Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Ado mama córeczki i synka. Lubiącą czytać książki ;) Dziewczyna ze wsi z wyboru :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 7718
Komentarzy: 235
Założony: 10 grudnia 2019
Ostatni wpis: 18 marca 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
adomama

kobieta, 35 lat, Lublin

177 cm, 82.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 marca 2020 , Komentarze (6)

Moje drogie... Z powodu takiego, że mam ograniczony dostęp do produktów świeżych staram się jeść wszystko to, co mam w domu jednak z rozwagą.

Ograniczam słodycze i cukier. 

Wychodzę na dwór z dziećmi i nie... Nie spaceruje między ludźmi jak nieodpowiedzialna psychopatka tylko zwyczajnie w świecie spacerujemy po naszym podwórku, spacerujemy po łąkach za domem w dole skarpy. 

Bo mieszkamy na hm.. skarpie, zboczu.. jak zwał tak zwał. Może zwykła górka ;) 

Koronawirus to słowo znane wszystkim od jakiegoś czasu. Nie sądzę, że zakończy się to szybko i chyba trzeba oswoić się do myśli, że kto może pozostanie w domach jeszcze jakiś czas. 

Oczywiście wspieram całym sercem akcje #zostanwdomu i #nieklammedyka rzecz jasna sama należę do służby zdrowia ;) i mam kontakt z wieloma ludźmi , a szczególnie starszymi osobami. Jeśli pracuję. 

Obecnie jednak jestem mega szczęśliwa, że czasy "zarazy" mogę przeczekać w domu z dziećmi nie myśląc o pracy, bo zwyczajnie jestem na urlopie macierzyńskim. Urlop odbywam do końca maja. Następnie wychowawczy. 

U nas w domu zakupy robi mąż, bo musi także chodzić do pracy i to on jest tym wychodzącym i trzymającym się mini to z dala od ludzi. Pracuje w służbach , a więc jak to się powiada służba nie drużba ... 

Na szczęście nie ma kontaktu z nikim poza obiektem w jakim pracuje. 

Oczywiście zapasy mamy i niech się śmieje kto chce, ale robimy je zwyczajnie na początku każdego miesiąca, bo robimy aby oszczędzić, kiedy robi się często zakupy zawsze wpada coś więcej do koszyka czy wózka i wydatki też się zwiększają. Tym razem dokupiliśmy po prostu troszkę więcej rzeczy i niczym się nie martwię ;) mam nawet zapas papieru toaletowego;) - od zawsze mam! :)

Jestem typem osoby, której się wszystko przydaje , hehe ... W takim sensie, że gratów nie trzymam , ale jak gdzieś jadę czy idę to zawsze mam wszystkiego dużo więcej jak potrzeba. W domu to samo. Może dlatego , że w moim rodzinnym domu nigdy nie było WIĘCEJ i zawsze jak mama wracała z pracy to dopiero coś przynosiła ;) nie lubiłam tak :)

Ogólnie w piątek mimo zamkniętych drzwi przychodni ja i córka byłyśmy na wizycie u naszej dr rodzinnej i pediatry :) Młoda zapalenie ucha i gardła. 

Powoli przechodzi :) obyło się bez antybiotyku, który wykupiłam jakby co. :)

Co więcej... Gramy w gry planszowe jak nie ma pogody. Córka skończyła 5 lat, dostała nowe gry, a więc jest co robić. 

Powoli czas brać się za podwórko. Za skalniaki, ogarnąć kwiatki i roślinki. 

Mąż także pracuje na podwórku. Organizuje miejsce dla kojca, który w przyszłości stanie  w części ogrodu ;) 

Zdecydowałam się na pieska. Kupiliśmy buldoga francuskiego z metryka , chipem, chcemy aby w przyszłości mała miała piękne szczeniaczki. Oczywiście nie jest do dla mnie nowość. Miałam szczenięta naszej Yorkshire terrier miniaturki, która ma już 11 lat i niestety jakieś 5 lat temu przeszła zabieg usunięcia macicy. 

