Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Siedzę przy komputerze i zarabiam na życie. A tyłek rośnie. Więc trzeba się było wziąć za siebie. Na razie ponad 30 kg mniej. Kilka biegów ulicznych (w tym maraton) za mną.. W czasie wolnym zajmuję się "suworologią": www.suworow.pl

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 99903
Komentarzy: 359
Założony: 29 kwietnia 2009
Ostatni wpis: 19 września 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Gerhard1977

mężczyzna, 47 lat, Kolbuszowa

179 cm, 102.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 czerwca 2013 , Komentarze (6)

Po raz kolejny było mi dane wystartować w Ekipie Ostatniej Minuty. Jest to zawsze niesamowite przeżycie. 21 rudawskich kilometrów, które należy przebiec, przejść, przebyć w dokładnie takim tempie, aby linię mety przekroczyć z czasem 2:59:xx.

W tym roku udało nam się idealnie. Choć takie "bieganie" wymaga dużej odporności psychicznej. Obserwowanie tego co potrafi zrobić grupa biegaczy, którzy znajdą na trasie zdechłą wiewiórkę, odciska swój ślad w psychice obserwatora. Co? Nie widzieliście żadnej zdechłej wiewiórki? To dlatego, że biegliście zbyt szybko. Nie popełnijcie tego błędu za rok!

Na długo zapamiętam także małą, może 5 letnią dziewczynkę, która skomentowała nasz wysiłek: "Sportowcy to się szybciej ruszają".

W każdym razie popełniłem te 21 km w doborowym towarzystwie.
Do zobaczenia za rok.

2 czerwca 2013 , Komentarze (2)

W Kolbuszowej odbyły się zawody Pucharu Polski w Nordic Walking. Trasa poprowadzona po terenie miejscowego skansenu była wyjątkowo malownicza.
Choć nie tak pokręcona jak na załączonym obrazku.
Z powodu ulewnego deszczu zrezygnowano z  obchodzenia pól i wchodzenia do zagród. Zamiast 4 okrążeń po 5 kilometrów, maszerowaliśmy 8 razy po 2,5km.



Kijki kupiłem tydzień wcześniej.W tym czasie nawet udało mi się wyjść na 2 treningi "dziabatingu". Średnie tempo treningowe 6km/h. Przewidywany czas marszu na 20km - 3h 20min.  Start. Skromnie ustawiłem się w końcówce. I słusznie. Większość zawodników pognała do przodu. Po kilometrze "podczepiłem się" pod Panią, która wygląda na doświadczoną wiekiem i licznymi startami w NW. I razem z Nią maszerowałem w ulewnym deszczu. Po 4 okrążeniach (10km) mieliśmy bardzo dobry czas 84 minut. Minęliśmy linię mety/startu i kilka chwil później nastąpił start na 5 i 10 km. Pusta do tej pory trasa zaroiła się od zawodników. Ciągle padał deszcz i niektóre miejsca na trasie robiły się coraz bardziej grząskie. Decyzja o rezygnacji z chodzenia po łąkach w pełni słuszna. Skoro na "drogach" zrobiło się takie błoto, to obchodząc łąki i pola grzęźlibyśmy w błocie po łydki.
Po następnych 2 okrążeniach znowu zrobiło się luźniej.  Startujący na 5 km skończyli swoją trasę. W tym momencie kałuże, wcześniej omijane, przechodziliśmy przez środek. Jeszcze dwa okrążenia i meta. Na mecie czeka na mnie rodzina i piękny medal.  Czas 2h 51 minut dużo lepszy od oczekiwań. Mam wrażenie, że na drugiej połówce mógłbym jeszcze trochę "przycisnąć", ale zdecydowałem się na wspólny marsz z Panią Michaliną, której chciałbym tu podziękować za wspólne prawie 3 godziny marszu.

Czas, w który udało mi się przejść trasę oznacza średnie tempo ok 7km/h. Mam tylko nadzieję, że faktycznie maszerowałem szybciej, a nie wynika to z błędnego pomiaru długości trasy.

W domu okazało się, że nowe spodenki w kontakcie z wodą zadziałały jak tarka. I po raz kolejny mam potężne obtarcia na udach. Podobnie jak 2 lata temu po Silesii. Bardzo mi się te chodzenie kojarzyło z tamtym biegiem. Nieustanny deszcz i niska temperatura. Na szczęście tym razem niska temperatura oznaczała nieco powyżej 10 stopni Celsjusza, a nie nieco powyżej zera.


29 maja 2013 , Komentarze (1)

Gdyby głupota miała skrzydła, latałbym jak orzeł! Byłem dzisiaj na basenie z córką. Było wyjątkowo tłoczno. Zrezygnowałem z pływania i poszedłem do basenu rekreacyjnego. Jedną z atrakcji jest "sztuczna rzeka". Woda jest zasysana przez pompy i "wypluwana" w innym miejscu, powodując ruch wody.

