Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Wyznaczam swoje drobne cele i staram się do nich dążyć. Nie katuję się dietami czy też nadmierną aktywnością fizyczną. Od początku lipca 2017 udało mi się już schudnąć 13kg. Jak dla mnie jest to super wynik. Chcę schudnąć, bo kiedyś byłam chuda, ale przez problemy zdrowotne żarłam. Żarłam bo chciałam się pocieszyć. Teraz jest mi trudniej się odchudzać, ponieważ biorę hormony, których skutkiem ubocznym jest tycie - owszem odczuwam ogromne napady głodu po tych tabletkach, ale się nie poddaję. Piję dużo wody. Jeżeli chcesz ze mną o czymś pogadać to pisz śmiało, od lipca 2017 jestem bardziej aktywna na Vitalii i będę długo dopóki nie osiągnę celu :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 11359
Komentarzy: 77
Założony: 24 stycznia 2010
Ostatni wpis: 17 września 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
xXxMartusiaxXx

kobieta, 30 lat, Bolesławiec

169 cm, 70.70 kg więcej o mnie

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 września 2018 , Skomentuj

Długo mnie tutaj nie było, ale to wszystko przez natłok zajęć. Dwa tygodnie temu wrzuciłam post, dosyć mocny i przyznam szczerze, że bałam się reakcji. Czasami takie mocne wpisy są potrzebne, bo może wtedy ktoś przejrzy na oczy i zrozumie. Podczas swojej długiej drogi (nieskończonej) do celu zrozumiałam jedno. Nie ważne ile schudnę, jak będę wyglądać dopóki nie pokocham siebie. Patrzę w lustro i widzę, widzę swoje błędy. Co z tego, że waga będzie odpowiednia jak z każdej strony będzie mi coś wystawać. Powiedziałam sobie dość! Czas to zmienić. Zmienić? Tylko jak? Zabrałam się za ćwiczenia. Swoja drogę rozpoczęłam od 29 lipca 2018 roku. Na początku chciałam coś lekkiego, więc zainstalowałam kilka aplikacji na telefon i co jakiś czas dokładałam kolejny mały trening. Jakby ktoś się zastanawiał jakie aplikacje używałam to wrzucam zdjęcie jak wyglądały (już nie używam). Z tego co kojarzę to "Ćwiczenia W Domu" zawierają różne treningi od 3 do 10 min. 

Już od 12 sierpnia wzięłam się za skalpel Ewy Chodakowskiej. No, ale pewnie się zastanawiacie jakie były wyniki po ćwiczeniach z aplikacji? Ogólnie fajne samopoczucie, mięśnie bolały, widać było delikatną zmianę, ale niestety im więcej chciałam dodać tym dłuższy wychodził trening i tak dobiłam do 1,5 godziny, a to nie było wszystko co chciałam robić. Wrzucam swoją tabelkę z treningami, jakie wykonywałam. W każdej kolumnie zapisana jest jakaś liczba - są to kalorie, które podawała aplikacja, jednak niemożliwe jest spalić, aż tyle. Jest ona dosyć słabo widoczna dlatego wpisze po kolei nazwy: "Ćwiczenia pośladków", "Lepsza wersja mnie", "Rzeźbienie mięśni brzucha", "Nogi w 7 minut", "Lose weight in 30 days", "Seksowne ramiona w 7 minut", "5 minut rozciągania przed snem", "Trening brzucha". 

Oki, pewnie teraz się zastanawiacie jak z efektami. Już wszystko tłumaczę. Myślę, że wystarczy tabelka :)

Obok wytłuszczonych KG i CM są wartości - są to wyniki łączne od 29 lipca do 12 sierpnia. Jakby nie patrzeć różnica dosyć spora. Jak już wcześniej wspomniałam od 12 sierpnia zaczęłam ćwiczyć SKALPEL. Zrealizowałam 30 treningów i mogę napisać Wam o efektach. Nie ma co się przejmować gadaniem, że od ruszania nóżką nic się nie schudnie. W internecie znalazłam wiele opinii. W tym dużo było hejtów nie wiadomo dlaczego. Po każdym treningu byłam spocona. Po 2 - 3 treningach przepinałam się o jedną dziurkę dalej na pasku. Moje ciało zaczęło się zmieniać. Widziałam tą zmianę. Już po 7 treningu dało się zauważyć. Oczywiście Ewa mówi, że po 20 będzie się widzieć zmianę, a po 30 uzyska nowe ciało. Czy mam nowe ciało? Nie do końca. Coś się zmieniło, ale nie ukrywajmy 30 treningów po 45 minut nie zlikwidują błędów, które popełniałam przez 8 lat. Zmniejszył mi się brzuszek, bardziej widzę efekty po rzeczach i obwodach. A teraz jak to wyglądało. Od 12 do 23 sierpnia ćwiczyłam codziennie. 24 sierpnia = przerwa. Od 25 do 27 sierpnia ćwiczyłam 28 sierpnia przerwa. Od 29 sierpnia ćwiczyłam do 31 sierpnia. 1 września przerwa. Od 2 do 6 września ćwiczyłam, 7 września przerwa. Od 8 września ćwiczyłam i zakończyłam treningi 14 września. Równo 30 treningów. Nieregularne przerwy były spowodowane tym, że coś mi wypadło (np. przenoszenie ciężkich płyt chodnikowych, wyjazd itp przez co nie byłam w stanie robić treningów). Dodam, że codziennie robiłam te 6 tysięcy kroków. W sumie często zdarzało się, że robiłam 15-20 tysięcy kroków. Pieski same na spacer się nie wyprowadzą. Wrzucam tabelkę z pomiarami. Myślę, że każdy kto będzie chciał policzy sobie treningi i sprawdzi efekty :) Pomiarów z dnia 9 września nie ma, bo wtedy byłam niedysponowana, co wpłynęłoby znacząco na wyniki. 

Pamiętajmy, że z Ewą Chodakowską zaczęłam ćwiczyć od 12 sierpnia ;)

Teraz zaczęłam Hot Body. Muszę przyznać, że męczący trening. Nawet bardzo :D W sobotę zrobiłam 10 rund, dzisiaj dałam radę tylko 7. Wszystko mokre, ze mnie lało się strasznie, buzia jak burak. W planach mam ukończenie 30 treningów. I nie mam zamiaru robić mniej rund jak połowa. Robię wersję dla początkujących, jeżeli ktoś robi dla zaawansowanych to jesteś moim GURU. Ja normalnie zdycham przy wersji podstawowej. Zapomniałam dodać, że chyba od 10 treningu skalpela dodałam ciężarki 0.5 kg na każdą rękę i ćwiczyłam z nimi do momentu, aż Ewa powiedziała, że przechodzimy do ćwiczeń na nogi. 

