niestety
nie potrafię się pozbierać. Nie ważę się. mam doła znów jakiegoś. Rzadko piję, ale wczoraj naszła mnie taka ochota, że miły wieczór z mężem i poszła butelka cytrynówki. Głowa boli dzisiaj cały dzień:((((( A mówił mi że już wystarczy....ale się uparłam i pewnie nie spojrzę przez rok na taki napoooj...
w pracy mamy problem., w domu nie potrafie się powstrzymać przed zarełkiem, wrrrrr nie napiszę ile zjadłam bo niejedna z Was miałaby to przez tydzień w jadłospisie...
siły potrzebuje, dlaczego przedtem nie miałam problemu? umiałam się zmotywować i cieszyło wszystko? Skąd mam ja wziąć??
Przecież wiem, że potrafię, wiem że się da...
I wielkie g....z tego mi wychodzi.
Brak mi slow jaka jestem na siebie znowu zła:(((
:)
wtorek minął bez zastrzeżeń.
zjadłam niewiele, zgodnie z MM, poćwiczyłam 30 min na stepperku, kolano już nie boli:) a jak zaczynałam chodzić to bolało...
wiecie co..
Napiszę Wam coś. juz bardzooooo daaaawno temu, chyba w 2005 roku kupiłam książę "Jak szybko schudnąć" Ursuli Summ...
I tam pani pisze, że najlepsze efekty w odchudzaniu są wtedy, gdy ubywa księżyca. najlepszy wtedy czas, żeby zacząc odchudzanie. Poza tym pisze, że w zależności od fazy księżyca i w jakim znaku się on znajduje rożne potrawy inaczej na nas działają:) Wtedy jak to czytałam to popukałam się w czoło i książkę włożyłam w ciemny kąt. Teraz mi wpadła do ręki, przejrzałam, sprawdziłam fazy w necie, bo w książce już nieaktualne i wychodzi mi, że ziarenko prawdy w tym się ukrywa:)
pisze też o diecie rozdzielnej, która bardzo pasuje do mojego MM:)))
gdyby tak się zastosować, to ciekawe czy można by wspomóc tym moją dietę? ale to trzeba sie poświęcić, szukać faz, ustalać potrawy, za dużo pracy chyba...Najważniejsze to w odpowiednim momencie zacząć przygodę z odchudzaniem. Muszę jeszcze sprawdzić jak była faza 25 stycznia:)))
Dzisiaj tez jest fitness w wodzie ale nie mam z kim jechać, a samej to tak nijako:)
Miłego dnia, walczymy dalej!!!!
poniedziałek zaliczony
jednakże z grzeszkiem sporym....
zjadłam ponad Mm - owe żarcie dodatkowo bułkę kajzerkę z kotletem bez panierki...
no i princessa kokosowa też się zaplątała...
Ale mam nadzieję, że spaliłam to na moim aqa fitness:)))
Ale od teraz staram się być grzeczna, tylko nie potrafię się zmusić dopicia dużych ilości wody:/
Jutro przeproszę mojego stepperka i myślę że będzie ze mną współpracował. Gorzej z moim kolanem... może zechce współpracować...Wczoraj mnie bolała noga w śródstopiu na podbiciu chyba tak to się nazywa, a dzisiaj w kolanie znów.. Starość nie radość...
Moja młoda jedzie jutro do Zakopanego na dwudniowa wycieczkę, spakowana już jest, rano startują:)))
A ja mam masę spraw urzędowych do załatwiania, może się wyrobie przed pracą.
Po południu logopeda z młodym, i tak mija dzień za dniem...
przesuwam ważenie na piątek. Kara musi być ...
Niestety...
...
niedzielka słoneczna, pięknie jest u nas:)
Sobota bezgrzeszna:) niedzieli jeszcze nie chwale...
dzisiaj na zakupki czmycham, z basenu wczorajszego nic nie wyszło, zostaje jedynie stepper na dzisiaj...
potrzebuję kupić tel stacjonarny, bo mi burza w wakacje spaliła bezprzewodowy...
I tak rozmawiam plącząc się w kabel:)
Buziaki i dietkujcie kochane:))))
boli główka.....
oj boli...
wczoraj wieczorem spotkanie integracyjne w pracy no i ciacho jak zwykle wszamałam. I sporo winka przy okazji też...
