Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Agnieszka, mól książkowy, mama dwójki chłopaków :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 52001
Komentarzy: 467
Założony: 7 stycznia 2009
Ostatni wpis: 17 stycznia 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
agniecha06

kobieta, 43 lat, Brodnica

172 cm, 110.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 stycznia 2020 , Komentarze (4)

Dziś weszłam na wagę - 2 kg mniej w 1,5 tygodnia:DNiby nie dużo ale jak cieszy :DMyślę, że taki spadek jest ok - nie za szybko i nie za wolno.  Po ostatnich moich "kryzysach" jednak jest spadek :) No i jaką to daje motywację :D

Przemyślałam swoją dietę, trochę ją zmodyfikowałam (tzn wprowadziłam jeszcze jeden mały posiłek około 19) bo inaczej dostawałam szału (dosłownie). Wczoraj też poszłam na spacer. Stwierdziłam, że skoro w mojej miejscowości po godz 18 jest ciemno, to mogę spacerować zaraz po pracy w mieście, w którym pracuję. No i wczoraj ruszyłam i...... nie było światła w na trasie, którą szłam (jakaś awaria lamp czy coś) :D Zrobiłam 3 km - niedużo (w zeszłym roku biegałam po 8-10km) ale od czegoś trzeba zacząć. Poza tym muszę przygotować moje stawy na takie obciążenia. Tak więc jestem zmotywowana do działania i nawet weekend za pasem mi nie straszny :D

14 stycznia 2020 , Komentarze (2)

Tak jak się obawiałam weekend był ciężki. Trochę zjadłam więcej, ale nie było tragedii. Jednak wczoraj po prostu poległam. W pracy ok, ale później w domu - ogarnął mnie wściekły głód. Nawet nie wiem czy to był głód, raczej ja byłam wściekła :( Po prostu miałam takiego "nerwa", że szok i się obżarłam (inaczej tego nie można nazwać). No i oczywiście poczułam się jeszcze gorzej. Jest mi tak wstyd. Żeby już się złamać?? No porażka.

Ale postanowiłam optymistycznie podejść i już dziś jestem z powrotem na drodze MŻ. Tylko obawiam się wieczora. Dlaczego mam takie spadki samopoczucia? Zdarzały mi się napady głodu, ale nigdy nie byłam tak rozdrażniona i wredna. Współczuje swoim chłopakom. Dziś jak mnie "będzie brało" to idę na spacer - bez względu na pogodę, noc i psy ;)

10 stycznia 2020 , Komentarze (1)

Uff. Weekend za pasem. Dwa dni normalnego wolnego (nie świątecznego). Trochę się obawiam, bo w weekend jest więcej pokus. Ale nie ma co - trzeba trzymać dietę i już. Może w końcu ruszę się.

Póki co, trzymam się swojej MŻ. Jest ok, nawet nie mam jakiś niekontrolowanych napadów głodu wieczorami :) 

Trzymam kciuki za siebie i wszystkich czytających żebyśmy w weekend wytrwali w swoich dietach i postanowieniach :)

Miłego, "dietkowego" i sportowego weekendu ;)

9 stycznia 2020 , Komentarze (2)

Jeszcze wczoraj przełamałam strach i zważyłam się, pomierzyłam, zaktualizowałam pomiary. 112,7 kg - dobrze nie jest, ale myślałam, że będzie gorzej :) W każdym bądź razie czeka mnie dużo pracy nad sobą. Ale małymi kroczkami  dotrę do celu :)

Póki co dieta MŻ, bez słodyczy. Do tego od kilku miesięcy wypijam min 2 litry wody (chyba weszło mi to już w nawyk) ale jeszcze za mało się ruszam, mam pracę "siedzącą". Musze zacząć spacerować. Ale od godz 8 do 18 jestem poza domem, mieszkam w małej miejscowości, z nieoświetlonymi drogami i trochę się obawiam (zarówno pojazdów jak i psów niestety - mam kilka doświadczeń niefajnych). 

