Dzisiaj waga zrobiła mi wspaniały prezent na urodziny. Pokazała 111,1 kg. Superowo!! Niestety cała ciężka sytuacja w domu sprawia, że nic mnie już nie cieszy. Ale co tam...
Dzisiaj mam wolne od brzuszków. Znaczy od dodatkowych brzuszków. Tak samo jutro. Za to do południa zaliczyłam Shreda. I dla tych, którzy się mnie pytali, jak mi idzie odpowiem, że idzie mi coraz lepiej. Już mam mniejsze zadyszki przy cardio, ręce mniej bolą. I mimo, że jest to dopiero 5 dzień 1 lavelu to bardzo się cieszę, że zaczęłam ćwiczyć.
Moje menu na początku było inne, ale mój mąż zjadł cały sernik, który był przeznaczony dla gości. Nawet go nie spróbowałam. Tak więc dzisiaj:
ś: ciemna bułka, 2 plasterki wędliny, serek do posmarowania, ogórek, szczypiorek
p: mała miseczka budyniu o smaku toffi,
o: pierś z kurczaka w ziołach prowansalskich pieczona z pieczarkami, pieczone ziemniaki w przyprawach, mix sałat z sosem koperkowym na oliwie.
p: miał być kawałek sernika, ale zadowolę się chyba budyniem,
k: szklanka mleka lub wina ;)
Trzymajcie się misiaki :)