Nasza buldożka jest najmniejsza z miotu, co według mnie nie oznacza, że najsłabsza. Za to na pewno najładniejsza. 

Córka wybrała jej piękne imię.. Krewetka. Choć waha się jeszcze i myśli , aby była po prostu KULKA. 

Zobaczymy oczywiście jak to będzie. Mamy czas. Ogólnie będzie to miłe móc opiekować się małym pieskiem, on też potrzebuje mnóstwo ciepła i miłości , nie możemy się doczekać 🥰

Na zdjęciu powyżej nasza słodka Beti (11 lat) <3

Właśnie oto i ona... Trzymająca łapką swoją siostrę :) Krewetka , ewentualnie Kulka. ;) 

Miód na moje serce 😁

8 marca 2020 , Komentarze (18)

Nie wiem kiedy i jak to zleciało .... Moja Księżniczka jutro kończy swoje 5 latek ❤️

Pamiętam jak dziś emocje związane z telefonem z Ośrodka Adopcyjnego.. informacje, że jest śliczna, zdrowa dziewczynka, która ma zaledwie tydzień i została zostawiona. 

Że to córeczka idealna dla nas, nasza córeczka po prostu.  

Słowa Pani dzwoniącej z OA.. "Dzień dobry Pani... Dzwonię ponieważ jest śliczna, malutka , zdrowa na chwilę obecną dziewczynka... Proszę przemyśleć sprawę , porozmawiać z mężem i oddzwonić do nas." 

Na telefon z decyzją mieliśmy czas do kolejnego dnia, ale my po krótkiej rozmowie wiedzieliśmy już . To się czuje. To było nasze wymarzone, wyczekane dziecko. 

Choć sytuacja była dość trudna i ryzykowna oddzwoniłam, że jesteśmy gotowi. 

Kolejnego dnia droga do OA, rozmowa z Panią, która powiedziała nie wiele więcej, bo sama nie wiele wiedziała. 

Nerwy stres i oczekiwanie na decyzję sądu itd.. 

Tydzień później droga do sędziego, przedstawienie się mu -jako rodzice adopcyjni córeczki. 

Pamiętam jak powiedziałam, że Proszę Wysokiego Sądu my nawet dziś jesteśmy gotowi, aby ją ze sobą zabrać. 

Sędzia był aniołem. Kazał dzwonić rano kolejnego dnia. 

O 9.00 zadzwoniliśmy ... Kierownik sekretariatu stwierdziła, że sędzia dopiero wszedł i potrzebuje 45 minut na zapoznanie się z naszymi dokumentami (psycholog, testy psychologiczne, oświadczenia , zaświadczenia, decyzję ośrodka, że nadajemy się na rodziców, opinie.. i mnóstwo innych). 

To było najdłuższe 45 minut naszego życia. 

Po czasie zadzwoniłam pytając jaka decyzja, bo przecież sędzia nie musiał decydować , że maleństwo trafi do nas na czas sprawy. 

Na szczęście trafił nam się wrażliwy człowiek o dobrym sercu i natychmiastowo wydał nakaz wydania dziecka do domu, do docelowej rodziny :) oczywiście kto inny był na ten czas opiekunem.. :)

A więc tego dnia pojechaliśmy spory kawał dalej po naszą córeczkę .. jechało z nami nosidełko, kocyk, ubranka, zabawka , czapeczki, pieluszka , smoczek, wszystko toż co zabiera się jak jedzie się po dziecko :) 

Wracaliśmy już razem... Mąż, ja i nasza wymarzona , najpiękniejsza. 

Nie widzieliśmy jej wcześniej. Pamiętam jak weszliśmy na salę.. zaczęłam płakać , gdy ją zobaczyłam, a pielęgniarka dając na ręce powiedziała "chodź na rączki do mamusi" -nie dało się nie płakać. 

Płakałam ja, mąż , Pani z Ośrodka Adopcyjnego, która przyjechała z nami. Pielęgniarka.

Najpiękniejsze chwile w naszym życiu.

