Wczoraj:
Cwiczenia: Jillian shred, 55 przysiadow, boczki
I zwazylam sie, zmierzylam i sfotografowalam... i TRAFIL MNIE SZLAG!!!!! Kompletnie zadnej zmiany, kompletnie nic nie widac, waga stoi w miejscu, centymetry dalej te same, zdjecia KATASTROFA!!!
Poryczalam sie z tego wszystkiego.
Totalna zalamka...
Wieczorem poszlam sie upic, w ramach walki ze stresem.
Dzisiaj juz mi lepiej, przelezalam pol dnia przed telewizorem, nie cwiczylam wogole, wieczorem bylismy na grillu. Nie zjadlam duzo, jakos bardzo szybko bylam syta, duzo salatek przeroznych bylo i moj ukochany bialy chleb od turka.
Jutro ide biegac, nie ma co sie lamac, dalej bede cwiczyc, moze kiedys to wkoncu przyniesie efekty ;)
Moja jedna chuda kolezanka powiedziala, ze przyjdzie do mnie w poniedzialek i zobaczy jakie te cwiczenia to ja robie, ona tez cwiczy, wyglada swietnie, moze poradzi mi cos by wreszcie jakies efekty byly.
A moja druga kolezanka stwierdzila, ze moze powinnam zrezygnowac z kolacji, tzn. nie calkiem, jakis jogurt + owoc, czy serek bialy, po prostu nie duzo i lekkostrawne, zadnych wegli w postaci chleba czy makaronu. No nie wiem, moze rzeczywiscie sprobuje...
Ide spac, jutro znowu zapelniony dzien.
Dobranoc.