Wyspalam sie wczoraj nareszcie, jednak dobrze mi zrobilo, ze poszlam troche wczesniej spac, dzisiaj w pracy nie bylo problemu, dlatego ide zaraz znowu sie polozyc ;)
Poza 12 godzinnym dyzurem, ktory wlasciwie meczy mnie bardziej psychicznie niz fizycznie (szpital i chorzy ludzie sa jednak deprymujacy...) pojechalam do pracy na rowerze, tak wiec cwiczenia na dzisiaj:
2 razy 2,3 km (bo do pracy i z pracy) na rowerze i 40 min biegu, ale super powoli, bo moj sie zdecydowal ze mna pobiec, dlatego bieglismy w tempie by moc spokojnie ze soba rozmawiac.
Jedzenie: srednio, jesli ma byc szczera, bo lody i ciasto sie znalazly, a poza tym to na wieczor chleb zamiast bialka.
Jutro znowu na dzien do pracy, na pewno najem sie znowu glupot... Nie wiem czemu, ale w pracy wiecznie sie obzeram, w domu jakos lepiej mi diete trzymac. A w pracy to wiecznie cos na stole stoi i kazdy cos przerzuwa ;)
No to do jutra.
Madeleine90
17 czerwca 2013, 22:27najważniejsze, że ruchu masz sporo:) ja mam całkowicie odwrotnie- jak siedzę w domu to za jem za dużo, zazwyczaj kiedy się nudzę i krążę po kuchni:)
ewcia3232
17 czerwca 2013, 22:18Najgorzej przetrwać jak stoi coś na wyciągnięcie ręki, tylko silna wola ale też bez przesady bo będziemy nieszczęśliwe z tych kilogramów jakich nam ubywa:) to oczywiście jest moje zdanie:) Pozdrawiam i trzymam kciuki