Po wielu sprawach w sądzie otrzymaliśmy akt urodzenia , w którym widnieją nasze dane jako rodziców. 

A dziś... Nasza Księżniczka to niebywale wyjątkowa księżniczka, która lubi strzelanie, pistolety, czołgi , grę w nogę i potwory.. nie cierpi lalek ;) 

Jest wrażliwa i płacze przy piosence "kocham Cię, ti Amo, Jet aime" dla mamy ❤️

Wrażliwa, delikatna, śliczna i uwielbia zabawy z chłopcami :) 

Inna, niż wszyscy.. taka moja ❤️

Mam najlepszą córkę na świecie ... Moja 5 latka 😍❤️🎉🎈

Życzę jej mnóstwo zdrowia, samych uśmiechów, zero martwień i tego, aby życie miała usłane płatkami róż 🎉❤️

4 marca 2020 , Skomentuj

Menu wczoraj- wtorek...

1. Wiejski z herbatą bez cukru

2. -----

3. Pomidorowa z makaronem miseczka

4. Kawa mleko 2% i łyżeczką cukru, kilka grzybków 

5. 3 kromki pszennego z masłem, chudą wędliną, serem żółtym, ogórkiem i rzodkiewką

3 marca 2020 , Komentarze (6)

Menu : 

1. Serek wiejski i kromka chleba na liściu kapusty z masłem i konfiturą z malin z niewielką zawartością cukru 

2. Kilka grzybków (ciastko kruche to ogonek i kapelusz prawdziwa gorzka czekolada) plus kawa z mlekiem 2% i łyżeczką cukru. 

3. Rosół z makaronem miseczka , kanapka j.w. szklanka wody 

4. Niestety pół pizzy , czyli ciasto drożdżowe i trochę sera z pieczarkami i szynką. 

***

Przeszłam dziś ciężką rozmowę z moim mężem, a w sumie ja mówiłam on słuchał. 

Nie sądzę, że to coś zmieni. Chyba nie umiem już na to liczyć, ale jeśli by zrozumiał wszystkie żale to byłoby świetnie. 

Jutro przygotowuje dokumenty do pracy w służbie kraju.. heheh.. nie mam zielonego pojęcia co z tego wyjdzie, ale chciałabym. 

Pracowała bym wtedy jak mąż. Tylko w innym miejscu.

Czas pokaże, a ja traktuje to jako poniekąd formę sama nie wiem.. chyba próbę. 

Nadaje się czy nie ?! Zobaczymy..

*** 

Choroby nie odpuszczają. Syn średnio, nie przechodzą oskrzela, a mamy pięć inhalacji dziennie. 

Dziś minął trzeci dzień, czas pokaże. 

Córka obudziła się o 22 z płaczem, ale boli ją chyba brzuch (bolał) podałam jej syrop na kaszel na noc , Nurofen i położyłam jeszcze raz spać. Wydaje mi się, że będzie miała koło 37. Czeka mnie noc obserwacji. 

Do jutra .. a raczej... Do dziś !) 

1 marca 2020 , Komentarze (8)

Jak ten czas biegnie..

Już się tłumaczę.. owszem podczas nieobecności ciężko mówić o diecie, ale jednak zrzuciłam coś tam. I z tego bardzo się cieszę, choć to nie wiele. Zaczynam dalej walczyć o jeszcze większy spadek. Nic mnie nie zatrzyma.

Chyba, że choroba... Tak jak tym razem. 

Byłam chora, miałam powikłania po grypie. Na szczęście nie skończyło się to bardzo źle:) doszłam już do siebie po dwóch tygodniach i czuję się nawet ok. 

Nie mogłam się ruszyć nawet i wiecie co.. słyszałam tylko, że udaje i nawet marnej herbaty nie dostałam. A sama nie miałam siły, żeby zrobić. 

Niestety rozchorowały się też dzieci i musiałam się chcąc nie chcąc bardzo szybko podnieść , a sama ledwo żyłam. 

