Poniedziałek, 10.03.2014
Jaś to mój ukochany wnuczek. W czerwcu skończy 8 lat. Od 3 roku życia trenuje hokej. Jest bardzo ambitny i zdyscyplinowany, a przede wszystkim to wrażliwy chłopiec. W niedzielę w Sanoku odbywał się turniej hokejowy dla młodzików o puchar burmistrza miasta Sanoka. Przyjechało mnóstwo fajnych dzieciaków, fanów hokeja. Gdańsk, Krynica, Dębica oraz Sanok stanęli do rozgrywek. Najbardziej podziwiałam grupę Gdańszczan, którzy pokonali kilkaset kilometrów, by powalczyć. Duża grupa rodziców kibicowała swoim dzieciakom.
Mój kochany Jaś jest w najmłodszej grupie Niedźwiadków, jest dobry i na czas turnieju został przesunięty przez trenera do starszej grupy Żaków. Dostał czerwoną koszulkę z numerem 16 - marzenie niejednego Niedźwiadka.
Dwa tygodnie wcześniej bardzo chorował i nie mógł potrenować ze starszymi kolegami, którzy prezentują zupełnie inną, wyższą klasę. Mimo wszystko Jaś radził sobie bardzo dobrze, starał się dotrzymać kroku Żakom. Ale co działo się w jego głowie dowiedzieliśmy się dopiero po powrocie do domu. Rozgrywki trwały od 12.30 do 18.30 - to dla ośmiolatka bardzo długo. Pomimo organizowanych przerw na odpoczynek i posiłki - był to nie lada wyczyn i wielkie obciążenie fizyczne. Stres związany z odpowiedzialnością, jaką nałożył na niego trener to kolejny czynnik i zmęczenie psychiczne. Nawet bramka zdobyta przez Jasia nie rekompensowała mu zmęczenia. Złoty medal i wywalczony puchar nie cieszyły tak jak powinny. Wieczorem wróciliśmy do domu i dopiero wtedy Jaś się odkrył. Płakał i wymiotował na przemian. Musieliśmy go na chwilę zostawić w pokoju, by mógł odreagować. Myślałam, że pęknie mi serce z żalu. Najgorsza w takich momentach jest bezsilność. Nieba chcesz przychylić, oddać wszystko co cenne by pomóc. I nic. Dopiero przed 21 mogliśmy porozmawiać. Zapewniałam Jasia, że jest bohaterem dnia. Stanął do gry ze starszymi, lepiej wyszkolonymi kolegami, świetnie się spisał i zdobył bramkę. Czy to nie powód do dumy ?
Dzisiaj rano jeszcze smutny wychodził do szkoły. Cały dzień o nim myślałam, za Jaśka oddałabym życie. Teraz już się uśmiecha, a ja wreszcie oddycham :)