Właśnie zrobiłam mężusiowi kolacje.Nie mogę oderwać oczu od tych pysznych kanapek.Burczy mi w brzuchu i chętnie zeżarłam bym taką bułę z sałatą , kiełbasą, serem żółtym .I jeszcze na wierzch majonez.OH, PYCHA.
A w lodówce jeszcze ciasta i sałatki(z ukochanym majonezem) i czerwone winko.
Ale jestem silna.
Nie bedzie żarcie mną rządzić.
WYTRZYMAM!!!!!!!
Od pierwszego maja jem 5 malych posiłków.Do jadłospisu wprowadzilam dużo warzyw, owoce, gotowane mięso i ryby .Ograniczyłam biały chleb i słodycze.Pije dużooo wody mineralnej.
Z ćwiczeniami niestety przez weekend nie było tak dobrze.Pogoda nie dopisała i z wycieczek rowerowych nic nie wyszło.Wczoraj tylko godzina szybkiego marszu z kijami. A w domu nie potrafię zmobilizować sie do gimnastyki.
A tak w ogóle to nie ma sprawiedliwości.
MÓJ MĄŻ ZJADA KOLACJE O GODZINIE 22, NIGDY NIE STOSUJE DIETY, JE SŁODYCZE , WIECZOREM WYPJE PIWKO, I WSZYSCY MU MÓWIĄ , ŻE SCHUDŁ.
Ale niestety ja muszę się nieźle napocić , aby zrzucić parę deko.Jutro w planie aerobik.Więc, jak spotkacie taką grubą , spoconą świnkę, która podskakuje na steperze to będę ja.
DOBREJ NOCKI