A teraz takie małe podsumowanko. Nie ważne ile masz do celu, nie ważne co mówią o Tobie. Ważne jest to, co robisz dla siebie. Nie przejmuj się opinią innych tylko walcz o swoje marzenia. Zrób coś, żeby nie patrzeć w lustro i nie widzieć tego przysłowiowego wieloryba, grubej świni w lustrze. Tak jak mówią Ty jesteś kowalem swojego życia, ale dopóki nie zaakceptujemy tego co sobie często same zrobiłyśmy. Nie szukaj powodu dla którego Twoje ciało się zmieniło. Pomyśl co możesz zrobić, żeby odzyskać siebie. Wszystko się da tylko trzeba chcieć. A na dowód tego chciałabym się podzielić z Wami historią moich owczarków niemieckich. Suczka ważyła 34kg, pies 52kg... Wzięłam się za te grube dupska i jeździliśmy dzień w dzień nad wodę, a później spacer około 5 km. Oczywiście oprócz weekendów. Jaki efekt? Aktualnie minęły 2 miesiące, przez ostatnie 3 tygodnie tylko 0,5 kg straciły na wadze za to wcześniej o wiele więcej. Suka waży 30 kg, pies 46 kg i jest to masa z jaką raczej już zostanie (wyczuwalne żeberka i kręgosłup). Co się zmieniło? Grubas odzyskał swoje życie, jest żywy, energiczny taki jak miał 2 lata, a teraz ma już ich 6. Skoro one potrafiły ruszyć dupska i schudnąć to Ty też dasz radę. Nie karć się za chwilowe porażki - każdy ma jakieś załamanie. Nie pozwól sobie tylko na to, aby częściej były porażki. Walcz, bo możesz zmienić wiele ;) Postaram się napisać za tydzień i wrzucić zdjęcia swojego ciała. Dziękuję też za komentarze pod wpisem - nie zawsze odpisuje, ale czytam je, są dla mnie bardzo ważne. No to działamy dalej!

3 września 2018 , Komentarze (3)

Kiedyś byłam chuda. Dobre słowo, kiedyś. Pozwoliłam sobie na dużo i już w liceum ważyłam 77kg przy wzroście 168cm, było całkiem ok, tylko brzuch mi wystawał. Rozpoczęłam dietę z NaturHouse. Schudłam, ale nie było to warte. Żeby tracić na wadze jadłam mniej niż 1000kcal. No, ale udało się ważyłam 71kg, czułam się super ;) wszystko było w jak najlepszym porządku. Jednak miałam przerwę między studiami, pozwoliłam sobie w tym okresie na domowe obiadki z dokładką, więc uzbierałam 80kg. Mimo tego, że miałam nadwagę, było ok. Byłam nad morzem z tą wagą, chodziłam w stroju kąpielowym. Czułam sie super. Rozpoczęłam studia z waga 80kg. Nie przeszkadzała mi. Poznałam Ciebie, opowiadałeś tyle o tej Twojej Byłej Dziewczynie (Aniołku, który Cię uratował), że w końcu padło, że ona jest mega chuda. Stwierdziłam, że ja też mogę taka być. Chciałam Ci zrobić niespodziankę. Zapisałam się na siłownie, chodziłam prawie miesiąc mimo tego, że często było mi słabo na bieżni, miałam ciemno przed oczami i bardzo wysoki puls. Ty nie wiedziałeś, że chodzę na siłownię, że robię to dla Ciebie. Chudne mimo tego, że było mi dobrze z moją masą. Naciskałeś na spotkania, by później mnie olać i powiedzieć, że z wagą sobie nie poradzisz. Na początku nawet mnie to nie ruszyło, ale później wielokrotnie płakałam. Było mi tak strasznie wstyd, że jestem spaślakiem. Złamałeś mnie wtedy. Odechciało mi się wszystkiego i odchudzania, i sportów. Jednak nie przytyłam. Zrezygnowałam z siłowni i to nie przez Ciebie. Pojawiły się problemy zdrowotne na tyle poważne, że nie mogłam już ćwiczyć. Po ponad roku los postawił sobie nas znowu na drodze. Kiepski żart? Otóż widziałam, że się zmieniłeś. Już nie patrzyłeś na wagę, po pół roku byliśmy razem. W końcu ludzie się zmieniają. Można powiedzieć, że było w porządku. Nie czułam się super w swoim ciele, ale nie było też źle, a przynajmniej tak mi się wydawało. Ważyłam jakieś 80kg, czyli taka masa, co mnie uszczęśliwiała. Sielanka jednak nie trwa wiecznie. Pojawił się spory nacisk ze strony Twojej rodziny. Ciągły stres doprowadził mnie do obżarstwa. Twoja siostra napisała Ci, że da kasę, żebyś miał dla mnie na żarcie. Nie zareagowałeś. Jedyne co kazałeś zrobić to olać. Twoja rodzina mogła się psychicznie na mnie znęcać, obrażać, a ja miałam ich przepraszać, mimo tego, że nic nie zrobiłam. Doszło więcej stresu, było mi strasznie przykro. Ale kogo to obchodziło, przecież Twoja mama potrafiła mówić, że mam kulturę gorszą niż w oborze. Zaczęło się... Zajadałam. To w chipsach, żelkach, czekoladach, słodyczach znalazłam pocieszenie. Codziennie kebab, bo jedzenie nie pytało, jedzenie nie oceniało, ono rozumiało i sprawiało przyjemność. W pewien sposób pocieszało. Po wielu kłótniach mieliśmy się pogodzić, zaprosiłam Cię na pizzę, ale Ty nie mogłeś odpuścić. Musiałeś w mojej obecności gapić się na dupe kelnerki. Nie ma to jak zobaczyć w końcu jakąś szczupłą dziewczynę no nie? A nie patrzeć na wieprza dzień w dzień. Przytyłam, złamało mnie to. Uzależniłeś mnie od siebie. Myślałam, że jestem aż takim gównem, które nie zasługuje na szczęście, że powinnam być Ci wdzięczna, bo Ty jako jedyny chcesz ze mną być. Ważyłam już 90kg. Dni mijały, zaprosiłeś mnie na ślub. Udało mi się coś zrzucić, ale nie dużo, myślę, że ważyłam koło 86kg. Wiesz dobrze co było, znowu jakieś kłótnie, przykrości. Przytyłam. Miałam w dupie to jak wyglądam. Waga? 92kg. Brzuch odstający, obrzydliwy widok w piekarnikowej szybce. Do dziś pamiętam to obwisłe cielsko, które się z każdej strony wylewało. Ohyda. Chciałam schudnąć. Stwierdziłam, że będę mniej jadła. Przytyłam. Waga 95kg. Byłam u lekarza. Zapytał ile waże. Powiedziałam 95, kazał mi stanąć na wagę. W butach, w ciuchach. Waga wskazała 95,5kg. Lekarz powiedział "Noo sporo pani przekroczyła 95kg". Załamałam się. Płakałam.Nie mogłam zrozumieć jak to się dzieje, przecież prawie nic nie jadłam, więc dlaczego tyłam? Jednak coś we mnie pękło. Znalazłam piękną sukienkę, która była za mała. Chciałam się w nią zmieścić za wszelką cenę. Postanowiłam, że schudnę. Oczywiście nie mogło być za łatwo. Dostałam hormony, a lekarz bawił się w zgadywanie, co mi jest.  Byłam ekstremalnie głodna. Non stop głodna, wszystko przez durne tabletki. Gdziekolwiek wychodziłam  brałam ze sobą butelkę wody, bo co z tego, że jadłam 30min temu. Dalej  byłam głodna. Zaczęłam jeść 5 posiłków dziennie. Po trzech miesiącach waga była mniejsza o 12kg. Walczyłam dalej, odłożyłam tabletki. Znowu inne, znowu problemy. Ale udało się, w końcu miałam swoje upragnione 74kg. Później udało się zejść do 71.6kg. I co dalej? No właśnie jak miałam 74kg i mniej to nie podobałam się sobie. Wciąż widziałam tłustą świnię. Zjadłam coś niezdowego, wystraszyłam się. Pojawiły się wyrzuty sumienia. Strach, w głowie tylko myśli znów będziesz grubą świnią. Ważyłam się, żeby odpędzić te myśli, ale widziałam, że ważę za dużo. No nic, wiedziałam, co z tym zrobić, w końcu robiłam to wielokrotnie. Zaczęło się. Znowu, mimo, że tak z tym walczyłam. Nie mogłam, po prostu nie  mogłam stracić tego wszystkiego. Była naprawdę cienka granica do tego, żebym znowu popadła w bulimię. Nie potrafiłam nad tym zapanować, a Ty? Ty nie potrafiłeś pomóc. W sumie przytyłam do 77kg, no może 78kg. Cała ta praca na marne. Nie wiedziałam znowu co się dzieje. Nie rozumiałam dlaczego. Wróciłam do domu, schudłam do 75kg. Zaczęłam ćwiczyć. Waga to jakieś 72kg. Brzuch? O wiele lepszy. A co widzę w lustrze? Tłustą świnię. Co z tego, że waga mniejsza, jak wyglądam jak monstrum. Okropnie gruba beka. Nie czuję się dobrze. Nie czuję się ładnie. Ktoś mówi, że schudłam? W porządku widzę, że schudłam, ale widzę też jakie mam cielsko. Jestem za gruba. Za gruba na wszystko. Na wyjścia, na sport, na zrozumienie. Ważyłam 80kg i kochałam siebie. Waże 72kg i nie mogę patrzeć na siebie. To jest nie tylko Twoja wina. Ważyłam 80kg i czułam się piękna, kobieca, seksowna. Teraz widzę, że chudnę, ale nie czuję się dobrze. Jest ok. Chociaż często w lustrze widzę tłustą świnię. 

