26/91- ważenie
buuuuuuu, jestem rozczarowana... czułam, że na wadze nie będzie najlepiej... w poniedziałek było 75,7kg a za chwilę 75,9kg.... i dziś też 75,9.... więc DUPA....
tak naprawdę to nie wiem czemu, miałam słodki tortowy weekend, ale od poniedziałku było już z dietą wzorowo a tu taki zonk.... w związku z niesatysfakcjonującym mnie tempem utraty kilogramów, postanowiłam ćwiczyć... dokładnie od poniedziałku, trzymajcie kciuki coby mi starszak wyzdrowiał i do przedszkola poszedł bo znów lipa będzie...
A jeśli chodzi o dietę... poza tym, że trochę za wolno chudnę, to zastrzeżeń brak. Jedzenie ok, obiady to razem ze mną nawet rodzinka je, a jak czegoś w lodówce nie ma albo przez gardło nie przejdzie to po prostu wymiana i jest pysznie.
plany na poniedziałek:
kontrola wagi po 4 tygodniach diety
pomiary ciała
wykonać skalpelka z Ewą, (minimum 3 razy w tygodniu)
i wiosny chcę, bo jak na dwór szybko nie wyjdę, pogrzebać w ogródku to zmysły postradam.
ok, resztę napiszę wam wieczorem kochane, bo jeszcze herbatkę gorącą wypiję i ubieram Maliznę i do lekarza....
P.S. Tak przez okno spoglądam i mam wrażenie że mam góry na podwórku... tak strasznie śnieg zawiewa, że potworzyły się takie wydmy.... fajnie to wygląda, ale obawiam się, że droga jest też taka i już fajnie się przez nią jechało nie będzie (uliczna bardzo boczna, aż dwa domu, jeszcze pługa dziś nie było).
25/91- na szczęście nie szpital, Malizna rzyga
Dzień rozpoczął się od wymiotów mojego Przedszkolaka, szybko zadzwoniłam do lekarza bo dziecko nie miało już siły siedzieć... diagnoza- jelitówka, i jak nie zacznie jeść i pić to szpital... nawet skierowanie od razu dostałam, płakać mi się chciało.... na szczęście pepsi wygazawana w małych porcjach działa cuda:)... potem wafel ryżowy, ryż ugotowany z odrobina cukru.... i dziecko zdrowe:):):) bynajmniej mam taką nadzieję, ożyła, śpiewa, tańczy, nawet apetyt powoli wraca (na kolację kawałek bułeczki z masłem)- oby skierowanie do szpitala było zbędne....
Ale żeby za pięknie nie było Malizna po drzemce w południe obudziła się rozpalona, oczy błyszczą.... mówię do męża, że ją rozkłada i pewnie ma temperaturę, a on na to że zdaje mi się.... za godzinę Mała miała 38 stopni gorączki... a za dwie godziny zwymiotowała- tylko raz, jak narazie spokój, ale co mnie czeka jeszcze tej nocy- tego nie wie nikt.... Jutro idę z nią do lekarza, bo weekend się zbliża więc chcę się upewnić że to np nie gardło....
Moniko, bardzo dziękuję za wskazówki... zastosowałam już wszystko co proponowałaś, tylko zamiast orsality - hydronea.... dziś Pani doktor nie dała mi nic więcej niż to co ja podawałam. Ja też jelitówek mam już kilka za sobą, ale teraz niestety jedną wyleczę, to druga zaczyna...... nawet ja łyknęłam dziś florę bo mi coś zaczyna jeździć po brzuchu podejrzanie.....
jutro ważenie, ale coś mam złe przeczucia... dietka 100% zachowana ale i tak ciemno to widzę, jakaś taka napompowana się czuję... ciężka....
ok, teraz menu i spadam pod prysznic
dziś idę wcześnie spać, bo szykuję się na ciężką noc..
śniadanie: kanapka z twarogiem, gruszka, sok marchwiowy
śniadanie 2: kefir, kanapka z ogórkiem kiszonym,
obiad: puree z soczewicy, jabłko
przekąska: surówka z kapusty kiszonej, zarodki pszenne
kolacja: kanapka z szynką i papryką, kefir, śliwka suszona
już chciałam zrzucić na pełnię jakby jutro na wadze za dobrze nie było, ale niestety... do pełni jeszcze 2 tygodnie... więc trzeba w razie czego wszystko przyjąć na klatę...
dobranoc Lasencje:)
24/91... ciag dalszy walki o zdrówko
ten mój wczorajszy "na wszelki wypadek" wykrakał czy co... córa dziś rozłożona od nowa... teraz biegunka.... i to taka przy pruknięciu nawet... co ta moja córcia się dziś upłakała, co na przepraszała że nie chciała..... biedactwo moje kochane... więc posiedzi w domu pewnie do poniedziałku.... dostaje smektę, florę bakteryjną (osłonę) i jeszcze nifuroksazyd.... sama nie wiem co jeszcze jej podać... na szczęście pije dużo więc o odwodnienie się nie martwię....
