wracam z nadbagarzem kg ....
znowu dałam ciała-i znów zaczynam od początku.
Stresy w pracy ,zalatana w pracy i w domu i wciąż brak mi czasu dla siebie.
Dochodzę do swojej maksymalnej wagi życiowej ale nie chcę zaliczyć kolejnego rekordu w tym kierunku.
Jest już nadzieja na to,że w styczniu będziemy mieli nasz pokój w stanie do umeblowania i wtedy stanie tam mój rowerek a ja mam nadzieję,że zacznę na nim trenować.
Wszystkim składam najserdeczniejsze życzenia świąt rodzinnych i wesołych-wielu spotkań rodzących w Was nadzieję i radość oraz moc prezentów które przecież każdego cieszą.
poomalutku do przodu...
Dziś wolny leniwy dzień się zapowiada.
Mój
partner poszedł do pracy a ja mam w planach prasowanie i małe
sprzątanie naszych 3 pomieszczeń mieszkalnych(tj. łazienki,pokoju i
kuchni).
Nie \wykluczone,że na leniwy wypad na basen się wybiorę czyli raczej niewiele pływania a więcej jacuzzi.
Jutro
możliwe,że będzie zamontowana na gotowo płyta gazowa w naszej kuchni
więc będzie mi łatwiej gotować,niż na starych dwóch palnikach.
Wizyta u stomatologa też nie będzie jutrzejszą przyjemnością,ale jak trzeba...
Ciężko
mi się zmotywować ,choć nikłe postępy w tym kierunku robię.Ostatnio
będąc na zakupach mijałam z daleka półki ze słodyczami,a dziś maleńkie
śniadanie zaliczyłam i chudziutką zupkę na cycu z warzywami.Wciąż mało
piję ,ale zaraz litr herbaty zaparzę i wychlapię
Dziękuję moim starym znajomym i tym nowszym za wsparcie i komentarze
wracam choć bez przekonania we własne siły...
Gabcia jesteś do D....y.Zawaliłaś na całej linii nawet teraz przed Tobą zamiast marchewka i owoce leży ciasto....szkoda słów.
Życie się jakoś kręci nawet nie jest zbyt źle choć zawsze mogłoby być lepiej,a ja zajadam-i co?Sama nie wiem jak się mam usprawiedliwiać bo nie ma żadnego usprawiedliwienia na moje obżarstwo,a skutek jest taki,że od lipca przybrałam jak noworodek i ze 100-dotarłam do 107 z hakiem.Jestem ociężała senna i ogólnie brak mi zapału do wszystkiego.
Czas skończyć z czekoladkami,batonikami i słodyczami wszelkiego rodzaju,a także z mięsiwem i kiełbaskami.
Obiecuję sobie,że postaram się schudnać do moich urodzin w marcu do 90kg,ale wiem,że łatwo nie będzie zwłaszcza,że gotuję również dla wiecznie głodnego Romeczka,który również gustuje w niezdrowym jedzeniu,ale jemu nie odkłada się ono na bokach jak mnie.
Dawno nie pisałam i dla zainteresowanych przemianami w naszym mieszkaniu przekazuję,że w lipcu została oddana do użytku łazienka,ale chyba o tym pisałam,a w październiku została zrobiona wylewka w pokoju rozgrzebanym przed rokiem ,a od soboty leżą już na niej płyty wiórowe i teraz tylko umocować je należy do podłoża i można kłaść piankę pod panele-tyle,że dopiero je kupimy i muszą poleżeć kilka dni przed położeniem ,więc każdy wolny dzień i nasz wspólny czas wolny będziemy starali się choć po trochu je położyć do świąt.
A pierwszym meblem jaki tam ustawię będzie rowerek stacjonarny,żeby wreszcie móc na nim pokręcić(na razie stoi w moim poprzednim mieszkaniu,bo u nas się nie mieści).