Taki "list" wysłałam do chłopaka, chłopaka, z którym chyba nie chce mieć już nic wspólnego. Jednak dopiero niedawno zauważyłam jedną rzecz. Słowa ranią, owszem, ale dawanie pozwolenia na różne rzeczy jest przyglądaniem się jak ukochana osoba powoli się zabija. Otóż nigdy więcej mi nie powiedział, że jestem za gruba. Zawsze mówił, że jestem piękna, że mnie kocha, że to tylko ciuchy oraz, że facet na kości nie poleci. No w sumie taka osoba to skarb. Kocha nas za to kim jesteśmy, a nie jak wyglądamy, ale czy aby napewno? Do czego doprowadziły jego słodkie kłamstewka? Pozwoliłam sobie na przybranie dodatkowych 15kg. I w sumie nie było by to jakieś straszne, gdybym nie miałam już wtedy nadwagi 10kg. Wpadłam w otyłość. 25kg za dużo. Co się stało? Pojawiły się problemy zdrowotne. Bardzo dużo osób grubszych twierdzi, że społeczeństwo się z nich śmieje, że są nietolerancyjni. Ale to nie prawda. Doszło do tego, że nie można popatrzeć na osobę większą, bo już ktoś jest nietolerancyjny. A teraz zastanówmy się jak traktuje się osoby chude? Często są wyśmiewane, że są za chude. Często zazdrości się im, że mogą jeść dużo i nie tyją. Czy to naprawdę taka fajna sprawa? Co w momencie, kiedy chuda osoba nie może kupić sobie żadnych rzeczy, bo wszystko na niej wisi, nie może przytyć mimo tego, że je dużo? Widzimy tylko jedną stronę medalu. Coraz częściej spotykam się z tym, że osoby większe mówią, że są chore, mają problemy zdrowotne, tycie jest u nich rodzinne. Niestety w wielu przypadkach jest to ta sama choroba, która dopadła mnie - OBŻARSTWO.  I trzeba o tym mówić głośno. Zastanówmy się chwilę i pomyślmy co dało nam większego kopa, żeby zawalczyć o swoje ciało. Słodkie kłamstewka, że wyglądamy pięknie mając nadwagę czy wymowne spojrzenia, brak pasujących ubrań, pewnego rodzaju złośliwości? Byłam wściekła na chłopaka, że mi powiedział, że z wagą sobie nie poradzi. Zostało to we mnie. Dzięki temu mam siłę by walczyć. Ta radość, kiedy w końcu mieszczę się w spodenki, w których chodziłam 8-10 lat temu. Lekko brzuch wystaje, ale zmieściłam się. Ja wiem, że dużo osób jest wrażliwych, jednak kurcze otyłość to już coraz większy problem, trzeba o tym głośno mówić. Ostatnio słyszałam, że w Polsce co 2 osoba jest otyła. I teraz zastanówmy się nad jednym. Ile osób większych mijasz codziennie na ulicy? W jakim są wieku? Już nie ma czegoś takiego, że dzieci są chude. Niestety coraz więcej mamy małych "pączusiów". Dlaczego trzeba głośno o tym mówić? U mnie pojawiły się problemy z sercem, w tym puls w spoczynku w okolicach 120 uderzeń na minutę (!). Nie byłam w stanie wejść po schodach bez mroczków. Praktycznie mdlałam po wejściu na 2 piętro. Gdyby nie ta sukienka pewnie dzisiaj ważyłabym ze 120kg jak nie lepiej, bo w końcu ktoś mówił, że kocha mnie w każdym rozmiarze. Najśmieszniejsze jest w sumie to, że dużo osób z problemami zdrowotnymi walczy o swoje ciało, a leniuszki szukają kolejnej wymówki. W końcu to, że się zżarło ciasta w niedziele, tłuste obiady w tygodniu, miało się całkowicie ograniczony sport, bo przejść do lodówki i z powrotem to żaden wyczyn nie ma żadnego wpływu na wygląd, prawda? Nie piszę tego, żeby kogoś obrazić, a żeby pokazać swoje zdanie. To my jesteśmy kowalami naszego życia i to my decydujemy o tym jak wyglądamy. Jeżeli masz nadwagę to ok, nie musisz być chudy/chuda, ale róbmy to z głową. By nie przekroczyć tej cienkiej linii odgradzającej nadwagę od otyłości. By później nie było 30, 40 czy 50kg więcej. I płacz. Bo co wtedy? Wtedy to pot, łzy i mordercza droga do celu, do lepszego samopoczucia. 

