No i spadków powrót dzisiaj. A jeszcze zamiast rano, to zważyłem się po południu.
88.5kg, po śniadaniu, przekąsce i obiedzie.
Wygląda na to, że jest szansa na dojście do 80kg :)
Dzisiaj mam pierwszy raz "zachciankę" - siedzę w biurze, patrzę przez okno, jest mi gorąco i mam ochotę na pyszne, zimne piwo. Lekko gorzkie, z małą pianką, orzeźwiające.
I wiem, że dopóki nie skończę diety to mi nie wolno.
Eh, i po co było tyle przytyć? Mam za swoje ;)
Dzisiaj chyba jeszcze skoczę na basen, bo 8.5km na bieżni to jakoś mało. Energia mnie rozpiera:D
Nawiasem mówiąc nie wiem, czy wspominałem, ale od trochę ponad 40 dni moja dzienna dieta oscyluje wokół 800 - 1400 kcal. Za wyjątkiem niedziel - obiad u teściów ma ze 200-300kcal więcej. Do tego codziennie biegam, saunuję i co parę dni chodzę na basen.
Głodny raczej nie bywam, słabo mi też nie jest (tylko czasem po szybkim wstaniu z pozycji leżącej przez chwilę bywa "lekko" w głowie - to normalne przy niskokalorycznej diecie, jeśli zdarza się raz na kilka dni i nie powoduje problemów, prawda?).
Pytanie - skąd mój organizm czerpie energię? Bo jakbym nie liczył, wychodzi mi na to, że codziennie spalam jakieś 2.3 tys kcal więcej, niż przyjmuję.
Kilka lat temu przy poprzedniej diecie, która przebiegała nawet wolniej niż obecna, nie miałem siły chodzić, a co dopiero biegać.Co mogło się teraz zmienić?
Czy wiek może mieć jakieś znaczenie?
A może sama dieta? Nie chcę robić kryptoreklamy, ale niemałą część mojej diety stanowią ciasteczka belvita. Oczywiście nie tylko one (na samych ciastkach to bym raczej nie schudł ;), a już na pewno znudziłoby mi się monotonne jedzenie), ale codziennie idzie ich pół paczki. Może rzeczywiście uwalniają energię przez 4h?