Dziś udało mi się skończyć zawieszanie suszarki podsufitowej w łazience i już na niej suszę pranie co mi się bardzo podoba,bo nie muszę się przeciskać koło prania w pokoju ,który i tak jest już zagracony sprzętem z dwóch.
W kuchni też zmiany są w toku od miesiąca się to dzieje,ale widać już koniec (TAKI NA RAZIE).A mianowicie -piekarnik od tygodnia piecze,szafki stoją tam gdzie trzeba ,a dziś był sąsiad i wyciął nam w blacie otwór na płytę gazową,którą jutro podłączy Romuś.Na blat też musieliśmy poczekać ponad tydzień.
Wciąż wydaje mi się,że to wszystko jakoś nam pod górę idzie,ale jak spojrzę wstecz to od roku już naprawdę wiele zdziałaliśmy we dwoje.
Gdyby tylko mój przyszły szwagier chciał okazać dobrą wolę i potrafił z nami współżyć i współpracować to byłoby już super,ale niestety on jest niereformowalny i nadal uciążliwy i złośliwy,a to bardzo nam utrudnia życie w tym domu.
Bądźmy dobrej myśli i miejmy nadzieję,że będzie lepiej jak i ze szwagrem tak z moją otyłością.
od świtu wrażenia...
Dopiero teraz usiadłam (a już wieczór)dziś i tak mam zamiar siedzieć z Wami z godzinkę
Pobudkę miałam już przed 5 (tel.dzwonił)-możesz przyjechać na parking?bo
mi rower za-li-usłyszałam w słuchawce.No więc pozbierałam moją jeszcze
niedobudzoną postać i pojechałam po Romana.Szkoda tego roweru jego
zdaniem kupił go rok temu,ale jemu inaczej czas leci (zupełnie jak z
tymi badaniami które niby co roku robił,a 5 lat nie był)no i okazało się
że to było 3 lata temu.Miał zaparkowane na parkingu strzeżonym który
opłaca no i dziś parkingowy dał mu 600zł ,a do końca tygodnia ma mu dać
resztę(chciał niby na gębę,ale Roman umowę z nim spisał.Tyle dobrze bo
przynajmniej sobie może za to kupić nowy.Już dziś mnie wyciągnął
zobaczyć i się przejechał no i decyzja podjęta-kupuje pod koniec
tygodnia.No a ja jak nie wyleczę się to tez kupię taki sam damski,a
co!Ostatnio jechałam na rowerze Romana i jakbym się z malucha na merca
przesiadła-lekko się pedałowało -jakbym się wcale nie miała zmęczyć a
amortyzatory jak na gąbce chodzą.Podobno ten nowy jeszcze lżej idzie.
Zmarnowałam więc połowę dnia na zakupy,pogaduchy u siostry,bo zrobiłam jej po drodze zaopatrzenie spożywcze.
Po południu odwiedziliśmy jeszcze chorego wujka Romka ,no i z biedą
skończyłam to przeglądanie kafelek.Teraz mam posegregowane i osobno te
super a te minimalnie ubite na brzegu nie wymieniam ale można je będzie
użyć na samej górze ,bo będą przycięte.Jednak ok 12sztuk ściennych jest
do wymiany-a jak się nie uda to już mam na nie dziurę(kibelek na
podwórku na dole się machnie ,żeby lżej było czystość utrzymać.
No i miłą rozmowę miałam dziś z
córką sąsiadki(moją rówieśnicą jak się okazało)-jakiś czas temu
przedstawił mnie jej Roman podczas zakupów.Pochwaliła,że od razu widać
rękę kobiety w tym domu i na obejściu i chyba obie jesteśmy
komunikatywne i dobrze się nam gawędziło.Ja to chyba jestem z tym
gadulstwem podobna do mojego ojca który szedł przez wieś długo bo prawie
na każdym płocie pogawędkę sobie ucinał,ale i też z każdej strony było
słychać przyjazne "a wiiiitaaam panie Jasiu".W dzisiejszych czasach
brakuje takiej życzliwej bezinteresownej rozmowy-a może mnie się tylko
tak wydaje?