27 marca 2018 , Komentarze (3)

Hej dziewczyny!  

Krótko i na temat. Miałam ćwiczyć nie ćwiczyłam ... nie mogę się jakoś zmotywować. Fakt waga waha się między 72.1 a 72.3 więc coś zleciało, no ale nie tyle ile bym chciała.  Mało tego przez ostatni czas w ogóle nic nie gotuję :< jestem taka zła na siebie ale nie chce mi się.  Uczelnia czasem od 9 do 18 ...  chłopak przychodzi z pracy po 17 czasem kolo 19 więc przeważnie wtedy coś jemy. Jestem zła na siebie, że tak zawalam. Myślę czy by sobie nie napisać aplikacji na androida, która będzie mnie motywować.  Chce coś takiego bezczelnego, żeby np były komunikaty "rusz dupe" może jakieś zdjęcia motywacyjne, jakieś sprawdzone ćwiczenia itp. Może też macie taki problem jak ja i spodobałaby wam się taka aplikacja. Macie jakieś pomysły co by można było dodać,  żebyśmy się zmotywowały? Niestety na razie pisze tylko na androida. 

18 marca 2018 , Skomentuj

Dzisiaj króciutko, żeby nie było, że zapomniałam. Nie ważyłam się bo mam swoje dni teraz, więc waga jest dosyć ciekawa. Z ćwiczeniami znowu  odpadłam - jestem taka zła na siebie. Czwartek, piątek i sobota bez. W piątek wiozłam psa na rowerze 4,5 km od domu - pogoda była okropna. Fakt razem z koszykiem ważyli jakieś 8 kg, no ale jednak było ciężko. W sobotę zrobiłam wg aplikacji Samsung Health około 19 km - zwiedzanie w Krakowie odbyło się nóżkami :D W ciągu tego tygodnia wychodziłam na razie 87801 kroków, no ale jeszcze czeka mnie spacerek z pieskiem. W czwartek miałam uczelnie do późna plus spotkanie dodatkowe i jakoś tak wyszło, że nie dałam rady poćwiczyć. Zobaczymy jak wyjdzie z dzisiejszym treningiem. Muszę znaleźć codziennie czas na ćwiczenia, a czasami jest ciężko. Wczoraj dużo grzeszków było i aż boję się stawać na wagę. Zobaczymy w następnym tygodniu. Zaznaczam sobie w kalendarzu, w które dni ćwiczyłam, żeby później porównać efekty ćwiczeń. Pamiętam o tym, żeby je udostępnić, jak faktycznie przyniosą jakieś efekty, ale to wciąż sprawdzam. 