Syn do dziś ma po zapaleniu gardła teraz zapalenie oskrzeli. Robimy dziennie 5 inhalacji

Jeju.. córcia szybko dała radę , chociaż gorączka nie chciała żadnemu z nas spadać.

Ważne, że powoli do przodu. 

Mamy 1 marca... Za chwilę drugi.. czas lecieć dalej. Obecnie na wadze mam 84.5 kg. Waha mi się to jakoś, ale czas ruszyć.  Na razie mniej o całe 6kg ❤️🥰

***

Poza tym trochę spraw w domu i niezgodności. 

Ja chcę wrócić do pracy,ale mąż twierdzi na okrągło, że nie.mamu co zrobić z dziećmi. 

Bo niby nie mamy, choć mógłby mamę poprosić , żeby nam pomogła.

Jeśli od czerwca nie wrócę do pracy to pozostaje wychowawczy i tu chyba każda mama wie, że zarobków tu żadnych nie ma.  

Nie wiem ... Nie mam pojęcia co robić. 

Ogólnie nie rozmawiamy z mężem ze sobą i szukam wielu dla siebie rozwiązań. 

Nie widzę tego w kolorowych barwach. Nie widzę.

Oczywiście czas pokaże i wiem, że sama muszę dojść do pewnego momentu, aby móc powiedzieć, że idę w tą czy w tą, bo najważniejsze dobro maluchów. 

Nie chcę tu pisać wszystkiego, ale tylko ja wiem co i jak. :/

*** 

Jutro wracam do menu dietowego i obiecuje nie podjadać. 

Jeśli już to kosztem innych kcal. I kropka. 

Ale wolę zjeść owoc jak słodkie. :) 

Jutro wrzucę menu i napiszę czy coś ćwiczyłam. 

***

Wkrótce 5 urodziny mojego Dzwoneczka ❤️🥰

***

Obiecuje nie znikać już na tak długo. Wybaczcie. ❤️

Lecimy do celu !!!!! ❤️😍

7 lutego 2020 , Komentarze (8)

Jak w tytule i nie jestem dumna z siebie, bo wpadło coś słodkiego także... 

Sama nie mogę się ogarnąć, za mało tu bywam. Chciałabym spadać w dół, ale to wymaga wielu poświęceń. Mam słabą silną wolę i wymiękam. 

Ponadto biorę żelazo dwa razy dziennie i chce się wykończyć. Toaleta, zawroty głowy, nudności.. nie każdego dnia tak mam, ale zazwyczaj źle czuje się bo wzięciu żelaza przez jakiś czas. Kilka razy trwało to cały dzień. Organizm walczy, przyzwyczaił się do niedoboru i teraz nagle skądś żelazo , a więc odrzuca.  

Menu mam różne. Wczoraj na obiad Lasagne miałam kawałek. Wpadło coś słodkiego.

Niestety... 

Dzisiaj na obiad mielone , a z czym jeszcze nie wiem... 

W poniedziałek chciałabym udać się do pani doktor po skierowanie na badania, które zlecił mi ginekolog . 

Jeśli mam możliwość to takie, które może niech mi zapisze na NFZ, bo inaczej znów 200zl .. 

200 wizyta , 200 lekarstwa jakie biorę, a teraz badania... Eh.. 

Trzeba się zmusić i w tym tygodniu wszystko załatwić. Niestety. 

Wróci mąż to będę mogła załatwić wszystko do środy mam nadzieję. Póki jest w domu. 

Dziś planuje trening. Sprzątanie w domu, pranie, gotowanie.. 

Dzień w domu, ale intensywnie.. 

Korzystając z chwili, że maluszek śpi piszę.

***

Dziś mija 11 lat od naszego ślubu cywilnego... 

11 lat.. było różnie, ale nie żałuję tych lat, bo odnalazłam swoje dzieci, które są najcudowniejsze na całym świecie. 11 lat razem. I chyba nadal gdzieś wewnątrz kocham go, chociaż dokucza, jest wredny i złośliwy. 