Na ćwiczenia już dziś sił nie mam,a jutro wcześniej do pracy bo już na
13-tą mam 22 osoby do nakarmienia,a ja jestem na kuchni jutro szefowąmoże już w czwartek nie będę pracowała(bo nie lubię być na mięsach ,bo jestem tam rzadko,a jeszcze nowa karta jest no i będę "radosną twórczość uprawiała"
jutro ważenie a ja???
Jutro ważenie poprzednio w piątek miałam 99,1kg i tylko 20dkg spadek w tydzień.Tym razem będzie pewnie gorzej gdyż był nerwowy tydzień i zimno na dworze więc nagrzeszyłam i to nie mało-nie będę tu w szczegółach opisywała,bo tylko sobie wstydu narobię,ale grzeczna byłam chyba tylko przez 3 dni w tygodniu.
Dziś mała kolejna sprzeczka z R.,ale już jest po burzy.Dziś jestem u siebie w domu. Od kiedy mam wykupioną dietę nie ćwiczyłam przepisanych mi ćwiczeń-z 28 treningów zaliczyłam ledwo 3 pierwsze-potem posucha chyba,że byłam na basenie lub na rowerze z R.
Dziś jednak czuję zadowolenie bo zaliczyłam niemalże cały ponad godzinny trening i żyję.Jedynie ćwiczenia ze zginaniem kolan zwłaszcza z obciążeniem są dla mnie a'wykonalne przez tą moją obolałą łękotkę.Juz napisałam o tym trenerowi więc może będzie miał wzgląd na moje kolanka.
kolejne starcia ...trutnie won...
R.sobie do pracy poszedł i mogę spokojnie poklikać.
Od rana przygotowanie śniadania dla nas i po autko pojechałam do
mechanika.W drodze powrotnej do domku wpadliśmy,żeby kilka rzeczy
zabrać-między innymi tyczki do fasoli i wagę kuchenną .Nadal lenia
hoduję-a tu niestety trzeba się będzie rozruszać do pracy
chociażby.Teraz popisze nieco a potem na basen sobie pójdę bo od wczoraj
się wybieram,a mam niewiele ponad kilometr i spokojnie przy takiej
pogodzie na rowerze lub na butach mogę się wybrać.Potem na jutro coś
upichcę-pewnie zupkę jarzynową ,a na drugie kalafior i wątróbkę z
indyka+surówka.
Roman dziś skuł stary tynk w wychodku na dworze i oczywiście opierniczył
go brat za to.Ale to jeszcze nie koniec-słyszał że ktoś chodzi po dole
więc zawołał(wcale nie za głośno i chyba z drugiego
pokoju)Roman!-odpowiedziałam mu,że Romka nie ma-na co on:"acha nie ma
go'' i na tym się skończyło .Po jakimś czasie z ryjem na Romana
wyskoczył,że go wołał,a on nie przyszedł i sam musiał meblościankę
przesuwać-no szlag by go...jak gówniarz ma interes to mógłby
przynajmniej się wychylić na dół albo użyć słowa proszę ,a on ani mnie
nie powiedział,że mam coś bratu przekazać,ani o tych czarodziejskich
słowach nie słyszał chyba.
Jestem na niego wściekła ,bo jak my prosiliśmy go o pomoc przy
przeniesieniu wersalki i nie tu i teraz,a dużo wcześniej to się
wykręcił,że niby musi konie odbywać(karmić i oporządzić),a potem minęły 3
tygodnie i w końcu kolega Romka nam pomógł-taka sama historia była z
ciężkimi płytami.A wczoraj jak przywieźliśmy drzwi do łazienki to się
tylko spytał gdzie my po te zakupy byli i spokojnie patrzył jak ja z
Romkiem je targamy-też mi koleś dżentelmen.Trochę mnie dziś poniosło,bo
jak się po 15latach zabrał za malowanie pokoju gdzie ma tylko jedną
ścianę do malowania ,bo resztę Roman jak tam mieszkał boazerią obił i
trzeba ją w prawdzie umyć przeszlifować i lakierem pociągnąć,bo już ją zniszczył i zapaćkał pierniczony pyprok(brudas).Wrrrr drażnią mnie takie
trutnie-więc niech uważa bo w sierpniu trutni się z ula wywala
A ja weszłam dziś na wagę po śniadaniu,ale mimo to miałam 99,7kg,a do piątku niedaleko na cotygodniowe ważenie.Coś mi się zdaje,że ten urlop mi się nie przysłużył i te grille też niestety.