Chociaż z drugiej strony to tylko wymówka. Uważam, że jeśli czegoś się chce (mam na myśli realne rzeczy), to się to osiągnie a wszystkie tłumaczenia to tylko usprawiedliwianie swojego lenistwa.  W zeszłym roku biegałam o tej porze (oczywiście odpowiednio ubrana w odblaski i latarkę, w deszcz, śnieg i mróz - tak się zawzięłam) więc teraz po prostu mi się nie chce. Ale nie zmuszam się, nie "katuję psychicznie" - nic na siłę :D

8 stycznia 2020 , Komentarze (4)

Od wczoraj jestem na diecie. Zaczynam od dużej wagi (dokładnie nie wiem jakiej, bo boję się zważyć). Na początek chcę zejść na max 90 kg. Nie zależy mi na figurze modelki, ale chcę poczuć się lżej, wrócić do aktywności a szczególnie do biegania. Wiem, że jest to możliwe, nawet z moją wagą, bo już nie raz mi się to udało. Tylko później gdzieś brakło motywacji :)

Tym razem uda się do końca :) Aktywność musi wejść mi w nawyk na zawsze :)

Jutro rano się ważę, mierzę, trzymam dietę MŻ (od wczoraj) i ruszam ile mogę :)

12 kwietnia 2016 , Komentarze (2)

Wracam?? To własnie jest pytanie.

Myślę, że wracam...codziennie już od wielu wielu dni. Codziennie rano zaczynam dietę i codziennie wieczorem znów się objadam. Codziennie rano jestem zdeterminowana, zmotywowana do walki ze sobą i moim ciałem i codziennie wieczorem determinacja i motywacja gdzieś znikają. W tym czasie wyłączam myślenie i chce jedynie zjeść cokolwiek, żeby się zapchać, żeby było mi weselej czy sama nie wiem po co. Jest mi ze sobą bardzo źle. Czuję się gorsza, brzydsza, głupsza. I nie mam siły aby coś ze sobą zrobić. Gdzie znaleźć ta siłę?? Tłumaczę sobie, że będzie mi lepiej, że to dla mnie, dla mojego zdrowia, dla moich dzieci ale jak mnie "dorwie ten stan", ten permanentny głód to po prostu zapominam o wszystkim co sobie wmawiam i jem i jem. Myślę sobie wtedy, że jestem szczęśliwa, że jedzenie to jest to co lubię. Ale czy w sumie nie jestem szczęśliwa jak nie jem?? Mam fajnych synów, męża, dom, nie chorujemy poważnie, może nie "śpimy na kasie" ale nie jest źle. To dlaczego czasem jest mi tak ciężko, tak źle??? Uciekam od świata w jedzenie ale i też książki. Dużo czytam - wtedy wyłączam się na rzeczywistość. Jak poradzić sobie ze sobą? Jak odnaleźć tą siłę, którą miałam kilka lat temu? Dlaczego wtedy udało mi się a teraz nie może??

Muszę wrócić do początku a właściwie nawet cofnąć się bardziej. Nigdy nie byłam tak wielka jak teraz jestem, nigdy nie ważyłam tak dużo jak teraz ważę. No ale trzeba próbować, chociażby codziennie od początku ale nie można się poddawać. Prawda??

11 kwietnia 2012 , Skomentuj

Nie wiem od czego zacząć - chociaż dzisiejszy wpis robię już po raz trzeci (wcięło  mi poprzednie).
Dawno tu nie byłam, czasem zaglądałam ale raczej sporadycznie. Pobyt tu uświadamia mi co zrobiłam ze sobą i jak się tego wstydzę... Zrobiłam sobie krzywdę - ważę ponad 100 kilo, nawet dokładnie nie wiem ile, bo boje się wejść na wagę. W styczniu było 105 kg. Nigdy tyle nie ważyłam, nigdy tak nie wyglądałam. Jest mi ze sobą bardzo źle... Czuje się fatalnie pod względem fizycznym i psychicznym. Nawał obowiązków w pracy, praca licencjacka przytłaczają mnie...zamiast "wziąć się w garść" siedzę i oglądam TV no i oczywiście obżeram się bez opamiętania. Mam świadomość tego co robię, ale nie mogę przestać. Myślę sobie, że i tak jest mi ciężko to jeszcze mam sobie odmawiać przyjemności jaką daje mi jedzenie? Ale gdy patrze w lustro to chce mi się wyć. I tak koło się zamyka.
Dziś pojechałam do pracy rowerem - 1km - po prostu szok - myślałam, że umrę. Zaczęłam zastanawiać się co się ze mną stało? Dlaczego doprowadziłam siebie do takiego stanu. Czuję się jak staruszka, jest mi źle ze sobą. Najgorsze jest to, że nie wiem czy jestem gotowa znów zacząć dietkować, ruszać się.... Próbowałam kilka razy - nawet teraz w styczniu - nie udało mi się...co zrzuciłam to "odrobiłam" z nawiązką.
Nie mam siły na nic, czy będę miała na dietę??
 Wierzę, że jak zacznę się ruszać to da mi siłę także do innych rzeczy  - kiedyś tak to działało. Ale jak się zmotywować?? Jak pokonać chandrę i tego Mega Doła???

