Jeszcze wczoraj przełamałam strach i zważyłam się, pomierzyłam, zaktualizowałam pomiary. 112,7 kg - dobrze nie jest, ale myślałam, że będzie gorzej W każdym bądź razie czeka mnie dużo pracy nad sobą. Ale małymi kroczkami dotrę do celu
Póki co dieta MŻ, bez słodyczy. Do tego od kilku miesięcy wypijam min 2 litry wody (chyba weszło mi to już w nawyk) ale jeszcze za mało się ruszam, mam pracę "siedzącą". Musze zacząć spacerować. Ale od godz 8 do 18 jestem poza domem, mieszkam w małej miejscowości, z nieoświetlonymi drogami i trochę się obawiam (zarówno pojazdów jak i psów niestety - mam kilka doświadczeń niefajnych).
Chociaż z drugiej strony to tylko wymówka. Uważam, że jeśli czegoś się chce (mam na myśli realne rzeczy), to się to osiągnie a wszystkie tłumaczenia to tylko usprawiedliwianie swojego lenistwa. W zeszłym roku biegałam o tej porze (oczywiście odpowiednio ubrana w odblaski i latarkę, w deszcz, śnieg i mróz - tak się zawzięłam) więc teraz po prostu mi się nie chce. Ale nie zmuszam się, nie "katuję psychicznie" - nic na siłę
cudmalinka
10 stycznia 2020, 04:07A może znajdzie się ktoś chętny na te wieczorne spacery? Raźniej byłoby milej i też motywacja byłaby większa :D
agniecha06
10 stycznia 2020, 16:34no właśnie nie mam nikogo takiego a na pewno motywacja byłaby większa