Jestem jednak słaba jak diabli,jedyna pociecha,że nie rzuciłam się na stos czekolad Romkowych w których się ostatnio rozsmakował tak jak i w lodach i ciastach kremowych-kolejnego holika mam chyba.Pierwszy -alkoholik,a teraz :czekoladoholik?słodkoholik?,czy lodoholik?-jak zwał tak zwał,ale takie uzależnienia są tez niestety równie kosztowne jak alkoholizm.
Tłumaczę R.,że jakby sobie odmówił co jakiś czas tych dobroci,to byłoby chociażby na kolejne metry kwadratowe łazienki a potem kuchni.No inni w jego wieku mają od lat dziecko lub więcej i muszą je utrzymać ,a same wiecie jak to kosztuje.Dziwi mnie więc ,że żyjąc tyle lat sam(no nie-bo z bratem trutniem,hubą ,czy innym pasożytem)nie odłożył sobie paru groszy an boku skoro niewiele pracy w tym domu było widać.No,ale jak powiedziałam "A" to teraz trzeba cały alfabet wyśpiewać do spółki z Romanem
Sprzeczka ...i zdjęcia z naszego obejścia...
Na zdjęciu jestem z
moją młodszą córką Dorotką.Nie mam zdjęcia z sobotniego grilla z siostrą i szwagrem bo jakoś
szybko się ulotnili,a R.później aparat wyciągnął.
Dziś jakoś nerwowo -pewnie trochę za sprawą pogody bo drażliwi
jesteśmy.Na szczęście R.poszedł do pracy bo inaczej ja musiałabym wyjść
,żeby do rozwodu nie doszło
A no było to tak-nie pojechaliśmy wczoraj do Leroy Merle po drzwi i klej
gipsowy,bo trochę się zasiedzieliśmy u sąsiadów ,a i tak byłoby za
późno ciut bo tylko do 19 otwarte i tylko byśmy się wnerwiali na siebie.
No więc o 6 obudził mnie budzik i jak zrobiłam śniadanie i kawę budziłam
R.(ciężka sprawa),w końcu wstał,ale miał minę jakby mu jeszcze żółtko
spało.Ocho-pomyślałam
nie będzie lekko,chwilę później spytałam o coś przy śniadaniu i
cisza,jak powiedziałam"no to się dowiedziałam "to burknął"no widzisz
przeca,że jem-jak mam ci odpowiedzieć".
Potwierdziły się więc moje przypuszczenia-jest zły.Ogólnie faceci nie lubią zakupów ,a zwłaszcza jak to trochę dłużej trwa.
W sklepie kolejne krzywe słowa padły,a w drodze powrotnej otrąbił gościa
który stanął na drodze i wydawało się ,że chce cofnąć(przynajmniej tak
twierdził R.).Wystraszył mnie i powiedziałam mu to,a on na to"ty też
wczoraj ruszyłaś niemal pod nadjeżdżający samochód...".No tak to niby my
w jakiejś rywalizacji bierzemy udział?-spytałam"1:1 mamy?,czy jak?".No i
w milczeniu do domu dotarliśmy.Niby pytał gdzie ma drzwi dać ,a potem i
tak zmienił decyzję pod domem i jeszcze się indyczył-no masakra jak się
facet nie wyspi-mówie wam.
