i jeszcze więcej by opowiadać... jednak mam tak zły humor i doła
jakiegoś takiego jak krater wulkanu i po prostu nie chce mi się już
nic...
napiszę w skrócie:
waga wczoraj pokazała 85,6 kgwczorajsze menu:
śniadanie: tost- 2
kromeczki chleba tostowego (40g-100kcal), łyżeczka masełka czosnkowego,
plasterek szynki i plasterek sera, cebulka, ketchup... mniam... 250kcal
śniadanie2: 100ml jogurtu z musli>200kcal
obiad: 30 g ryżu (przed ugotowaniem), 100g cielęciny, surówka z kapusty czerwonej (oto on)
potem odwiedziny u znajomych i trochę zgrzeszyłam:
podwieczorek: kawałek szarlotki (w sumie to 2/3 kawałka, dokończyłam po córci) ok 200kcal
kolacja: sałatka kebab pyszna była- ok 300g, plasterek szynki... tak 350 kcal myślę....
To by było na tyle jeśli chodzi o sobotnie jedzonko:)
Dziś też dietkę trzymam,..... w sumie to nie mam ochoty nic jeść bo
cały czas się chamram z mężem, i tak sobie myślę po co kobiecie facet
potrzebny..... odpowiedź>>> żeby krócej żyła chyba....
no dobra, mimo wczorajszej wpadki dziś waga znów nieco spadła...
85,5 kg... a dodam, że kibelka dawno nie było:):):)
dziś zjedzone:
śniadanie: 1 parówka paryżanka (50g), 1,5 kromeczki razowca z masłem (40g), 100g sałatki porowej... myślę, ze w 250-300 kcal
śniadanie 2: kabanos indyczy 50g> wedłyg vitalii 100g- 247kcal... więc jakieś 125kcal
obiadu: brak, strajkuję nie gotuję, a jak P jest głodny to ma problem!!! ... a ja może mleko z płatkami zjem...
podwieczorek: jabłko / pomarańcz
kolacja: 150ml maślanki, 2 wazy
taki plan, a jak coś się zmieni to poprawię:)
to tyle, teraz może poczytam co u WAS:)