11 marca 2018 , Skomentuj

Hej hej :D 

dawno mnie tutaj nie było, ale to wszystko przez to, że trochę czasu nie było, a ja przyznam się szczerze nie robiłam nic dla odchudzania. Jadłam różne rzeczy w dużych ilościach. Czy przytyłam? Tak, ale to tylko wtedy jak nie jadłam regularnie po określonej ilości posiłków. Czy dużo mi przyszło kg? Otóż nie. Moja waga przeważnie wahała się pomiędzy 72 a 75kg. Teraz jest okres zimowy i nie chce mi się za bardzo pić tyle płynów ile powinnam - wiem, że to duży błąd no ale nie mogę się zmusić. Odeszłam od 5 posiłków dziennie - czasami po prostu nie mam na to czasu, ale dbam o to, żeby minimum te 3 były. Nie ćwiczyłam nic przez ten okres. Nie chciało mi się. Jedyne co to z psem wychodziłam, jednak na krótsze spacery a to wszystko spowodowane było pogodą (zimno). Aktualnie moja waga wynosi 72,89kg (pomiar z dzisiaj), gdzie wczoraj była wegańska pizza oraz dużo ciast - świętowaliśmy dzień mężczyzny. Nażarłam się tak, że mnie brzuszek bolał ;(. W końcu zrozumiałam, że do celu muszę włączyć jakieś ćwiczenia. Zaczynam wykonywać ćwiczenia, które znalazłam kiedyś na facebooku. W lutym przez parę dni je wykonywałam i zauważyłam pewną zmianę w sposobie leżenia na mnie spodni. Jednak nie jestem do końca pewna, co spowodowało tą zmianę, dlatego postanowiłam, że teraz będę je regularnie robić i opisywać swoje spostrzeżenia - jeżeli zmienią moją sylwetkę to Wam tutaj je podrzucę. Postanowiłam również, że postaram się wrócić do regularnego pisania raz w tygodniu (przeważnie sobota lub niedziela). 17 marca na pewno nie umieszczę wpisu, bo jadę wtedy z chłopakiem do Krakowa (udało mi się kupić bilety w cebulowej cenie - 4zł w dwie strony za 2 osoby :D ). Co do jedzenia. Zmieniła się u mnie strasznie kaloryczność. Zjadam jakieś 2 tysiące kalorii, ale nie grubne. Pozwalam sobie na dużo rzeczy - czasami aż za dużo. W zeszłym tygodniu ze 2 razy byłam na kebabie z frytkami plus raz pizza. Waga wahała mi się między 72,6 a 73 - także mały skok przy takiej ilości fast foodów. Mój żołądek jest teraz jak zegarek. Sam się dopomina o jedzonko. Dzisiejszy dzień tj. 11 marca 2018r. traktuję jako pierwszy dzień rozpoczęcia walki o swój wygląd. Zdjęcia już zrobiłam, pomiary też - chcę zobaczyć jaki będzie rezultat za miesiąc, później 2. Co do siłowni to się jeszcze nie przekonałam tzn. z jednej strony bardzo bym chciała na nią chodzić zaś z drugiej nie wiem czy znajdę czas. Jeżeli ktoś kto czyta ten pamiętnik też się zastanawia nad tym czy warto kupować karnet na siłownie to może niech zrobi tak jak ja. Postawi sobie jakiś cel = ćwiczenia. Będzie je wykonywał przez miesiąc i zobaczy, czy po miesiącu faktycznie dalej ma ochotę na więcej ćwiczeń, czy sprawia mu to przyjemność oraz czy jest w stanie wygospodarować odpowiednią ilość czasu. Bo w końcu po co płacić za coś z czego się nie skorzysta? Często spotykam się ze znajomymi, którzy mają karnet, ale z niego nie korzystają. Nie rozumiem po co coś takiego. Płaci się w miesiącu po 80-90zł tylko po to żeby raz pójść na siłownie. Trochę słabo. Teraz i tak zmienia się pogoda więc można wyciągnąć rower i pojeździć. Gwarantuję, że jest o wiele lepsza zabawa niż na siłowni. Te momenty, kiedy musi się wyminąć wszystkich pieszych, którzy nie reagują na dzwonek lub idą ścieżką rowerową. Aż ma się ochotę rzucić soczystą k**wą. To dodaje kopa, bo będąc wkurzonym zaczynamy szybciej pedałować. Oczywiście nie tylko zdenerwowanie lepiej wpływa na nas. Kontakt z otoczeniem, możliwość pozwiedzania. Czemu by nie zamienić auta/autobusu na dojazdy do sklepu/pracy. Są różne koszyki na rower, do których z pewnością zmieszczą się zakupy  o ile nie jest ich za dużo (jak np. 5 butelek po 5l wody) :p. Uważam, że chodzenie na siłownię tylko po to, żeby poćwiczyć na rowerku lub pobiegać na bieżni mija się z celem. Dlaczego? A no właśnie dlatego, że to wszystko można zrobić na świeżym powietrzu, można też kogoś poznać, bo niestety w tych czasach ludzie się tylko mijają i nic miłego sobie nie powiedzą. 

Także miało być krótko, nie wyszło... Pojawię się z wpisem sukcesów i porażek 18 marca. A do tego czasu skupię się na ćwiczeniach! (puchar) Trzymam kciuki za wszystkie osoby, które walczą. Mam nadzieję, że już niedużo pozostało do Waszego ukochanego celu. Nie poddawajcie się tylko walczcie, bo nie robicie tego dla kogoś, a dla jedynej osoby, z którą spędzicie całe życie, czyli siebie. Niech każda z Nas lub każdy stanie na swoim podium w niedługim czasie - tego sobie i Wam życzę. (puchar)

5 grudnia 2017 , Skomentuj

Hej dziewczyny!  (zakochany) Normalnie co za świństwo - wpis robiłam dzisiaj z telefonu i pokazało mi na początku tylko "Hej dziewczyny!" ale po chwili doczytał się cały post, jednak teraz dzięki komentarzowi Greta35 ogarnęłam, że jednak wpis się nie pojawił. Dziękuję za zwrócenie mi na to uwagi :* Teraz już przechodzę do właściwej części. Nie napisałam w niedziele, bo się rozchorowalam i nie mam za bardzo ochoty na nic. Dzisiejszy post będzie ostrzeżeniem. Taki sam dodałam na jedną grupę wsparcia na Facebooku.  Chciałam was ostrzec bo zdaje sobie sprawę, że jest pełno takich osób jak ja, którym często pojawiają się jakieś posty na Facebooku reklamujące zdrowe odchudzanie. Przedwczoraj wpadłam na post z detoksem - kobieta prosi o lajki lub komentarze i ma się odezwać do każdego.  Jak to ja musiałam spróbować.  Na początku pięknie pięknie,  atmosfera kolezenska,  jest się dodawanym do grupy na Facebooku, z którą należy się zapoznać.  Jest pełno zdjęć dziewczyn, które schudły,  tylko tak trochę nie mogę uwierzyć w zdjęcia - a mianowicie na jednym zdjęciu babka jest bardzo chuda i pisze ze waży tam 59kg na drugim jest prawie 2 razy większa a waga to tylko 66. Jedna niby schudła 70kg ze 120 (co uważam za dosyć niemożliwe zwłaszcza ze ich program trwa 4 miesiace). Jak juz w temacie programu po zapoznaniu się z grupą jedna pani pisze 7 punktów programu z których dowiadujecie się tylko ze będzie detoks 1 tydzień i zmiana odżywiania przez 8 tygodni. Wiadomości są przeklejane do każdego.  Wymaganiem uczestniczenia w tej szopce jest zapłacenie miesięcznie 210zl za koktajle, które mają zastąpić 1 posiłek dziennie. I tutaj dowiadujemy się ze jednak program trwa 4 miesiące nie 8 tygodni. Co do przepisów na posiłki to niby są tworzone przez dietetyka, ale w to wątpię bo jak pytałam czy są indywidualnie dobierane to się dowiedziałam ze nie.  Mało tego jak ktoś czegoś nie może to ma wala i sam musi sobie wymienić (co tam z kalorycznoscia, kto by na to patrzył :D ). Jak rezygnujecie to dostajecie chamska wiadomość "juz nie chcesz schudnąć? ". Także podsumowując uważajcie na oszustów i nie dajcie się omamic. One dodatkowo rozprowadzaja jakieś tabletki i żelki w których są warzywa i owoce - ciężko wywnioskować co bo na grupie jest głucho o tym (tylko wspomniane) a posty komentują głównie administratorki i moderatorki. Najgorsze, że wpadłam tam na jakąś kobietę, która podaje te specyfiki swojemu dziecku, bo żelki zawierają 30 owoców.  Jest niestety pełno takich komentarzy. Mam nadzieje, ze są falszywe. Posty na grupie są dobrze chronione wiec nie można napisać tego co się chce, co się uważa - ma być wszystko pięknie pokazane, że to działa.  Błagam was, jakbyście wpadły na takie pieprzenie to nie dajcie sie nabrać - nie ma sensu! Nie warto iść na skróty i dawać się omamic jakimiś produktami. Juz kiedyś podjęłam odchudzanie z natur hause (o czym pisalam w innym poscie) i było do dupy - co tydzień 100zl na produkty, jak czegoś się nie lubi to i tak się dostanie w jadłospisie.  Chudlam bo  jadłam połowę porcji wiec leciało 3kg na tydzień - o zgrozo teraz bym się zastanowila nad takim spadkiem.  Jak jadłam wg diety to 0.3 na tydzień spadło.  Wiem co mówię - da się schudnąć bez diet na zmianie nawyków.  Jestem zlym przykładem na zdrowe odchudzanie bo wiele grzeszkow u mnie występuje no ale jednak od 4 lipca 2017r. zmieniłam swoją wagę z ponad 93kg na 73.5. Wciąż coś leci ale już powoli. Wcześniej był spadek średnio kilo na tydzień teraz kilo na 2 tygodnie z tym ze nie ćwiczę i mam napady na słodkie lub słone.  Ogólnie teraz z rana się zwazylam to waga pokazała 73.2kg, wczoraj było 73,47 a przedwczoraj 73,27. Dla mnie najważniejsze jest to, że małymi kroczkami idę do celu. 

