Nie chcę mi się. Nieee chcęęęę miii sięęę. NIE CHCĘ MI SIĘ.
Apogeum niechcieja. Za tydzień pojawi się okres, stąd to lenistwo, zmęczenie, brak entuzjazmu oraz wilczy głód. Czaję się w pobliżu lodówki, otwieram ją co pięć minut, sprawdzając, czy nie ma czegoś dobrego, najlepiej niezdrowego i tuczącego - ha! na moje szczęście lodówka pusta, a wypłata dopiero jutro. Dziś biegało mi się raczej kiepsko, "tylko" 7,5km, cud, że nie zlazłam z trasy po pierwszym kilometrze. Wczoraj jednak udało mi się pokonać lenia, o 22.00 zamknęłam laptopa i wskoczyłam do łóżka z książką. Wreszcie ją skończyłam, mogę z czystym sumieniem zacząć nową
Bilans:
przed bieganiem (8.30): pół banana
śniadanie (10.20): owsianka, jogurt naturalny, pół banana, cynamon; jabłko
obiad (13.00): dwa talerze zupy jarzynowej
podwieczorek (15.30): gruszka, jabłko
kolacja (w planie 19.00): trzy kromki chleba razowego z twarogiem, zielonym ogórkiem, papryką, rzodkiewką
Trening:
1) https://www.endomondo.com/workouts/548250468/22258...
2) Mel B pośladki
3) Mel B brzuch
roula
24 czerwca 2015, 23:27nie ma to jak satysfakcja po dobrym biegu :D i podziwiam Cię za zdrowe jedzenie. wszystko robisz zgodnie z planem :)
AlexSteiner
25 czerwca 2015, 10:41Dzięki :) Zdarzają się chwile słabości, ale szybko się ogarniam :)