Wprawdzie czerwone dozwolone ale nie w takich ilościach..
cierp ciało...
nie ważę się za karę, dopiero we czwartek stanę.... miałam takiego lenia, że w ogóle nie ćwiczyłam w tym tyg...
dzisiaj jadę z Młodą do kosmetyczki, może jakieś zakupki po drodze zrobimy, po południu ogarniam chałupkę i błogie lenistwo. Może basen? pomyślę jeszcze. Cienko to widzę , może głowa przestanie.
poza tym dieta ok.
bez tytułu
Dziękuję Wam, że jesteście ze mną w dobrych i złych chwilach. Miałam nie wiedzieć czemu, kilkudniowe załamanie, nie mogłam się pozbierać. Już się dzisiaj zebrałam, to zaraz weekend i pewnie znów nawalę...
dzisiaj 100% dietetycznie.
wysiłku fiz zero, pomijając ganianie w przedszkolu za dzieckami:)
dzisiaj mój Młody Siedmioletni miał otrzęsiny w szkole, była super zabawa i dla dzieci i dla nas...
zważę się dopiero we środę w przyszłym tyg...
na razie idę kąpać młodego, bo dopiero co wróciliśmy i trzeba zmyć z siebie Bohomazy Osoza z twarzy a potem uzupełniać kronikę...
Jutro na 7 do pracki, lubię piątek, mam do 12, więc zaczynam weekend wcześnie:)))
:(
dzisiaj wpisu nie będzie, bo ile można o swojej głupocie pisać...
i obiecywać i nie dotrzymywać słowa...
..................................................
..........
jakaś nieopanowana tęsknota mnie dopadła....
Normalnie byłam na tym fitness wymęczona jestem, ale jakoś tak mi smutno....Wiem dlaczego i muszę to napisać.
Myślałam cały dzień. Dzisiaj mija druga rocznica śmierci mojej siostry, a dziewiąta taty, zabrał moja siostrę w swoją siódmą rocznicę...i tak myślę, jakby było jakby byli...
Wczoraj byłam na cmentarzu, jesień zawsze tak smutno mi się kojarzy i spadające kolorowe liście, tańczące pod kołami zawsze chwytają za gardło...
Misia nie ma, nie ma z kim pogadać o tym. Może chociaż jak napisze to mi lepiej będzie?
...
no bo tak sobie siedzę i myślę...
ile to się trzeba natrudzić, ile nakombinować, żeby jako tako wyglądać...Ile razy odmawiać wtykającym jedzonko z troską (czyt: Babcia)albo z zazdrością (czyt: tesciowa albo koleżanki w pracy: Nic cie nie będzie od jednego pączka itp..) a skąd na to brać silę?
Ale za to jak są efekty to cieszy i motywuje bardziej:)
U mnie jak sie można było spodziewać, waga 74,4 czyli 1 kilo w górę od najniżej zanotowanej, ale to było do przewidzenia, że po szybkim spadku poszła w górę. Nie przejmuje się tym zbytnio. Wczoraj było prawie dietetycznie, skusiłam sie tylko na 1 kawałek ciasta i 1 łyżkę sałatki ziemniaczanej. Poza tym zielona herbata i warzywka z wędlinką były.
Możecie być ze mnie dumne:)
A czeka mnie ciężki tydzień... Oj bardzo ciężki....Postaram się chociaż do południa na minutkę zajrzeć tu, chociaż nie będzie łatwo....dzisiaj rada ped, jutro szkolenie rady ped, środa msza rocznicowa, czwartek otrzesiny Młodego, piątek spotkanie integracyjne z rodzicami z rady rodziców.... A podobno nauczyciele mają tylko 18 godz pracy? w przypadku przedszkola 25, a ile jeszcze w domu trzeba robić? codziennie na zajęcia się przygotować, szukać i szperać ciągle w książkach i w necie? Przygotowywać pomoce i dekoracje? Nie myślcie że narzekam, bo ja kocham moją prace i nie zamienię na nic innego, tylko teraz mam taki czas że nawet z Młodym lekcji nie będzie kiedy odrobić. Pracowałam kiedyś w księgowości i wiem jak to wygląda z drugiej strony, każda praca ma swoje wady i zalety:)
Ale się rozpisałam, ho ho
A dzisiaj miał być mój fitness i jak spotkanie będzie dłużej to nic z tego nie będzie:(((
A teraz czmycham na strych robić porządki w starych szmatkach, potem stepper może zdąże, kąpanko i do pracy na 12:)
Miłego poniedziałku Słoneczka:)
spowiedż niedzielna:)
Impreza wczorajsza się udała, zabłysnęłam wagą przed znajomymi przyjaciółki, miło było i super się bawiliśmy:) ale jak to ja normalnie kawałek zjadłam lazanii, bo jak się okazało - kiełbasek nie było w ogóle...A laznia specjalnie dla mnie, Kocham za to moja Ewcię:)) Zimniaczków miałam maleńki talerzyk i zjadłam połowe, dosłownie 4 - resztę wciął mój Tiruś:)
Wczoraj przegięłam z kompotem jabłkowym 3 kubole wypiłam, dzisiaj na wadze juz bez emocji - 74,4...aha jeszcze 3 lampeczki gino rossi zgrzeszyłam :/
jeszcze tylko przeprawa popołudniowa u Babci i będzie ok:)
u nas słoneczko, ale zimno brrrrr
Miłej niedzieli:))