Zainteresowałem się tym fragmentem gdzie woda jest zasysana. Przyłożyłem dłoń. Przywarła do wlotu. Zanurkowałem i spróbowałem "przykleić" plecy. Udało się - plecy przy wlocie wody i trzymam się ściany basenu.

I teraz mam na plecach odbity wielki czerwony krąg (na oko średnica 30 cm) i kilkaset małych kółeczek rozłożonych w w regularny wzorek.

17 kwietnia 2013 , Komentarze (2)

Po raz kolejny wystartowałem w Mistrzostwach Kolbuszowej w Marszach na Orientację (MnO). Dwa etapy nocne (po 4 km) + 2 etapy dzienne (po ok. 2.5 km). Razem około 25 km. Ta "dziwna" matematyka (2x 4km + 2x 2.5km = 25km) spowodowana jest tym, że odległość pomiędzy lampionami liczona jest w linii prostej, a zawodnicy przemieszczają się "zygzakiem".

Po raz kolejny udało mi się spotkać ze znajomymi. Wynik - w połowie stawki. (5 miejsce na 10 drużyn). W lesie resztki śniegu, błoto i  lodowate kałuże. "Wykończyłem" stare buty biegowe.

W sobotę wieczorem poszedłem jeszcze z dzieciakami na 2 etapy miejskie - "Egipski Labitynt" (w rynku) i "InO w Ogródku" (jordanowskim). Bardzo przyjemne etapy z mikroskopijnymi "lampionami" (4cm x 4 cm) umieszczonymi np. na karuzeli, pod ławką, na drzewie lub na zabytkowej studni.

A tutaj zrzut z GPS'a pokazujący trasę, która teoretycznie miała 5 km, a w praktyce zrobiliśmy 11 km po lasach i łąkach.


8 kwietnia 2013 , Komentarze (1)

Naszą miejscowość odwiedził TEATR. Moja żona kupiła bilet, po czym zainteresowała się o czym będzie sztuka. Sprawdziłem w Internecie. "Nadludzie". O Hitlerze i Stalinie. „E to mnie nie interesuje. Idź ty”. To poszedłem.

Przedstawienie odbyło się przy okazji festiwalu organizowanego przez gimnazjalny klub teatralny. W związku z tym na sali było kilkunastu gimnazjalistów. Biorąc pod uwagę treść sztuki nie był to najlepszy pomysł.

Akt pierwszy:

Ostatnie dni III Rzeszy. Do Hitlera zostaje „zaproszony” dawny zaufany, który ostatnie kilka lat spędził jako OberKapo w obozie koncentracyjnym Ravensbruck. Z początku sztywny i zasadniczy. Pod wpływem alkoholu i świadomości, „że żywy stąd nie wyjdzie” zaczyna coraz śmielej odpowiadać na pytania Hitlera. W końcowej scenie zarzuca Hitlerowi impotencję i stwierdza, że wpływ na jego decyzje miało nieudane życie seksualne.


Przerwa:

Przynajmniej jedna para opuściła przedstawienie. Pani się nie podobało. Towarzyszący jej mężczyzna tłumaczył „Ja przynajmniej znam te wszystkie nazwiska wymieniane w sztuce i wiem kim oni byli” („Oni” to cała czołówka NSDAP i Theo Morell, osobisty lekarz Hitlera).

Jeszcze ciekawsza była rozmowa gimnazjalistów:
Dziewczyna: „Niech mi ktoś powie, o czym właściwie to było?”
Chłopak: „O tym, że Hitler był impotentem”
Dz: „A kto to właściwie jest impotent?”
Ch: „To taki, który nie umie stanąć na wysokości zadania”


Akt drugi:

Po przedstawieniu teatralnym w garderobie aktora grającego rolę Ryszarda III („królestwo za konia!”) pojawia się niespodziewanie towarzysz Stalin. Zmusza przestraszonego aktora do picia alkoholu i dyskusji o władzy. Porównuje granego przez niego króla-zbrodniarza z samym sobą. Podobnie jak w scenie pierwszej alkohol i świadomość bliskiego końca prowokuje nieszczęśnika do szczerej wypowiedzi. Korzystając z Szekspira aktor okazuje Stalinowi swoją nienawiść. Przeszkadzały mi chichoty gimnazjalistów, którzy nie czuli dramatyzmu sceny. I strachu, jaki takim rozmowom towarzyszył.


Zakończenie:

Brawa. Kurtyna się zasuwa. Rozsuwa. Znowu się zasuwa. Brawa. Wręczanie kwiatów.

