Każdego dnia troszeczkę jest mnie mniej... Malutką troszeczkę. I zaczynają mi wystawać obojczyki. A brzuch jak wystawał - tak wystaje. Ale przyznać mu trzeba, też troszeczkę mniej. Tylko troszeczkę.
Zapisanie stanu na pasku niestety dopiero w poniedziałek....tyle jeszcze do czekania.
Wczoraj na rowerze objechałam całą zachodniowiślaną stronę Warszawy. Kręciłam się również po Bemowie, z radością - że to nie ja - obserwowałam ludzi stojących w tłumie przed wejściami na koncert Madonny. Zrobiłam prawie 80 kilometrów i mam odgniotki na pośladkach. Nic, na co by nie poradziła gorąca kąpiel z solą.
A dzisiaj wieczorem zamierzam znowu zażyć procentowego odmiennego stanu świadomości. Bo mam cholerny powód. I niech wszystko trafi szlag!
ps
jest noc z niedzieli na poniedziałek, godzina 0:50
przy tej ilosci %, jaką spożyłam - powinnam już orbitować...........
a tu nic,cholera, oprócz pewnych drobnych kłopotów z wymową, nawet pisać w miarę bez błędów potrafię
chromole to !!!
acha, jutro świtem na peno sie ne bedę ważyć - te kartofelki ociekające tłuszczykiem z karkówki, ten półkilogram moreli.... to mi na pewno nie poszło na minus na wadze....