Jak juże na wstepie pewnie zauwazylyscie należę do pewnej grupy na fejsie, gdzie jest dużo wsparcia od osób,  które czasami nawet się nie znają - nie wolno tam pisać wiadomości prywatnych, bo za to dostaje się żółta kartkę.  Ogólnie osoby tam wspierają się,  dziela sie swoimi osiągnięciami oraz wrzucaja różne przepisy a także pytania. Uprzedzając komentarze o link do grupy postanowiłam go tutaj umieścić. 

https://vitalia.pl/groups/479295349071071

Wybaczcie za błędy, pisze na telefonie i mi niektóre słowa przekręca. Najważniejsze w tym poście jest to, żeby ostrzec przed oszustkami. Bardzo chamsko żerują na niewinnych osobach, które zrobią dużo rzeczy żeby schudnąć.

19 listopada 2017 , Komentarze (8)

Ostatnio nie mam czasu na wpisy (szloch) nie wyrabiam się z pracą inżynierską i innymi zajęciami plus do tego doszły mi wizyty u ginekologa przez co jestem strasznie zabiegana. Masakra z ginekologiem - dostałam kolejne tabletki, na które nie reaguję ciekawie :< Wcześniej miałam Visanne, które spowodowały prawie 60 dniowy okres (współczuje chłopakowi, który dzielnie znosił moje dziwne i nowe wahania nastroju), teraz mam inne, po których tylko bym spała. Normalnie czuję się jak królik doświadczalny, na którym sprawdza się tabletki. Jeszcze, żebym wiedziała co mi dolega to by było super... No ale do rzeczy. Dzisiaj postanowiłam opublikować zdjęcia :) Piesek już z nami zamieszkał, ale trafił się straszny śpioch - nic tylko ziewa i śpi. Jest motywacja, żeby wyjść na spacer i to duża, mimo, że nie ma pogody to wie się, że trzeba. 

Pomiar                    Było:                     3 miesiąc:                   Jest:                   Różnica:

waga                         93                            77,64                        74,54                      18,46   
szyja                         36                             33,5                          32,5                         3,5
biceps                       32                             26,5                          26                            6
biust                        119                           101,5                          97,5                       21,5
talia                         102                             82,5                          78,5                       23,5
brzuch                     112                             90                             82,5                       29,5
biodra                      114                             98,5                          95,5                       18,5
udo                            59                             50,5                          49,5                         9,5
łydka                         39                              35                             34,5                         4,5

Wrzucam pomiary od początku jakie były (było - 4 lipiec 2017r.), 3 miesiąc oznacza pomiary po 3 miesiącach zmian, jest dotyczy aktualnego dnia czyli 19 listopada 2017r. Różnica wyliczona na podstawie danych z było i jest. W przeciągu takiego okresu udało się zrzucić 18,46kg oraz 116,5 cm.:D W porównaniu między październikiem a listopadem jest mała zmiana, bo w kilogramach schudłam o 3,1 kg, za to więcej poszło centymetrów, bo różnica między październikiem a listopadem to 21,5cm. Teraz chudnę wolniej, ale dużo tutaj mojej winy. Czasami mam problem z regularnością posiłków, zjadam chipsy, czekoladę i takie różne niedozwolone rzeczy. Raz była pizza na kolację - dokładnie 11 listopada - byliśmy ciekawi, czy serio da się zamówić przez Messengera - otóż dało się. Powiem szczerze, że ogólnie była dobra tylko czegoś mi brakowało. Brakowało tego, co jest w domowych potrawach. Doszliśmy do wniosku, że kolejna pizza, jaką zjemy będzie już tylko domowa. Znalazłam czas na napisanie tego tylko i wyłącznie dlatego, że mam kilka błędów w inżynierce i potrzebuję odpocząć od kodu. Nie przeszkadza mi mały spadek wagi :p najważniejsze, że małymi kroczkami przesuwam się do przodu - głodna też nie jestem. Wiem, że nie odżywiam się tak jak należy, ale to chyba chodzi bardziej o to, żeby jeść to na co ma się ochotę i widzieć efekty, a nie zadręczać się dietami i marzyć o powrocie do dawnego jedzenia. Z niektórych gotowych produktów takich jak krokiety i pierogi od "U Jędrusia" nie mam zamiaru rezygnować - jak dla mnie są pyszne. Niektóre fast foody wolę sama zrobić, mam wtedy pewność, co się w nich znajduje. Zmiana w wadze jest słaba też ze względu, że w ogóle nie ćwiczę - nie mam czasu, albo jestem śpiąca i tak w kółko. Dzisiaj po raz pierwszy się zmierzyłam od dawna - spisałam wyniki na kartce i podczas wpisywania na Vitalię nie mogłam uwierzyć, że aż tyle centymetrów uciekło. Super niespodzianka ! 