Ile razy jestem w teatrze zawsze najbardziej sztucznym elementem wydaje mi się właśnie ten KONIEC. Brawa. Kwiaty. Podziękowania. Brawa. Ukłony. Taki dodatkowy teatr „po przedstawieniu”.





I jeszcze kilka słów o Stalinie.
Przypomniały się wspomnienia Aleksandra Wasilewskiego. Opisuje on swoją rozmowę ze Stalinem. W okresie Wielkiej Czystki. Stalin pyta się o ojca Wasilewskiego, który jest popem. Wasilewski odpowiada: „jestem wzorowym komunistą, zerwałem z aspołecznym elementem i od kilku lat nie kontaktuje się z ojcem”. A Stalin: „Ale przecież to Ojciec. Tak nie można. Zaraz napiszę, że zezwalam wam towarzyszu na kontakt z Ojcem”. I radość, że będzie się mógł kontaktować z ojcem. I strach, że za te kontakty będzie mógł zostać aresztowany. I świadomość, że od tej pory Stalin ma potężnego „haka” na młodego Wasilewskiego.

15 marca 2013 , Komentarze (1)

Po wczorajszym treningu aerokickboxingu przebiegłem jeszcze kilka kilometrów.
Masakra. Śnieg w oczy i lodowate podmuchy wiatru.
Dzisiaj na szczęście nie musiałem jechać do pracy.
Wczoraj wracając od klienta (30km) widziałem 2 samochody po drugiej stronie rowu i jeden rozbity na jezdni.
Pod domem metrowa zaspa.

8 marca 2013 , Komentarze (3)

Po trzech miesiącach zawitałem na trening aerokickboxingu. Po treningu przetruchtałem jeszcze trzy kilometry, a przed snem zrobiłem jeszcze kilka serii pompek (choć ciężko to szło).
Kondycja, jak można się spodziewać po 3 miesiącach przerwy, słaba.
O dziwo nic mnie dzisiaj nie boli.
Potraktuję to jako dobry znak i "proroctwo" dobrego startu podczas jurajskiej połówki.

19 lutego 2013 , Komentarze (3)

Za mną kilka aktywnych miesięcy. Aktywnych w sensie zawodowym - bo ruszałem się niestety mało. Kończę właśnie 3 miesięczny projekt dla klienta w Warszawie.

Zaczęło się od tego, że postanowiłem zaktualizować swoją stronę internetową: www.bazydanych.net.pl  . Spisałem informacje o bazach danych, z których korzystam. Dodałem informacje o technologii Oracle Apllication Express (APEX). Pozmieniałem grafikę.

A potem zacząłem się udzielać na portalach społecznościowych "dla profesjonalistów". Dość szybko zaczęli kontaktować się ze mną rekruterzy (a liczyłem na klientów). Przeważnie proponowali mi pracę w dość odległych od Rzeszowa miejscach. Tym niemniej jedna z ofert okazała się bardzo ciekawa. I tak wylądowałem w Warszawie.

Ale ciągle kontaktowały się ze mną nowe osoby. Także w sprawie tworzenia oprogramowania na zamówienie. Tym razem "pracowała" strona z informacjami o bazie danych dla działu utrzymania ruchu: http://www.aplikacja-maintenance.pl/ . Trochę tych kontaktów było. Ogólnie ostatni okres był dla mnie ciężki. Praca dla klienta w Warszawie (programowanie w Oracle). Rozmowy handlowe. Drobne projekty w MS Access i Apex'sie dla innych klientów. I przede wszystkim systematyczne przejazdy na trasie Rzeszów-Warszawa, Warszawa-Rzeszów. 

Planowałem zrobić sporo rzeczy. I sporo mi się udało. Niestety na liście rzeczy, które poszły w odstawkę jest bieganie. Ciągle boli mnie stopa. Myślałem, że po miesiącu będzie OK. I było. Tylko w czasie odśnieżania, skuwając lód, przyłożyłem stopę do łopaty. I znowu mnie bolało. Po kolejnym miesiącu jest znowu OK - ale na wszelki wypadek odpuszczę sobie bieganie na jeszcze 2 tygodnie. Zamiast tego robię pompki i brzuszki.

Za dwa tygodnie wracam do domu. I do biegania.
Obiecuję!

9 listopada 2012 , Komentarze (4)

Zasłyszane. Opowiada mama:
"Moje dziecko wróciło od babci zachwycone. Mamusiu, ja u babci jadłem niebieską zupę z gwiazdkami!!!"

Pytanie: jaka to była zupa?

23 września 2012 , Komentarze (2)

Ogłoszenia duszpasterskie: Dzisiaj w ... Górnej DZIEŃ ZIEMNIAKA. Rozpocznie się o godzinie 15 Mszą Świętą...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.