teraz szybciutko menu:
śniadanie: mleko z płatkami kukurydzianymi, śliwka suszona, sok z czarnej porzeczki, marchew
śniadanie 2: wasa z konfiturą, mandarynka
obiad: puree z soczewicy (ugotowałam też na jutro... mniam), jabłko
przekąska: surówka z marchwi i jabłka, mandarynka
kolacja: maślanka, kanapka z twarożkiem i pomidorem, mandarynka...
jeszcze tylko jutro i ważenie:)...
ostatnio się jakoś doczekać nie mogę:)
buziaki
dzień 23/91 nuuuuuudy
dokładnie tak, a do tego przedszkolak w domu bo wczoraj mi wymiotowała i gorączkowała... dziś już na 100% jest ok, ale jeszcze jutro ją w domu na wszelki wypadek zatrzymam...
z dietą też ok, eksperymentuję w kuchni że szok... dziś zafundowałam na obiad "koszmar przedszkolaka"- a to pierś kurczaka faszerowana szpinakiem.... co się nasłuchałam od mena mego, co ja wymyślam, on nie krowa żeby trawę jeść itd.... ale zjadł i prawie talerz wylizał:)...
menu:
śniadanie: kanapka z kiełbasą podsuszaną, kefir, winogrona, herbata
śniadanie 2: kawałek ciasta i kawa>>> resztki po urodzinach:)
obiad: pieczarki w śmietanie, ryż i koszmar przedszkolaka
przekąska: kiwi, serek wiejski
kolacja: kanapka z polędwicą, herbata:)
na jutro mam super jedzonko, doczekać się nie mogę:)
i jak patrzę jak te dni diety mijają to jakoś mi tak przykro, w sumie chciałabym zgubić to co mam do zgubienia w tym 3-miesięcznym abonamencie, ale jakoś tak dobrze mi z tą dietą.... czasem coś nawalę, a to czasu nie mam, żeby zrobić to co w menu, ale staram się przestrzegać zasad diety i to najważniejsze... za tydzień w poniedziałek minie 1 miesiąc, 4 tygodnie... ciekawa jestem bardzo.... wagi i pomiarów oczywiście:)
Trzymajcie się Słoneczka Moje:)
I CHUDNIJCIE DALEJ TAK PIĘKNIE, BO AŻ MIŁO CZYTAĆ JAK WAS UBYWA:)
kiedy to zleciało 22/91
dziś rano wykonałam ważenie po 3 tygodniach- wynik 75,9kg czyli 3,6 kg mniej....
długo nie pisałam... na początku myślałam, że nadrobię, ale nie chce mi się...
dietkowo ok, sobota i niedziela do udanych nie należały bo urodziny Malizny (dziękuje bardzo za wszystkie życzenia dla Córci:) ) ale waga na szczęście nie ucierpiała:)
od dziś do samych Świąt ślubuję 100% przestrzeganie diety:)...
w zeszłym tygodniu osiągnęłam cel I:) nagrodą była wizyta u fryzjera, więc przyszła koleżanka fryzjerka i wreszcie zrobiła porządek wiosenny na głowie.... i hennę na brwi i rzęsy:)... a i jeszcze Córcie obie obcięła>>> babskie szaleństwo:)
teraz mknę do następnego celu przy wadze 74,5kg:)
dziewczyny, spodnie które kupiłam 3 lata temu i w nich nigdy nie chodziłam bo za ciasne były w sobotę na imprezie urodzinowej wisiały mi na tyłku.... cudownie!!!! wreszcie zaczynam się sobie podobać:) a mąż.... gapi się na mnie jakbym jakąś sex bombą była i mam zakaz dalszego odchudzania bo już wyglądam świetnie.... i jeszcze w anoreksję się wpędzę- tak mi powiedział.... zazdrośnik jeden:)
ok, dzisiejsze menu:)
śniadanie: owsianka, winogrona
śniadanie 2: pieczywo chrupkie z szynką i ogórkiem kiszonym, mandarynki
obiad: pieczarki w śmietanie, kotlet z piersi kurczaka i miał być ryż brązowy ale za cholerę nie chciał mi się ugotować dziad jeden.... wrrrrr, gruszka
przekąska: koktajl bananowy, wasa
kolacja: marchew, kefir, musli.
pieczarki wyśmienite...
Buziaki
przelotem
już na nogach się słaniam.... od rana w garach a dokładnie w blaszkach, mikserach, mąkach itd.... dziś moja Malizna skończyła 2 latka:):):) W sobotę impreza urodzinowa więc ja piekę, piekę i jeszcze raz piekę....
Jutro mam w planach poprzekładać kremami i odsprzątać dom...
w sobotę rano przyjadą rodzice a popołudniu zejdzie się reszta gości...
z dieta ok, choć dziś nie bardzo miałam czas myśleć co i jak zjeść, ale myślę że ma improwizacja nawet była ok...
jutro ważenie kontrolne, trzymajcie kciuki.
nie będę obiecywać, że zajrzę na dłużej.... najprędzej w niedzielę wieczorem znajdę chwilę...