Nie wiem czy pamięta. Nie wiem, bo go nie ma do niedzieli. Jest służbowo na wyjeździe. Wróci w niedzielę wieczorem... 

Uciekam.. budzi się mój młodszy skarb ❤️😊

2 lutego 2020 , Komentarze (16)

Dokladnie, zbliżam się do miesiąca i spadek wagi dotychczas wynosi 4.3 kg. 🥳

Może nie wiele, ale ja się cieszę i z tego, bo wpadło też troszkę słodkości i nie do końca zdrowo było. 👌

U nas w porządku, wszystko do przodu. Po wizycie u lekarza ginekologa okazało się, że mam bakterie jakąś, a poza tym niestety zrosty na macicy. 

Nigdy dokładnie nie leczyłam się na niepłodność. Długa historia, zrezygnowałam z pewnego powodu dość szybko. Trafiłam na lekarza, który nie ma zielonego pojęcia o leczeniu i wiem to już teraz. 

Lekarz do którego teraz trafiłam wszystko mi wyjaśnił, powiedział, zajął się wszystkim jak potrzeba. 

Cóż.. na biologiczne dzieci za późno. Zawsze chcieliśmy dwoje dzieci.. poza tym ze względu na sytuację z mężem nie zdecydowała bym się na razie na żadne 3 dziecko. 

Tak czy siak mogłabym zajść w ciążę i powód nie zajścia był dość blachy.. bakteria, prawdopodobnie zrosty po łyżeczkowaniu jakie przeszłam i doktor chce to sprawdzić, chce także. Wiedzieć.  Może kiedyś.. kto wie, ale na razie nie ma mowy.

Nie ukrywam, że zrobiło mi się przykro, że trafiłam na takiego lekarza, który po podaniu leków na owulację , żeby ją poprawić nie zrobił nic, tylko wiedział mi, że nie może mi już pomóc.

Z drugiej jednak strony nie miałabym dziś swoich cudownych, wyjątkowych dzieci zapewne. 

Wierzę, że tak miało być , bo kocham je ponad życie i z córką mogłam przeżyć wszystko od zabrania jej , gdy miała 18 dni ze szpitala. ♥️😊 

Ale gdzieś wewnątrz mnie jest jakiś żal , sama go nie rozumiem :) nie żal, że mam dzieci i nie chce więcej, bo nigdy nic nie wiadomo przecież. Tylko żal , że tyle cierpiałam i lekarz tak mnie potraktował bez sensu jakoś. Choć sam pracował w szpitalu i kierował ciążę w jakiej byłam i obumarła. Zaznałam natomiast pewnego spokoju.. wiedząc, że zaskoczyło się to źle, bo miałam bardzo duże zapalenie w macicy , choć w dokumentach nie pisze z jakiego powodu dokładnie, a to było już 11 lat temu. 

Wiem, że mam Aniołka, który odszedł 6 grudnia 2008 r. i zawsze będzie w moim sercu. ♥️

Odnośnie samej wizyty, mam mieć przeprowadzone badanie podczas którego doktor sprawdzi czy są te zrosty i ewentualnie usunie chyba ? , Dostałam zapas żelaza, a do niego Wit C i Wit b6. 

Dostałam antybiotyk dopochwowo dwa rodzaje na rano i wieczor na bakterie i coś tam jeszcze . jakiegoś i tabletki doustne. Cieszę się, że w końcu zajął się ktoś mną tak jak potrzeba. 

Po wywiadzie lekarz zlecił mi krzywą cukrową, glukotest. 

Tarczyca jest według niego bardzo dobra i nie ma powodu do kontrolowania bardziej. 

Dostałam także 7 innych badań.  

🙂

**

Motylka (córci) nóżka ma się całkiem dobrze, a w sobotę zdjęcie szwów. 

Synkowi znów rośnie dwójka na dole i płacze dużo złości się, rzuca z nerwów , nie potrafi sobie poradzić, choć pomagam mu jak tylko mogę. 

**

Poza tym nic nowego.. 

