Wczorajszy dzień był mega pozytywny. Obrona przebrnęła gładko, miałam zmodyfikowane pytanie od recenzentki, na szczęście o wiele łatwiejsze od wcześniej ustalonego. Rozgadałam się i ciężko było zamknąć się. Po obronie posiedziałyśmy jeszcze chwilę w gabinecie promotora, pojadłyśmy ciastka, dostałyśmy na pamiątkę po dwie książki z dedykacjami. Strasznie miły gest profesora. Potem z dwoma dziewczynami, z którymi się broniłam, poszłyśmy na piwo (zupełnie jak na licencjacie). Piwko w plenerze, na trawce, przed akademikami. Ze dwie godziny wspominałyśmy nasze pięć lat studiowania, rozmawiałyśmy o przyszłości, o życiu w ogóle. Wróciłam do domu, z mamą i babcią napiłam się czerwonego wina, które kupiłam na tę okazję, zjadłyśmy lody. Około dwudziestej wpadła do mnie A. z narzeczonym, z pięknym bukietem gerberów i goździków, w nagrodę za tytuł magistra. Cholernie miło z ich strony. Poszłam do nich, gdzie wypiliśmy po piwku i zjedliśmy sushi. Jak ja uwielbiam sushi!
Pięć lat studiów minęło jak z bicza strzelił. Jeśli ktokolwiek sądził, że polonistyka to łątwe i przyjemne studia, to się grubo myli. Zmieniłby szybko zdanie, gdyby w przeciągu tygodnia miał na jedne zajęcia z literatury przeczytać sześćset stron powieści, nauczyć się końcówek deklinacyjnych na zajęcia z języka staropolskiego, na drugie zajęcia z literatury przeczytać kolejne trzysta stron i jeszcze ogarnąć tematy z teorii literatury. Czasami siedziało się od ósmej do ósmej na uczelni, wracało do domu i uczyło się lub czytało książki do drugiej w nocy. Nie narzekam, ale bywało ciężko. Nigdy nie udawało mi się w stu procentach ogarnąć listy lektur na egzamin. Było tego za dużo. Rekordem jest przeczytanie w trzy tygodnie Trylogii Sienkiewicza. W liceum nie udało mi się przebrnąć przez jeden rozdział "Potopu", a na studiach polubiłam się z powieściami historycznymi. Czytało się klasyków, ale poznawało się też zapomnianych pisarzy (chociażby Stefan Grabiński, który był tematem mojego licencjatu - międzywojenny pisarz grozy). Studia to też ludzie, fajni, zabawni, z którymi niejedno piwo się wypiło. Ale też ludzie zawistni, wredni, którzy zabierali z ksero jedyny egzemplarz trudno dostępnego artykuły lub kasowali maile od wykładowców ze wspólnej poczty.
Szkoda, że to już koniec. Teraz zacznie się dorosłe życie. Nie można być wiecznym studentem. A może kolejne studia? Może podyplomowe? :D
Bilans:
śniadanie (10.20) owsianka z bananem, cynamon, kefirem
obiad (13.00): pół torebki ryżu z warzywami
podwieczorek (16.20): dwie małe marchewki, jabłko
kolacja (w planie 19.00): sałatka z kiełkami rzodkiewki, ogórkiem, pomidorem, oliwkami
Trening:
1)
2) plank 1minuta
3) Hula-hop po 5min na każdą stronę
4)
5) 15min rowerka stacjonarnego