Buziaki Chudzinki:)
pomiary po dwóch tygodniach:) 15/91
fajnie, centymetry znikają, waga powoli w dół...
po dwóch tygodniach:
waga 78,6 76,7 -1,9kg
szyja 35 34 -1
biceps 30 30
piersi 104 101 -3
talia 94 90 -4
biodra 103 100 -3
udo 57 56 -1
łydka 39 38 -1
% tłuszczu 38% 36% -2%
więc ubyło 1,9kg i 13cm w obwodach:) bardzo się cieszę... jeszcze tylko 3 centymetry i wszystkie wymiary będą dwucyfrowe:):):)...
najlepsze jest to, że mąż mój twierdzi, że już wyglądam super i mam więcej nic nie chudnąć... trele morele, wiatr w żagle dmie, więc ja nie poddam się... jeszcze z 10 kilo i sobie odpuszczę:)
Przepraszam, że Was zaniedbuję, ale wiecie... tydzień lubego nie miałam, więc teraz nadrabiam we wszystkich sferach życia... jutro znów wyjeżdża, więc ja wieczorem nadrobię wszystkie zaległości....
aaaaaa, zapomniałam się pochwalić, wczoraj mieliśmy rodzinny wypad na basen.... super było, co prawda nie popływałam sobie i stąd niedosyt czuję, ale dupsko wymoczyłam... dziewczynki były zachwycone, Starszak już samodzielnie z rury zjeżdżał, fantastyczna zabawa, szkoda, że my do najbliższego basenu mamy ok 25 km bo bywalibyśmy tam znacznie częściej....
ok, zmykam jeść kolację...
jutro zajrzę na dłużej:)
ups, zapomniałam wczoraj 12/91
tak szybciutko, bo właśnie sobie przypomniałam, że wczoraj zapomniałam dodać menu:
śniadanie: Chleb chrupki z kiełbasą i ogórkiem, jogurt naturalny, marchew, sok marchwiowy,
śniadanie 2: marchew, chleb chrupki, serek twarogowy
obiad: żurek z kiełbasą i jajkiem, chleb
przekąska: maślanka, mandarynka
kolacja: kanapka z twarogiem i ziołami, kefir, mandarynka
to na tyle, odezwę się wieczorem... dziś mój ukochany wraca, aż mi serducho w klacie łomoce..... plany na wieczór- tajemnica:):):), a jutro po śniadaniu basen:)
SĄDNY DZIEŃ> WAŻENIE:)
i tak... obawiałam się ale po wczorajszym ważeniu czułam że będzie dobrze. I jest dobrze:).
Dziś waga 76,7kg!!!!!! JUPI, HURA, YES, YES, YES!!!! No i właśnie takich efektów chciałam na swojej diecie, ale niestety... Teraz wiem, że ani tyci tyci nie żałuje zakupu diety.
w sumie to tak: gdy wykupowałam dietę było 79,5
gdy zaczynałam menu diety było 78,6
a dziś 76,7kg... same oceńcie, ja już wiem- chudnę Kochane, chudnę!!!!!
taki spadek po 11 dniach diety:)
w poniedziałek znów się zważę i zrobię pomiary, wtedy będzie porównanie dwóch tygodni diety.
Spodnie mi na tyłku wiszą, zaczyna pojawiać się talia, a i brzuch nawet z wieczora już nie wygląda jak ciążowy... ha, kurcze, jaka ja szczęśliwa jestem:). Za tydzień Malizna będzie miała urodzinki- drugie, będzie wiele pyszności, ale postaram się być grzeczna...
chciałabym przez ten tydzień zgubić kolejny kilogram, tak do 75,5, a do świąt ważyć 72 kilo.... ale laska się robię, wiem, że z tą wagą to nie laska a kłoda mogę być, ale zaczynam się czuć naprawdę bardzo dobrze w swoim ciele....
moje motto na dziś:
a i jeszcze się pochwalę, dziś mam na obiad żurek z kiełbasą:):):)
a ja na diecie jestem:)
jakby to rzekł mój Starszak- "niesamowite".
buźka, menu napiszę wieczorem:)
11/91- słońce, słońce, jak mi dobrze....
dziś dzień 11 diety, weszłam na wagę i wreszcie się ucieszyłam... jest dobrze:), jutro ważenie kontrolne i mam nadzieję, że waga się spisze, bo ja byłam wzorowa:)...
ta pogoda mnie uskrzydla, dziś drugi słoneczny dzień... ganiałyśmy z Malizną godzinę po podwórku, potem zjadłyśmy pyszną zupkę i poszłyśmy na zakupy i po Starszaka:)... wspaniała pogoda, już się bałam, że deprecha mną zawładnie, a tu słonko wyszło i takkkkkk mi dobrze:):):) oj, niewiele człowiekowi czasem do szczęścia potrzeba...
umówiłam Tinkę - tzn moją sunię na sterylizację, w sobotę... boję się, ale wiem, że trzeba:)
menu:
śniadanie: kanapka z twarogiem i dżemem, mandarynka, kefir,
śniadanie2: orzechy i migdały, kiwi
obiad: zupa jesienna z kurczakiem i ryżem, grejpfrut
przekąska: surówka z marchwi, jabłka i chrzanu
kolacja: kanapki z wędliną, pomidorem i szczypiorkiem
do jutra Kochane.