Mam też kilka zdjęć do porównania :) nie wiem kiedy znowu napiszę, pewnie coś koło 2 tygodni, raczej wątpię, że się wyrobię na kolejną niedzielę. Po za tym teraz nie ma aż takich spadków. Gdzieś pogubiłam zdjęcia z czasów, kiedy te spodnie nie dały się zapiąć. Delikatna różnica, ale zawsze coś ;)


5 listopada 2017 , Komentarze (2)

Kurcze trochę mnie tutaj nie było. Po tygodniu naukowym, gdzie był ten nieszczęsny konkurs programistyczny, a na nim pełno pizzy nie miałam na nic czasu. Teraz w sumie też nie mam, bo jeszcze pełno rzeczy przede mną - między innymi inżynierka, referat i raport. Znalazłam odrobinkę czasu na napisanie tutaj, jednak z podsumowaniem miesiąca muszę trochę poczekać. Oczywiście ze względu na ten konkurs rozleniwiłam się przez tydzień i jadłam różne rzeczy, co tydzień temu spowodowało pokazanie się wagi 76,5kg. Powolutku wróciłam do normalnego jedzenia, wczoraj rano waga pokazała 74,94kg, dzisiaj już więcej bo 75,34kg. Różnica ta jest spowodowana tym, że sobota była dość intensywna przez co nie miałam czasu dużo pić, no i niestety kolacja wypadła koło 21:30 (ŹLE - zawsze jem do 20). Duża ilość pizzy, pączki na warsztatach i różne przyjemności nie spowodowały dużego wzrostu wagi w skali tygodnia. Oczywiście wiadomo, że należy się pilnować. Spodnie, w które nie wchodziłam o rozmiarze 38 dzisiaj normalnie założyłam i w nich chodziłam. Mam zdjęcia przy jednej próbie założenia tych spodni, prawdopodobnie zdjęcie jest z października, więc jak tylko znajdę więcej czasu to dodam zdjęcia. Te 3 tygodnie były strasznie czasochłonne, ponieważ staramy się o pieska ze schroniska i chcemy dograć wszystko tak, aby było jak najlepiej. Wszystko zamówione, w tym karma 14kg (nie wiem gdzie będę to trzymać, bo psiak waży niecałe 7kg). Czekamy tylko już na przyjście szelek i smyczy i tutaj, jeżeli ktoś ma jakiekolwiek zwierzątko to mogę polecić sklep pupilo.pl, w którym znajdziecie bardzo tanio różne rzeczy - karma, suplementy, akcesoria itp. Ostatnio szukałam czegoś taniego i w końcu chłopak znalazł. Różnice są kolosalne, za szelki norweskie i smycz zapłacę 37,51, a w zoologicznych cena była od 40 zł w górę za szelki. Jeżeli w jakimś mieście jest netpunkt morele to przeważnie wysyłka jest darmowa :) Dla królika kupiłam kolby z Vitapolu za około 3,5 za opakowanie, normalnie w najtańszym zoologicznym płacę między 5 a 5,5zł. Chcemy pieska, żeby zmotywować się do ruchu i wczesnego wstawania. Przyznaję, że przez te 3 tygodnie w ogóle nie ćwiczyłam i czuje się z tym źle, no ale jakoś nie mogę się zmotywować, a jak już jestem chętna to mam  dużo na głowie i z czegoś muszę zrezygnować. Ze względu na to, że piszę w końcu wpis to nie chcę tracić już więcej czasu na pomiary, dlatego opóźnione pomiary wraz z wagą postaram się zaktualizować w następną niedzielę lub szybciej. Także trzymam za wszystkich kciuki w odchudzaniu no i uciekam do pisania :)

15 października 2017 , Komentarze (2)

Dzisiaj krótszy wpis :) Trochę pozwoliliśmy sobie z jedzeniem w tym tygodniu. Nie chciało nam się gotować to braliśmy kotlety przygotowane i je jedliśmy. Do nich coś musi być dorzucane, bo są w smaku delikatnie tłuste. Więc tak minęła niedziela, poniedziałek - po jednym kotlecie na wieczór i wtorek 2 kotlety na obiad. Dodatkowo we wtorek przyszli znajomi, więc kolacja przeciągnęła się aż na 22 ;( Plus jak to wiadomo, jakieś chipsy. W środę jak się zważyłam to wyszło 77, czyli przytyłam około 0,6kg. Od środy powrót do jedzenia o określonych porach oraz robionego przez siebie i dzisiaj już było 75,97. Przymierzyłam spodnie, które mi zostały jako ostatnie w Rzeszowie do mierzenia. W tamtym tygodniu nie zapinałam jednego guzika, w tym tygodniu wszystkie są zapięte. Robię zdjęcia, jak w końcu brzuch przestanie mi tak strasznie wystawać z tych spodni to wrzucę dla porównania. Muszę poprosić mamę o wysłanie mi spodni, w które nie wchodzę. Bardziej poprawia mi humor wejście w jakieś spodnie niż zobaczenie małego spadku wagi. Jestem również już po 11 treningach Slim Fit - jak na razie efekty są słabe, ale nie ma co oczekiwać, że po tak małej ilości efekty będą super :Dnajwiększy postęp jest w udzie i łydce, reszta prawie się nie zmienia. Następny pomiar i wpis zrobię w sobotę, ze względu na to, że od soboty bierzemy udział w konkursie 24godzinnym i nie będzie dostępu do wagi:p Ogólnie jestem w miarę zadowolona ze względu na to, że normalnym jedzeniem udało mi się schudnąć kilogram od środy, a z drugiej strony mam do siebie żal, że nie upilnowałam godzin i rodzaju jedzenia w niedziele, poniedziałek i wtorek. Gdyby nie to waga mogła by być inna. Ale to nic. Najgorsze przede mną (szloch) 24-godzinny konkurs, pełno pizzy i innych pyszności. Obawiam się, że przytyję, no ale pewne rzeczy wymagają poświęceń. 