13 czerwca 2011 , Komentarze (3)

Witam!
Nie było mnie tu prawie rok!!! Jestem zdziwiona, że aż tak długo mnie tu nie było!
Jak sam tytuł wskazuje - nadal tyję. Przekroczyłam już swoją wagę, którą miałam jak tu trafiłam. Nie robię nic ze sobą - nie kontroluję tego co jem, nie ćwiczę. Nie wiem co mam zrobić ze sobą. Żyję w biegu - nawał obowiązków że pracuję całe dni, zajadam stres, do tego zaoczne studia i dom. Nie myślę o diecie, jednak gdy patrzę czasem na siebie w lustrze to chce mi się ryczeć. Nawet pogodziłam się z wyglądem, ale moja kondycja to wielka porażka! Tydzień temu trafił mi się wolny weekend (drugi w tym roku) - pojechaliśmy do Zakopanego no i jako zapaleńcy poszliśmy w góry. To było straszne! Nagle miałam lęk wysokości a już nie wspomnę o tym co było gdy wchodziłam na szczyt całkiem łagodny - Liliowe. Masakra. Jestem osobą zawziętą jeśli chodzi o pokonywanie słabości na krótką metę więc weszłam, ale musiałam wyglądać strasznie, patrząc na miny męża i syna. Fakt kręciło mi się w głowie, nie mogłam złapać oddechu i szumiało mi w uszach. ale najbardziej byłąm zła na siebie i to co zrobiłam ze sobą. Jak ja się fatalnie czułam!!! Wtedy byłam gotowa od razu przejść na dietę, ale wróciłam do domu do pracy i znów zapomniałam o tym. Jest mi ze sobą źle. Nie mogę zmotywować się do pracy nad sobą. Co ja mam zrobić??? Pomóżcie!!!

22 czerwca 2010 , Komentarze (7)

Już nie wiem co mam robić ze sobą. Jem i jem i jem bez końca :( Nie mogę się opamiętać. Codziennie zaczynam dietę od początku i codziennie wieczorem obżeram się.... Zabrakło mi motywacji :( Czuje się źle - opony coraz większe i kondycja coraz gorsza.  Ale nie potrafię wziąć się w garść- nie chce mi się :(  Co mam zrobić???? Już mi przybyło 13 kg - szok! Ale to i tak mnie nie motywuje! Myślę tylko o tym jak  super czułam się rok temu i nic nie robię ze sobą, tylko czuję się coraz gorzej i jestem coraz bardziej wredna dla wszystkich w koło :( Co mam zrobić???

11 maja 2010 , Komentarze (4)

W piątek zważyłam się......81 KG!!! O mamusiuuuu! Ale to jeszcze nie jest najgorsze -nadal jem! Nie mogę się opamiętać! Fakt, że znów mam pełno roboty i do tego zaczynają się egzaminy.. Jest mi ciężko :( Tzn nie myślę o diecie - nie mam czasu! Co ja mam zrobić??? Po prostu jak wracam do domu to koniec, nawet chyba nie zastanawiam się co jem - i to właśnie jest mój problem....i pochłaniam coraz więcej... Nie potrafię wziąć się w garść! Pomocy!!!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.