hej
Dziekuje wszystkim za wsparcie. oczywiscie sie nie poddaje. do listopada bede ponizej 80 kg. weekend byl super - blizzcon rzadzi.dzis bylam w pracy - same tragedie, najgorsza to taka ze sobie palec mocno przecielam i boli jak cholerka ale bede zyc ;P
pozdrowionka
...
na razie porazka...nie chce mi sie pisac...
walka ciąg dalszy
miliony pokus z kazdej strony... brak czasu... brak siły... zmeczenie po pracy... wylegiwanie w dzien wolny... dieta - 3mam sie, jakos... w koncu troche sie ruszylo w dół. cel - do listopada zleciec ponize 80kg!!! wykonalne? mam nadzieje, nie - zle, musi sie udac!!!!!
;(
Dawno nie pisalam bo mi nie szlo w diecie zupelnie. niestety nawet troche przytylam.;( ale mysle ze wszystko sobie juz poukladalam i wracam na sciezke odchudzania. pomyslalam ze kupie sobie kijki do chodzenia i bede sobie z nimi spacerowac po plazy. mam nadziejej ze gdzies tu je znajde. jesli nie to moze kupie na ebayu. chce schudnac i schudne. musze. dam rade. mam nowa prace, wiecej sily i teraz sie musze postarac o nowa mnie - szczuplejsza. jest tyle fajnych ciuchow w sklepach, ktorych nie kupie bo wygladam w nich koszmarnie lub sie w nie nie zmieszcze. koniec z tym. bede szczupla i zadowolona z siebie. wracam do walki.pozdrowionka
Dzień 91
Nie pisze bo nie ma sie czym chwalic... moja dieta lezy i kwiczy...jest zle... boje sie wejsc na wage... znowu jem na wyrywki i kombinuje bo mi sie nie chce gotowac... cwiczenia nie istnieja... nie wiem co sie ze mna dzieje... ;( jestem beznadziejna...
Dzień 83
Juz w Angli. powrot do pracy. atmosfera przeokropna, az sciska czlowieka. moje nastawienie niejagorsze. chyba pobyt w Polsce mnie jakos zrelaksował i uspokoił. ciekawe na jak długo. jak patrze w lustro to sie sobie podobam. wciaz okragła ale jakos tak mniej. niestety przestrzeganie diety idzie mi coraj gorzej. moj narzeczony mi nie pomaga - raczej ulega mi i moim pokusom. moje wymarzone 60 kilo wydaja sie tak daleko... tak wiec byle do 80, potem 70 az w koncu moze 60. musze jakos wytrwac. wciaz obawiam sie wejscia na wage - ze pokaze wiecej, a nie mniej. ogolnie rodzinka ze mnie zadowolona, widzi poprawe ;D. niestety nadal wychodze na zdjeciach jak wieloryb. ech... byle do piatku (bo mam wolne ;)).pozdrowionka
Dzień 74
Jetsem w Polsce. tylko na tydzien niestety ;(. dawno nie pisalam bo bylam przemeczona, zla, zdolowana i w ogole wszystko na raz. dzis sie zwazylam na innej wadze. pokazala kilo mniej. niestety nie jest taka dokladna jak moja, wiec tak na prawde spradze dopiero jak wroce do domu. pozdrowionka
Dzień 62
Na dworze piekna pogoda, wcinam sobie banana, w łożku pochrapuje mój ukochany. najchetniej poszłabym sobie na spacerek na plaże,ale nie... musze isc do pracy :(. ale co zrobić, takie życie. czuje sie dobrze. troche wciąż panikuje przed wyjazdem do Polski,ale chyba mniej. kupiłam sobie ostatnio 2 sukienki. ja w sukience - lol. ale mniej juz sie wstydze mojego ciała. jestem w Angli - w kraju gdzie przewazaja ludzie otyli i to nawet masakrycznie otyli. codziennie widze kilkadziesiat, jesli nie wiecej, kobiet przeolbrzymich, ktore chodza w mini. a ja choc otyla jeszce nie wygladam az tak porazkowo. no mini to nie zaloze, bo mam jakies poczucie smaku,ale sukienka do kolan moze byc. a co tam. ;D chce sie dobrzez czuc w mojej skorze. pozdrowionka.
Dzień 56
Ech. mam doła... jestem gruba... dzis byłam na zakupach. przymierzyłam pare ciuchow i załamka. jestem kulka ;( robie codziennie te brzuszki bo najgorszy to mam brzuch. robiłam ostatnio pomiary i sie okazało ze sie zmniejszyłam - najwiecej w piersiach - 8cm. nie mowie narzeczonemu bo sie załamie ;P mam wrazwenie ze ta dieta idzie mi jakos za wolno. moze po prostu mam zly dzien. zaczynam, sie zastanawiac czy rzeczywisciwe osiagne kiedys to 60 kg. a jesli schudne to co sie stanie z moja skora? nie bedzie mi jakos wisiec czy cos? moje odchudzanie nigdy mi nie wychodzilo i boje sie ze teraz tez sie nie uda. niedlugo jade do polski i wszyscy czekaja zeby mnie zobaczyc - pewnie mysla ze jestem jakos wyszczuplona. a ja nadal mam kupe sadła. niedawno zjadłam kolacje i sie czuje napełniona na maxa. pewnie zjadłam za duzo. :( (załamka)
Dzień 52
Swieta byly i sie zmyly. chodzilam do pracy wiec nici ze swiat. ale sniadanko w niedziele przygotowalam ( dietetyczne oczywiscie). dita w normie. postanowilam robic codziennie brzuszki, bo na wiecej sily nie mam po pracy. a w dni wolne troche gimnastyki i strechingu. mam nadziejej ze sie uda. na razie wszystko ok. waga wciaz spada. czuje sie dobrze. czasem mnie cignie do slodyczy i niestety musze sie przyznac ze w swieta zjadlam kilka malusienkich czekoladowych jajek. ech. musze byc silniejsza. buziaki i pozdrowionka