I jeszcz raz wtorek...
Udało mi się wyjść dzisiaj z pracy jeszcze przed 15.00. Miały być kijki, ale paskudne zimno i deszcz sprawiły, że z planów nici. Trzeba było się ukarać za brak aktywności. Dobrze, że rano poćwiczyłam. Obudzony jakiś czas temu mój niespokojny duch nie pozwolił na lenistwo. Na pierwszy ogień poszły paznokcie siostrzenicy. Trzeba było zrobić mały remont i wymienić kolor. Ale było mi mało... Skąd u mnie, starszej pani, tyle energii? Sama się zastanawiam.
Po kolacji zamieszałam ciasto na bułeczki. Pieką się teraz i cudnie pachnie w domu. Grahamki z czarnuszką. Obłędne :) Zanim ciasto urosło przygotowałam na jutrzejszy obiad makaron razowy z serem i cebulką, a na kolację kaszę gryczaną z kukurydzą, papryką i pomidorkami koktailowymi. Jutro środa popielcowa, a u nas pyszności :)
Kuchnia posprzątana, pachnie drożdżowym pieczywem. Moi domownicy właśnie skończyli oglądać mecz hokejowy w telewizji (Sanoczanie wygrali 6:0), a ja leniuchuję przed komputerem. Idę do nich trochę pogadać.
Życie jest piękne :)
Karampuk
5 marca 2014, 20:39mój duch spi, a leń góra:-)
andzia655
5 marca 2014, 09:28Popieram moją przedmówczynię, starsza pani - co to znaczy? Jeszcze nie tak dawno pisałaś do mnie, że będziemy jak dwie sarenki.
ANTAGA2014
4 marca 2014, 22:10Jak jeszcze raz powiesz o sobie "starsza pani", to wsiądę w samochód, pojadę do Sanoka i "wrzepię" Ci porcję klapsów ku przypomnieniu młodości.