Z męża strony ZERO entuzjazmu, czy empatii w moją stronę jeśli chodzi o dietę.. przykro mi, ale cóż. 

**

Menu podobne jak wcześniej :

1. 2x parówka i 3x Wasa z maselkiem, kawa z mlekiem 2% i łyżeczka płaska cukru

30 minut po posiłku 1x żelazo, 1x Wit b6 i Wit C.

2. Serek wiejski naturalny i kisiel kubek , wafel ryżowy z 3

3. Rosół z makaronem zwykłym białym 

4. Pierś smażona , łyżka ziemniaków i ogórek curry 

30 minut później : żelazo, Wit C i Wit b6

5. Wasa X4 z serkiem naturalnym z szczypiorkiem , rzodkiewki x 5, kawałek ogórka , 🍌 banan. 

W ciągu dnia dzbanek 1.5 litra wody z cytryną gazowanej. 

28 stycznia 2020 , Komentarze (9)

Dziś dzień jak każdy , siedzimy w domu, odpoczywamy. 

Córcia po zabiegu oszczędza nóżkę, Synek ciężko znosi ząbkowanie , wczoraj dał czadu i do 22 była nieustanna walka o sen... 

Później w ciągu nocy też ciągle pobudki. 

***

Moja dieta.. nie wiem.. jem to, co powinnam ale wpadło w te dni kilka bez małych, drinki z dwa, dużo mniej wody znowu i nieregularne jedzenie. 

Ciężko mi się zorganizować przy tych maluchach. 

Staram się , ale to wciąż mało. 

Jutro mamy wizytę księdza w domu, a popołudniu jadę do lekarza ginekologa, niech zrobi przegląd.. po 5 latach to najwyższy czas i pora. 😱

Menu mniej więcej :

1. 2 x żytni razowy z paprykarzem z łososia, kawa z mlekiem 2% i łyżeczka cukru 

2. Kalafiorowej bez śmietany miseczka 

3. Gołąbek w kapuście z sosem pomidorowym bez śmietany , kawa j.w. , woda

W międzyczasie trening interwałowy 30 minut 

4. Wafle ryżowe z czarnuszką, kisiel 

5. Pewnie coś lekkiego, np. Wasa x 4 z serkiem topionym z pomidorami i szczypiorkiem, serek wiejski z wodą z cytryną ... 

Menu co dzień mniej więcej podobne. Obiad się zmienia i posiłki trochę. 

Miałam miesiączkę, nadal mam więc ta waga tak sobie na tym 87.4-87.8 stoi i waha się...

Chcę już mniej.. eh.. ale podjadam .. dziś np dwie delicje pomiędzy tym z menu i kilka krakersikow malutkich z kawałkiem czekolady. 

Niestety. Wstyd mi, ale eh.. słodyczoholikiem się jest i tak się dzieje.. ciężko rzucić cały cukier, ale staram się. Będę walczyć. 

***

WAŻNA INFORMACJA... Hania dziś wyleciała podniebną karetką do USA , będę się modlić. 

Niech wróci cała i zdrowa.. jest troszkę starsza jak mój synek.. 💔😢

Ale czeka ją chemia celowana, bardzo ciężka.. 😔

Mała Wojowniczka ... ♥️

25 stycznia 2020 , Komentarze (8)

Nie było mnie od kilku dni, a wszystko przez jakiś smutny czas.. przejęłam się historią małej Hani.

W między czasie pojawił się mały Kajetan w Uwadze - może ktoś z Was oglądał..

Serce mi pękło.. 💔 nie miał szczęścia od początku i dlatego wiem, że teraz za sprawą Uwagi i Pani Wolontariuszki, która jest z nim każdego dnia i Pani Ordynator szybko znajdzie swoich rodziców. 

Wiem także, że dojdzie do siebie i mimo pewnego opóźnienia szybko to minie, bo znajdzie dom, miłość, mamę, tatę, poczucie bliskości i bezpieczeństwa, stały rytm dnia, ale ten domowy.. nie szpitalny. I będzie cudnym i szczęśliwym dzieckiem. 

