...:))
Witajcie,
obawiałam się, że na Wszystkich Świętych będę sama, bo córcia coś kręciła i myślałam, że nie chce jej się z tego Wrocławia przyjeżdżać, bo też i połączenie pociągiem jest beznadziejne.
Wczoraj już spałam a tu dzwonek, wystraszyłam się na całego...poszłam cichutko zobaczyć przez oko, a tam trzy sylwetki pod drzwiami...stwierdziłam, że nie otwieram...ale ciekawość zwyciężyła i zapytałam kto tam, a tam córka się odzywa. Bardzo się ucieszyłam pomyślałam, że przywiózł ją i Roberta ich kolega a tu szok, mój synuś wychodzi za rogu myślałam, że będzie trzeba mi reanimację robić....okazało się, że kupił sobie auto.... co trzymał w wielkiej tajemnicy i postanowił zrobić nam niespodziankę. Z Niemiec jechał przez Wrocław, zabrał Anetę i Roberta...potem się przyznała, że o wszystkim wiedziała bo razem sobie to na skypie ugadali..:)
Do pełni szczęścia brakuje mi mężusia, ale niestety miał montaże we Fryburgu i dopiero dziś zjeżdża na mieszkanie, więc nie bardzo mu się opłacało przyjeżdżać, bo we wtorek musi znowu jechać do Fryburga.
Ale mimo ich wizyty nie zmieniam postanowienia i zaczynam dietkę, oni już się przyzwyczaili, że mama ciągle na diecie więc nie będzie im to przeszkadzało..:))
Udanego weekendu papa..:))
ps.
zaraz poprawię paseczek (zaczynam przy wadze 68,20).
...:))
Dziś to przeginam na całego....na obiad zjadłam kartacze ze smażoną cebulką...uwielbiam je mimo, że są kupione w sklepie, a teraz podjadam ryż preparowany w czekoladzie i zanosi się, że wsunę całą paczkę..:))
Ale jak byłam w sklepie to oprócz "kusicieli" kopiłam sobie też produkty pod moją dietkę, zapomniałam kupić papier do pieczenia, ale jakoś będę musiała sobie poradzić bez niego do jutra. Moje chlebki dukanowe piekę na papierze, bo inaczej przywierają do blachy i ciężko je "odskrobać".
Miłego popołudnia... idę dalej przeginać...:)
...:))
....tak jak założyłam w poprzednim wpisie, w dniu rocznicy mojego skutecznego odchudzania powracam do dietkowania, a rocznica wypada już w tą sobotę czyli 30 października. No i dziś nakupowałam sobie pełno różnych smakołyków aby najeść się na zapas...zawsze tak robiłam przed rozpoczęciem diety i tym razem tradycji musi stać się zadość..:)
W sobotę rano zrobię sobie dokładne pomiary, no i zaktualizuję wagę na pasku a potem już tylko do dzieła..:)
Pozdrawiam i miłego popołudnia życzę..:))
Witajcie Kochanie..:))
Nie było mnie przez jakiś czas, ale nie miałam czasu i natchnienia na robienie zapisków. Teraz w pracy gonitwa, wybory tuż, tuż i trzeba jakoś organizacyjnie to opanować, przeszkolić komisje i sama też muszę się podszkolić, bo przepisy niby te same ale niektóre sprawy umykają. Poza tym wybory samorządowe są jednymi z trudniejszych...ale nieważne..:))
Co się u mnie zmieniło, to sporo...córcia zaczęła studia we Wrocławiu...i o dziwo udało nam się znaleźć bardzo fajne mieszkanko i opłaty jak na Wrocław też w normie...ale jak na nasze lokalne warunki to i tak bardzo wysokie. Jak na razie, to w domu jeszcze nie była ale, że ma samodzielne mieszkanie razem ze swoim chłopakiem, to ja tam od czasu do czasu bywam. Nie żeby ich sprawdzać..:)... ale za pierwszym razem była przeprowadzka, a za drugim córa miała wizytę u ortodonty i wolała żebym była razem z nią przy zakładaniu aparatu. No i w najbliższym czasie już się do nich nie wybieram..:)
Dziwne to jest, że jeszcze niedawno dzieciaki były takie małe...... syn już od dłuższego czasu a teraz i córka mają własne życie..:)
A ja, za wyjątkiem tych dni kiedy przyjeżdża mąż, to jestem sama z kotem i psem, który ostatnio trochę mi strachu napędził bo chorował...ale już powoli dochodzi do siebie.Nie mogłam dojść co mu jest, weterynarz też nic nie stwierdzi....możne po prostu tak bardzo tęsknił za córką....tyle, że zaczął być taki apatyczny już jakieś 3 tygodnie przed jej wyjazdem....sama nie wiem...najważniejsze, że teraz z dnia na dzień czuje się już lepiej.
