Witajcie kochane,
Zawitalam tutaj ponownie po 2 latach... Pewnie czesc z was osiagnela ju swoje cele, sukcesy a inne nadal walcza. Moje zycie zmienilo sie diametralnie, ale opowiem Wam tylko ta czesc zwiazana z odchudzaniem. Wracam z dodatkowymi kg. Na pasku sprzed 2 lat jest 96kg obecnie waga wskazuje magiczne ok. 102kg. Jakis czas temu bylo to nawet 108kg :/. Jednak wiele zmienilo sie w mojej psychice. A wiec najwazniejsze- CWICZE. Szczerze zakochalam sie w silowni. Moj chlopak jest zapalencem w tej dziedzinie i mnie w to wkrecil, cwicze nie tylko areoby ale tez silowo, ogolnorozwojowe. Potrafie cwiczyc nawet 5 dni w tygodniu, nie ma wymowek. Uwielbiam ten stan po. Dlatego tez udalo mi sie zrzucic te pare kilo. Jednak moja zmora jest dieta a konkretnie SLODYCZE! Nadal je kocham i jednoczesnie nienawidze... Wiem ile pracy kosztuje spalenie jednego batona jednak to jest silniejsze, jak nalog, uzaleznienie... Czytam duzo o zdrowym odzywianiu wiem o tym wiecej niz nie jeden dietetyk, wiem jak rozpisac sobie dobra diete z odpowiednimi makro itd... Ale co z tego? Chlopak bardzo mi pomaga bo sam trzyma diete podobna do mojej tylko 3x wieksze porcje hehe ale ja mam dni kiedy podjadam... To jest okropne. Codziennie mowie sobie KONIEC Z TYM. Ale tego konca nie ma...
Poczulam dzisiaj chec wrocenia do Was zobaczymy czy zostane. Jezeli tak to postaram sie z Wami podzielic tym jak wyglada moj trening i co sadze na temat silowni itd. Moze kogos to zainteresuje i zainspiruje :)
Buziaki kochane :*