Wczoraj przyjechała rodzina z Polski i obowiązkowo przywieźli kiełbasę i majonez KIELECKI (trochę za dużo i nie wiem, czy zjemy ten majonez do października!) i pasztet Podlaski (wiem, ze to nie jest jakieś super jedzenie, no ale uwielbiam).
Oczywiście, wszystko można z umiarem. Tak więc porcjuję wszystko ostrożnie, chociaż najchętniej zjadłabym wszystko, ale tak się męczę aby być na deficycie kalorycznym, więc się kontroluję.
Słodyczy nie jem, ale chyba będzie trzeba odstawić "niesłodzone" acz słodkie napoje...
A dziś mam smaki na wiele rzeczy. Poszłam do sklepu i do koszyka wpadła:
- ryba - okoń morski
- kapusta na kapuśniak
- Camembert
i mnóstwo różnych warzy, bo jakoś ostatnio głównie brokuły i pomidory, w ogóle mam smaka na pomidory... ojoj.
Mam też zamiar zrobić koktajl pomarańczowo pietruszkowy, sałatkę z kapusty pekińskiej... i jak ja mam to wszystko wrzucić w bilans?
Jutro szykuje się wypad w góry, dziś deszczowo, znalazłam przepiękne miejsce.
Zaraz zabieram sie za gotowanie, trzeba przygotować prowiant
Kilka zdjeć z tego tygodnia.