Tyle dobrze, że jak mąż przyjeżdża (a przyjeżdża co 4-5tygodni) to jest w domu tydzień lub dwa, a ten czas poświęca głównie nam..:))
A jeśli chodzi o moją wagę, to troszkę podskoczyła ale utrzymuje się na poziomie 67-68kg. Za kilka dni będzie rocznica kiedy podjęłam się odchudzania i chyba wraz z tą rocznicą, czyli 30 października ponowna, rozpocznę walkę o utratę tych kilku kilogramów aby osiągnąć cel, który miałam w planie tj. 62kg lecz zbyt sobie folgowałam i mi się nie udało.
Ale dziś się rozpisałam...:)) Dobrej nocki papa...:))
..:))
Dziś nanoszę poprawkę na pasku, ostatnio zbyt długo jest w tym samym miejscu...jakoś na drugi cel przyjdzie mi długo poczekać. Ale też nie pilnuję się, pozwalam sobie na rożne frykasy i waga skacze...:))
Pozdrawiam papa...:))
Witajcie...:))
Jakoś ostatnio mało tu zaglądam a jak już jestem, to nie bardzo wiem o czym pisać.
Reasumując to moja pociecha zdała maturę, bałyśmy się tej matematyki ale nie było tak źle. Dostała się na studia i obecnie jesteśmy na etapie poszukiwania mieszkanka we Wrocławiu.
Ceny za takie 30 metrowe są obłędne...
Jak wiele zależy od lokalizacji...ja swoje stare mieszkanie 90 metrów, ogród i garaż wynajmuję za 380zł. Prąd,ogrzewanie i media najemcy płacą we własnym zakresie ( jest to mała miejscowość i maiłam wyrzuty sumienia, że chyba drogo)....a tam taka klitka kosztuje tak od 1200- 1500 plus czynsz średnio 350zł, plus prąd i media.... i są to jedne z tańszych ofert, wiele jest dużo droższych.
A jeśli chodzi o wagę, to sobie tak skacze pomiędzy 66 a 67, raz w górę a raz w dół..:))
Pozdrawiam Wszystkich i udanego weekendu życzę..:))
Witajcie...:))
Jestem, jestem.....nawet wtedy gdy mnie tak długo nie ma na Vitalii..:)) Ostatnio robię wszystko w biegu, jeżdżę ze szkolenia na szkolenie, a jak pogoda dopisze...co ostatnio jest rzadkością...to nadrabiam zaległości w ogrodzie...:)) Ponoć od jutra ma być wreszcie lato...:))
Nie wiem kiedy uda mi się wrócić na dłużej, ale na chwilkę na pewno będę wpadała i Was odwiedzała..:)) A co do wagi, to jeszcze nie ma tego co na pasku...ciągle skacze pomiędzy 66 a 67. No ale skoro się nie przestrzega zasad, to nie ma się co dziwić..:))
Buźka i słonecznego weekendu życzę..papa..:))
....:))
Witajcie pod dłuższej nieobecności..:)) Ja już jestem po krótkim urlopie, jak tu wszystkich "zalewało" ( między innymi moje piwnice też) ja cieszyłam się słonkiem w Rimini. Chociaż też w tym czasie nie była tam najlepsza pogoda, ale dużo, dużo lepsza niż tu. Lecz i tak cały czas myślami byłam w domu co się tu dzieje. Pierwszą wodę w piwnicy miałam w maju i bardzo się bałam powtórki. Brat i mama mieli klucze do domu i na bieżąco wiedziałam co się dzieje, ale i tak wróciliśmy przed terminem a przy okazji przywieźliśmy słonko i upały do Polski.
