Jak w tytule....ślizgam się dziś cały dzień Nic konkretnego nie robię, napisałam 2 maile, odebrałam 3 telefony, wprowadziłam do systemu kilka przelewów....i tak mi minął pracowy dzionek. Głównie plotkowałam...Z pożyteczniejszych rzeczy poczytałam w internecie o Herbercie Nitschu, o freedivingu...parę fragmentów z "Homo delphinus"... Tak na marginesie to chciałabym mieć tą książkę na własność...Cena nie zachęca ale zbliżają się imieniny...choć chciałam jakiś fajny top na siłkę albo króliczka Sama nie wiem...Później przeniosłam się w inny wymiar - w góry...trochę mrożących krew opowieści o Dolinie Jaworowej i Cholat Sjakl. Pooglądałam fotki Tango Towers...
Pięknie jest...no nie ? Moja obsesja...
echhh... Kurcze, no piękne są...I zamówiłam "Chińskiego maharadżę" Kurtyki na empiku, i wróciłam znów do czytania książek o górach...tym razem o Tatrach. Nieźle - od G.R.R. Martina przez Mankella do Żuławskiego i Kurtyki - to się nazywa rozmach
Dziś siłownia. Fajnie. Dobrze, że jeszcze mi się nie znudziło. Trochę rozczarowuje, że nie ma efektów ani na wadze ani w wyglądzie...No tak, rozumiem, to dopiero miesiąc i żeby coś wyrzeźbić w tej górze tłuszczu to trzeba popracować ciężko i długo. A i z dieta nie zawsze było po drodze Ale będzie lepiej ! Już czuję się lżej, kolana tak nie bolą - wszystko przyjdzie z czasem.
Tymczasem jadłospis :
I - 2 kromki chleba królewskiego z almette pieprzowym i 1/2 avocado i pomidorem (nowy hicior na śniadanie), kawa
II - owocowe pudełko z 2 łyżkami amarantusa i łyżką cinniminis + jogurt naturalny
lunch - wątróbka z cebulką, jabłkiem i żurawiną (4 drobiowe wątróbki, 1jabłko, 1/2 cebuli)
banan po treningu
kolacja - miseczka zupy pomidorowej
Ciągle myślę o ciastkach... masakra jakaś....
Uciekam na siłownię. Miłego weekendu!