Waga już mi nie grozi paluchem. Jeszcze mnie nie pokochała od nowa, ale już o poranku nie straszy.
Zjadam przez dzień, wczoraj i dziś, od 1000 do 1400 kcali + wieczorem 2 lub 3 drinki. Wczoraj spacerek ośmiokilometrowy piaszczystymi drogami przez las. Dzisiaj w południe 32 kilometry na rowerze. Popołudniem 4 kilometrowy spacer na obcasach po parku pałacowym Wilanowa.
Ciut jestem głodna. Zapychałam się dzisiaj pomidorami, gotowanymi brokułami i groszkiem, ogórkami konserwowymi, oczywiście saute. Nie smaruję chlebka smarowidłem. Na głoda zjadłam malutką łyżeczkę miodu i malutką łyżeczkę majonezu, hihihi, oczywiście nie jednocześnie.
Zaraz zdejmuję soczewki z oczu i kładę się z pilotem przed tivi. Bo jutro od rana ostry zap*^#8&$........