Tak podsumowując to nie bardzo mi się tam podobało, wolę raczej dzikie plaże a niżeli wystawione leżakami plaże równiutko i gęsto niczym wojsko na defiladzie.
A co do jedzenia ...to inna sprawa, bardzo mi smakowało. Byłam pewna, że przybiorę na wadze i jakie było moje zdziwienie gdy waga ani drgnęła. Więc rozochocona dalej sobie pozwalałam i wczoraj waga pokazała dwa kilo więcej. Więc musiałam spuścić z tonu i od wczorajszego dnia skończyło się podjadanie słodyczy i innych łakoci. Muszę wrócić do wagi z paska.
Znikam i pozdrawiam serdecznie, buźka papa...:))
...:))
Witajcie moje Kochane.....muszę się Wam pochwalić, bo jestem bardzo DUMNA z mojej Córci...:))
Tydzień temu miała ustną maturę z polskiego i zdała ją na 100% a dziś miała z angielskiego i również dostała maksimum...czyli 100%.....:))
Szkoda tylko, że z tej pisemnej wyniki będą dopiero 30 czerwca!!!....a ja wcześniej myślałam że 20go.
Uważam, że z tym czekaniem prawie 2 miesiące to lekka przesada. Tyle dobrze, że z ustnych podają wyniki w tym samym dniu.
Teraz znowu zniknę na dłużej, bo w sobotę wyjeżdżamy na tydzień całą rodzinką na urlop...mam nadzieję, iż pogoda nam dopisze. Mieliśmy jechać później ale, że wybory są kiedy są, musiałam zmienić plany, bo odpowiadam za przeprowadzenie wyborów w mojej gminie. Właśnie chwilę temu wróciłam ze szkolenia.
Narka moje Kochane i trzymajcie się słonecznie....bo najwyższa pora aby to słoneczko wreszcie się pokazało...:))
.....:)))
Witajcie, matury pisemne za nami....zostały jeszcze ustne na 18 i 25 maja. Szkoda, że na wyniki trzeba tak długo czekać, ponoć mają być koło 20 czerwca. Z polskiego i angielskiego córcia jest zadowolona, ma troche obawy co do matematyki, ale z tego co mówiła i co porównywaliśmy z wynikami jakie ukazały się w internecie to powinno być ok.
A jeśli chodzi o wagę, to w zeszłym tygodniu był minimalny spadek i wynik jak na pasku.....dziś znowu w górę:(..może temu, że @ lada dzień.
W zeszłym tygodniu, rano dzielnie wstawałam i biegałam, na chwilę obecną musiałam dać sobie pauzę. Nie wiem gdzie się tak doprawiłam.... od soboty tak bolały mnie korzonki, że aż mnie skręcało z bólu. Już zdarzało mi się, że pobolewały mnie, lecz nie w takim stopniu.
Kupiłam jakąś rozgrzewającą maść, smarowałam plecy, zawijałam je wełnianym szalikiem i tak chodziłam całymi popołudniami, to samo robiłam na noc. Najbardziej to wkurzał mnie ten kamforowy zapach maści, ale najważniejsze, że ból ustąpił. Jeszcze dziś profilaktycznie się zawinę a do biegania wrócę za kilka dni.
Pozdrawiam Was i miłego wieczoru życzę:))