Tyle się nadziało , że nie wiem od czego zacząć.
Pewnie najlepiej od początku. Więc na czym to ja skonczyłam, acha na porządkach.
Dobra . Wydawało mi się, ciężkiej idiotce , że jak ciężko popracuję, to o jedzeniu nie muszę myśleć - znaczy nie muszę stale się kontrolować, bo taka harówa to sama w sobie zniweluje nadwyżki kalorii.
Figa z makiem.
Jeszcze byłam na tyle rozsądna , i rzutem na taśmę większośc żarcia wywiozłam do dzieci , żeby miały święta , ale to była jedyna rozsądna rzecz , którą zrobiłam przez te parę dni.
No a finał był taki , że kiedy tak z głupia frant stanęłam na wagę ...........wczoraj ok 14 i mało nie dostałam zawału.
Stanęłam na tej wadze , bo mi biodro zaczęlo wysiadać i cóś tak mi się ciężko oddychało. Gdzieś tam na granicy kłamstwa i prawdy belątało mi się w mózgu podejrzenie , że waga mego cielska poszła do góry no i stanęłam , a tu ....................147, 6 kg.
Matko jedyna.
Najpierw załamka.
Poryczałam się , ale potem siadałam i zaczęłam spisywać co zeżarłam.
Kurde te wszystkie bigosiki - niby mało tłuste , ale na 3 kg kapusty i 1,5 łopatki i żeberek , wrąbałam 40 dkg słoninyrozsmażonej , żeby postne nie było .........tak mi zostało z tradycji rodzinnych - wschodnia kuchnia się kłania , a jak miotałam się w szale gotowania to mi sie rozum ewidentnie wyłączył .
Sałatka z 2 słoikami majonezu , żeby suchy nie był bo synuś suchego nie lubi,
Ciasta tortowe, czekoladki dmuchane, orzechy z miodem, karpik panierowany , a jak by tego było mało córeczka ukochana wręczyła dwa karpiska wędzone , co to jej szef , mający stawy , dla siebie i przyjaciół uwędził ......no palce lizać , tłuszczyk aż kapie.
No a do tego , chlebuś , chałeczki , wędlinka różnista.
No i grzybowa z makaronem , doprawiona tłustą wiejską śmietaną ............sama doprawiałam.
No to jak miałam to spalić. Inna sprawa, że dzisiaj już ważę 145. 6 kg..................2 kg w dół , a to znaczy , że w wiekszości to musiała być wczoraj woda, ale i tak włos mi sie zjeżył na głowie.. No i tak prawdę powiedziawszy to dalej nie mam się czym chwalić , bo to i tak ciągle 2 kg więcej niż przed Świętami..
Siedziałm wczoraj do wieczora i myślałam , i od tego myślenia aż 2 razy złapałam sie na tym ,że właśnie kończę kromkę z karpikiem wędzonym, Bo gdzieś mi przemknęło ,że szkoda ,żeby się zmarnowało. Ale o nadmiarze kalorii , to informację moje ego przyblokowało
Kurde jaka szkoda ------------koty zeżrą.
No i siedziałam i przegladałam notatki i od dzisiaj muszę przede wszystkim kontrolować sama siebie co jest i łatwe i trudne.
łatwe , bo jak sobie daje radę z niepaleniem to i z jedzeniem dam.
Trudne ......bo nawyk jedzenia jest niestety konieczny do życia i nie ma co się okłamywać jest to w związku z tym najtrudniejsze uzależnienie do zwalczenia.
JAk sie rzuca papierochy lub alkohol to sie rzuca i szlus. a tu trzeba jeść
A jak się jest jeszcze kompulsywnym żarłokiem , co to całe życie , ze strachu przed życiem ...........żarł, to dopiero olbrzymi problem do pokonania.
Ale myśłę , że dam radę. Te dwa dni , po raz kolejny mi pokazały , jak może wyglądać moje życie. Jak koszmar ........ból i brak oddechu.
Bo o tym , że wcześniej czy poźniej wyląduję na wózku , to wiem , ..........ale mogę poźniej.
Ustaliłam sobie naczelne przesłanie dla samej siebie ............jem , żeby żyć .........dobrze.
Koniec , żadnej alternatywy dla mojej podstępnej podświadomości.
Nie ma nastpnego kawłaka tego hasełka , ..................a nie żyję po to by jeść .................
Nie , nie , nie ...................Jem tylko tyle , żeby organizm prawidłowo funkcjonował i chudnął.
Wszystko co potrzebne to wiem. Wystarczyło przejrzeć notatki , a tam jak wół stoi.
1. JAk jesteś głodna to wypij szklankę wody
2. Pomyśł co chcesz zjeść i spokojnie to przygotuj
3. Zrób plan posiłków na każdy dzień
4. Każdy dzień jest tu i teraz , więc go pilnuj. Nie myśl o tym co będzie jutro. Walczy sie z chorobą otyłości codzinnie i każdy upilnowany dzień to wygrana bitwa
No i jak widać , mądra to ja jestem niesłychanie , ale jak dotąd to z tego niewiele wynikało.
Łatwo jest dżwigać cudzy ciężar , bo się ma zakodowane ,że zawsze można go zostawić i odejść, Bo to nie nasza , tak do końca , sprawa.
Nie można walczyć sama z sobą . No bo kto wygra.
Ale można powalczyć o lepsze warunki życia , dla samej siebie . I to już inna sprawa, bo jest cel walki.
A jak mamy cel to można zaprogramować swoją pod świadomość.
No , to by było na tyle.
Dzisiaj rano wykonałam wszystko jak tu napisane. i tylko muszę wytrzymać.
PS. Zapomniałam o najważniejszym . Kompulsywnego obżarstwa , nie można tak samo jak alkoholizmu czy narkomanii , całkowicie wyleczyć...........nigdy. Można tylko to zablokować i nie pozwolić już nigdy sobą zawładnąć.