Pomyślałam sobie, że jakie to cudowne.. że moje dzieci miały mnóstwo szczęścia. 

Że nikt nie porzucił ich na działkach jak Kajetanka.. że nikt nie skazał ich na śmierć. 

Że córeczkę zostawiono w szpitalu bez informacji, a synka od razu zabrano do rodziny zastępczej po urodzeniu. 

Że nie musiały cierpieć, chorować z tego powodu. 

Że te kobiety , które mi urodziły dzieci dały im szansę jednak na NORMALNE ŻYCIE, urodziły owa szpitalu . 

Każdego dnia dziękuję Panu Bogu za moje cudowne dzieci, które są całym moim światem. 

Sensem mojego życia. 

Córeczka.. mój Motylek.. 5 letni skarb, którego mam od 18 dnia jej życia. Zabraliśmy ją do domu prosto ze szpitala. Nasza wrażliwa, delikatna istotka, ale także pełna temperamentu, energii i pozytywnej energii. ♥️

Synek , którego poznaliśmy w jego 5 miesiącu życia. Zabraliśmy do domu, gdy miał już 6 miesięcy. Cudowny, radosny mały człowiek, który śmieje się ciągle, rozrabia, biega po domu wnosząc mnóstwo energii, uczuciowy, mały Miś i przytulasek. ♥️

Nasze dzieci to dwie różne historie, które są zapisane w ich przeszłości, część ich życia. Nigdy im jej nie zabierzemy i nie będziemy zatajać. Wręcz dołożymy starań jeśli będą w dorosłości czuć potrzebę znalezienia swych korzeni. Cieszę się każdego dnia, że mogę być ich mamą , bo to prawdziwy zaszczyt mieć tak wspaniale wyjątkowo, wyjątkowe dzieci. Dwa cuda i skarby, szczęścia o jakich nie śmiałam śnić. ☺️♥️

***

Tak mnie wzięło na wspomnień kilka po reportażu Kajetanka. 

***

Córeczka dzisiaj po zabiegu. Była bardzo dzielna . 

Rozpłakała się , kiedy mąż położył ją na stole zabiegowym. 

Trzymałam jej rączki i sobą zasłaniałam wszystkie widoki. Mąż trzymał nogi, widoki miał przed sobą. 

Uspokoiła się po 5 nakłuciach znieczulenia . Nie czuła tego, bo 2h przed posmarowałam jej nóżkę maścią Emla z opatrunkiem.. znieczuliła to miejsce pięknie. 

Pani doktor wycięła spooory kawałek tego, ale już mamy to z głowy. 

Córcia była mega dzielna, moja mała bohaterka. 

Po znieczuleniu myślała, że Pani doktor myje jej nóżkę i czekała grzecznie. 

Myślę, że więcej ja się bałam. 

Za dwa tygodnie zdjęcie szwów, a za trzy wynik wycinka. 

***

Dieta u mnie w porządku, trzymam się cały czas. Poza dzisiejszym dniem. Dostałam @ i to kumulacja. Zjadłam okienko czekolady i kilka mentosów niestety. 

Poza tym walczę . Waga nie spadła , stoi w miejscu. Może przez okres.. 

Oby ruszyło znów, bo. A prawdę mega dzielnie się trzymam !!! 

Mam silna wolę 😁

Ach.. z brunetki zrobiłam się blondynką 🙄☺️😁👍

p. S. Mc Donalda odwiedziła córeczka i mąż. Ja dostałam tylko kawe ☺️

22 stycznia 2020 , Komentarze (4)

Udało się Kochane! 

Hania leci na operację. I to jest piękne. 

Dziękuję za pomoc, akcja przeszła najśmielsze oczekiwania. 

♥️♥️♥️♥️♥️♥️♥️♥️♥️

Poniżej piosenka dla Hani.. ktoś ją dla niej nagrał. 

Niech będzie zwiastunem tego, że się uda !!

https://vitalia.pl/groups/2803012819758860?vie...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.