Wycofaliśmy się na drugim przepaku. Na punkcie w Cisnej zmieściliśmy się w limicie (czas: 5h:33min).
Niestety dalsze "rzeźniczenie" groziło kontuzjami (kolana - Tomek, stopa - u mnie).
*****************
Półtora roku temu Sheng zapytał na forum: "Szukam partnera na Rzeźnika".
Odpowiedziałem: "W tym roku nie, ale chętnie za półtora roku".
*****************
W zeszły roku zaliczyłem kontuzje stopy. Całą jesień pobolewała. W styczniu-lutym zrobiłem sześciotygodniową przerwę w bieganiu. Dużo pływałem. Stopa przestała boleć.
*****************
Pierwsze biegania szły mi słabo. Ale kilka biegów i specyficzne treningi, po piaszczystych przecinkach przeciwpożarowych dawały efekty.
*****************
Nie miałem kiedy poszukać noclegu w Cisnej. Przygotowanie do pierwszej komuni, praca zawodowa, rodzina. Szukanie noclegu zrzuciłem na Tomka. A że o noclegach pomyśleliśmy późno, znaleźliśmy miejsce nieco ponad 20 km od Cisnej.
*****************
Odjazd autobusów do Komańczy 2:00.
Pobudka o 1:00.
Przebranie się w stroje biegowe, kromka z dżemem. Ostatnie poprawki przy stroju.
Wyjeżdżamy 1:30.
***************
1:40. NUMERY STARTOWE!!! Nie mamy ich ze sobą!!
Zawracamy. Telefon:
- "Olu. Numery startowe i agrafki."
- "Rozumiem".
*************
1:47. Odbieramy nasze numery startowe.
**************
Jedziemy...
**************
2:05. Jesteśmy w Cisnej. Samochód zaparkowany. Autobusy jeszcze czekają.
Piszę SMS do naszych żon. "Wszystko OK". Trzęsą mi się ręce.
*************
3:20 START
************
Duszatyn. Spodziewałem się miejscowości - a tu pojedyncze zabudowania i tablica.
***********
Jeziorka Duszatyńskie. Mam zapas energii i mógłbym trochę szybciej po tych ścieżkach.
**********
Chryszczata. Przy szczycie mijamy Truskawkę z Rudą. Zamieniamy kilka słów.
*********
6:03. (czas: 2:43) Przełęcz Żebrak. Kilka słów z Ikusią. Woda. Izotonik. Uzupełnienie zapasów. Wychodzimy.
********
Chwilę potem."Masz plaster? Zrobił mi się odcisk". Nie mam. Pożyczam od innych biegaczy. Dziekuję Wam za pomoc!!
********
Maszerujemy pod górę.
********
Zbiegi. To lubię. Ale w okolicy chyba tylko ja. Pozostali uczestnicy tak jakby mniej zachwyceni. Schodzą powoli.
Niestety Tomek też zwalnia na zbiegach.
*******
Około ósmej rano: "Jak straty?", "Całkiem nieźle. Stopa mnie trochę boli, ale na razie spokojnie mogę biec", "Siadają mi kolana na tych zbiegach, chyba będe musiał skończyć w Cisnej".
*******
Wyciąg narciarski. Trasa prosto w dół. Pogodziłem się z rezygnacją.
No to przynajmniej pokażę im jak się zbiega.
Ręce na "samolot" i pędzę w dół.
- "A GDZIE TY BIEGNIESZ? JEST TAM SZLAK?"
Nie ma.
Zawracam. I pod wyciagiem,ostro w górę.
Jednak po chwili okazuje się, że jednak szlak idzie pod wyciagiem.
Czekam na dole na partnera, któremu zejście zajmuje jednak sporo czasu.
*******
Biegniemy do Cisnej. Tomek krzywi się z bólu, ale twierdzi, że do przepaku dobiegnie. "Aby mieć wewnętrzne przekonanie, że nie dam rady dalej".
*******
8:53 (5h:33min). CISNA.
Meldujemy się na przepaku i informujemy obsługę, że rezygnujemy.
SMS do żon, aby przyszykowały nam śniadanie. Będziemy około 10 rano.
*******
około 9:30. Przepak w SMEREKU (24 km przez góry lub 10 km samochodem).
Idę odebrać swoje rzeczy. Na przepak wbiegają "ścigacze". Jedna para, potem druga.
Orientuję się, że mam jeszcze numer startowy na sobie. Ściągam go aby nie wprowadzać obsługi w błąd.
Z odpiętym numerem w dłoni idę odebrać swoje graty.
*******
10 rano. Żony wyraźnie ucieszone gratulują nam rozsądku...
*******
Sobota. Powrót do domu.
*******
Niedziela rano. W ramach zakładu z Tytusem wchodzę na wagę.
Jestem mu winien 6 piw.
*******
Stopa pobolała mnie chwilkę, ale do poniedziałku przestała.
W niedzielę do Rudawy nie pojechałem. Planowałem się zabrać ze znajomymi, ale jechali z rodzinami i nie mieli miejsca w samochodzie.
A samemu nie chciało mi się jechać (+ ta stopa). Zamiast półmaratonu poszedłem na "Osiedlowy Dzień Rodziny", a wieczorem na basen.
Późnym wieczorem sprawdzając pocztę znalazłem zaproszenie na "Krosową Dychę" 17 czerwca w Mielcu. Chyba się skuszę.