8 października 2017 , Komentarze (8)

Dzisiaj trochę słów o tym dlaczego udało mi się schudnąć. Nic dziwnego, bo moje wcześniejsze żywienie było totalną porażką. Potrafiłam wstawać koło godziny 11-12, śniadań nie jadłam, bo po prostu ich nie lubiłam. Obiad był w okolicach godziny 17, po czym kolacja koło godziny 21. Czasami jadłam tylko jeden posiłek, czyli obiad koło 20, bo byłam na zajęciach, nie chciało mi się robić, lub czekałam aż chłopak wróci z pracy i zjemy razem. Mało tego często było tak, że ze względu na dużą ilość zajęć nie chciało mi się gotować więc chodziliśmy na kebaba, bo tanio i szybko można było go dostać. Na kolację, żeby jakoś się nie przemęczać robiliśmy frytki oczywiście na oleju. Ze względu na pewne sprzeczki między rodziną chłopaka a mną radziłam sobie z tym zajadając słodkie i słone przekąski. Oglądanie filmów = koniecznie chipsy i to nie jedna paczka, a dwie. Nauka jakiegoś przedmiotu? Owszem, ale z jakimiś przekąskami niezdrowymi. I tak dobiłam z 80kg do 93kg. 80kg nabiłam ze względu na załamanie, jakie towarzyszyło mi po uszkodzeniu kolana i bujaniu się z operacjami przez 5 lat (w sumie 5 operacji :/) . Od ostatniej operacji minęły 2 lata, nie mogę wielu rzeczy robić, ale postarałam się z tym jakoś pogodzić, już nie rzucam się na coś słonego czy słodkiego, żeby zajeść smutki. To nie ma sensu. Pomogło mi zmienienie posiłków z 1 czasami 2 na 4-5. W okresie letnim zaczynałam z 5 posiłkami, po czym przeszłam na 4. Teraz zaczyna się okres jesienny, gdzie jest już zimniej i częściej jestem głodna. Nie walczę z tym, wróciłam do 5 posiłków. Cały ten tydzień to było 5 posiłków dziennie o określonych porach (8, 11, 14:30, 17:30 i przed 20). Nie liczę kalorii, bo się tym nie przejmuję. Jem tak, aby być najedzoną, ale absolutnie nie przejedzoną no i wiadomo nie głodną. Zaczęłam też dużo pić wody, staram się, żeby to było co najmniej 0,03l na 1 kg masy ciała. Co do jedzenia to owszem patrzę na kalorię, ale tylko tak mniej więcej - np. sprawdzałam ile ma kalafior lub fasolka szparagowa i wiedziałam na co dodatkowo mogę sobie pozwolić, żeby nie było danie zbyt kaloryczne. Często do obiadu używam papryki konserwowej lub ogórki kiszone, a czasami kapustę kwaszoną. Te produkty mają bardzo mało kalorii w 100g, a można się nimi najeść. Oczywiście co to byłby za tydzień, jakbym nie nagrzeszyła :DPrzyznaję się do tego, ale nie uważam tego za straszne grzeszki. Nigdy nie pisałam, że mój sposób jedzenia jest bardzo zdrowy. Nie jest to również dieta. Staram się odkryć swoje ciało i żyć w zgodzie z nim. Jak mam na coś ochotę to to zjem, ale w granicach rozsądku. W tym tygodniu w piątek był film i chipsy serowe (Lays) oraz sałatka warzywna z majonezem na śniadania. W tym moim odżywianiu podoba mi się to, że nie muszę się katować dietetycznymi produktami, bo i tak chudnę. Tydzień minął 1 października moja waga wskazywała 77,6kg natomiast dzisiaj waga ta wynosi 76,44kg. Jestem coraz lżejsza, mieszczę się w większość ciuchów, w które nie wchodziłam. Widać po mnie różnicę, co ostatnio powiedziała babcia chłopaka, która nie widziała mnie z 3 miesiące. Zapytała się czy zamknął mi lodówkę. Do moich grzeszków mogę dodać użycie nutelli do omletu oraz masła orzechowego. Masło orzechowe jednak trochę się broni ze względu na fakt, że nie kupiłam gotowe a sama zrobiłam ;)

A teraz troszkę zdjęć - niestety nie robiłam na bieżąco, bo nie chciałam, żeby to zdjęcia pokazywały moje osiągnięcia, a ubrania. Dla mnie celem było zmieszczenie się w jakieś spodnie. I tak mam kilka par spodni, które były w różnych rozmiarach. Z 7 nie wchodzących zostały mi 2 pary, przy jednej troszkę mi boczki wystają, więc jeszcze ich nie noszę ze względów estetycznych, druga para prawie się już zapięła. Są zapięcia po bokach - po 2 guziki. W tamtym tygodniu zapięłam już obie strony na dolne guziki - zostały mi tylko 2 górne. Dzisiaj ich nie mierzyłam, myślę że za jakieś 2-3 kg będę w nie wchodzić. 

Śniadanko z dzisiaj (omlet z dwóch jaj, dżem truskawkowy, nutella i masło orzechowe)

Taaa oto ja i próba wciśnięcia się w spodnie - waga coś około 89kg, później przytyłam do 93kg. Spodnie będą założone przy wadze z zeszłego tygodnia (z 1 października, czyli 77,6kg) na kolejnych zdjęciach. 

Zdjęcie z 1 lipca 2017r - waga 93kg (WINNA!) Widać to po piersiach, które rozmiar mają straszny plus po brzuchu, który wystaje. Nie mam niestety lepszego zdjęcia, bo jednak ważąc tyle nie podobało mi się moje ciało, więc starałam się unikać zdjęć. 

Spodnie, które były na zdjęciu z lustrem - powoli robią się za duże (zdjęcie z 1 października 2017r.) 

A tutaj luz jaki jest w tych spodniach, niestety bez paska już się nie obejdzie, ponieważ podczas próby podbiegnięcia gdziekolwiek spodnie mi spadają z tyłka. 

Mam też jeszcze zdjęcia do porównania sylwetki ( w dwuczęściowym stroju), ale je wrzucę dopiero jak będzie różnica 10kg między tymi zdjęciami, a aktualną wagą, czyli przy 74kg porównam takie zdjęcia. Staram się jakoś ćwiczyć - Ewa Chodakowska dała mi taki wpierdziel,  że dopiero od środy mogłam zacząć. Nie odpuszczam w tym tygodniu 4 treningi za mną, w tamtym tygodniu 2, w sumie 6. Po każdym wykonaniu Slim Fit leje się ze mnie pot. Dziękuję wszystkim osobom za wsparcie oraz za rady co do biustonoszy - babeczki jesteście kochane (zakochany) Przyznaję się bez bicia, że nie miałam czasu poszukać (udzielanie korków, pisanie inżynierki, uczelnia itp.) Ledwo znajduję czas na wpis na Vitalii :p, ale nie odpuszczę. Zaszłam daleko i za tydzień na bank podzielę się swoimi przeżyciami, porażkami lub sukcesami :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.