W domu to ja dłużna nie byłam-bo ile razy można zwracać uwagę ,że po
przyjściu z pracy wyjmuje się z plecaka resztę herbaty i termos po kawie
i płucze ,a resztki chleba daje zwierzętom albo dojada (choćby w formie
zapiekanki wieczorem na kolację.I w dodatku leżało to od soboty
południa-i jeszcze bułki nie zjedzone to się wkurzyłam bo wychodzi na
to,że niedobre zrobiłam chyba.Zacięłam się i wyjęłam to na stół i
rozsiadłam się przy kawie z miską truskawek obrażona.No i w dodatku jak
zrobił sobie jedzenie wieczorem tak wszystko zostawił na blacie
nakruszonym jak diabli,a wnerwia mnie takie coś cholernie.
Jak mu nagadałam to usłyszałam-"czy my się musimy kłócić o byle co ?-no
niby nie musimy,ale dlaczego nie starasz się trochę ogarnąc jak wiesz że
mnie to wnerwia?-cisza,aż do obiadu...Potem krótka dyskusja i pojechał
do pracy no i dobrze,bo by do rozwodu doszło dziś i spakowałabym swoje
zabawki i wróciła na swoje śmieci.
A co do zakupów-kupilismy na tą nieszczęsną łazienkę 100kg kleju
gipsowego na początek i drzwi(początkowo wybraliśmy pełne sosnowe,ale
zrezygnowaliśmy z ościeżnicy regulowanej bo drogo strasznie i można
obudować ścianę deskami,a w zamian za to mamy drzwi sosnowe z 4 małymi
szybkami mlecznymi-typowe łazienkowe 70-ki z otworami wentylacyjnymi na
dole.Są w stanie surowym i trzeba je będzie lakierem pociągnąć,ale potem
będą bardziej złociste i lepsze do mycia.
W związku z tą sprzeczką jest mi trochę przykro i nawet sobie mówiła"po
co Ci to Gaba-w co ty się władowałaś?Może lepiej samej być?"
Musze przestać tak myśleć ,bo nic dobrego z tego nie wyjdzie.W końcu nikt nie obiecywał,że będzie lekko.
A propos lekko,lżej-chciałam na wagę wejść ,ale zapomniałam i jak stwierdził R.to dobrze,bo byłabym jeszcze bardziej zła.
Więc nie wiem ile ważę i do piątku trzeba się pilnować w dwójnasób ,bo pokus wiele czyha.
Byliśmy jeszcze na targu i zakupy warzywno-owocowe zrobiłam.Obiad
dopiero po 16 wsunę(rosołek czysty i surówkę z kapusty z gotowanymi
pałkami.
A tak wygląda teraz ten ugór mało bo mało ale uprawiany od wiosny.
nieco kwiatów się pjawiło,ale na teraz irysy przekwitły,a reszta do kwitnienia się zbiera pomału.Obok mam grządkę naktórej posiałam kocankę i czarnuszkę(można je suszyć do bukietów).
kilka kwitnących kwiatów pomiędzy oknami.
mały warzywniak-muszę jeszcze do równego zryć i popikować kwiaty które zakwitną w przyszłym roku.
W oddali widać ścianę garażu od szwagra i kompostownik sklecony przez Romana.
okno pokoju naszego
i okno kuchni.
a to nasi nowi lokatorzy w stajni-jaskółeczki młode3?może nawet 4,ale trudno się doliczyć na razie.
a to nasza Misia-pilnuje podwórka,którym jak na razie nie ma się czym chwalić
Po grillu...
Ja przebudziłam się dziś o 6 i już nie usnęłam-połaziłam trochę po obejściu
pogadałam z sąsiadką zza płotu(wyszła pod czereśnię z wałkami na głowie i
pozwoliła nam nazrywać sobie czereśni),potem nastawiłam na rosół i
podszykowałam do obiadu przed śniadankiem.
Wczoraj była u nas moja siostra średnia Asia z mężem ,a ok 20 wpadła
moja młodsza na grilla i posiedzieć,no i oczywiście zobaczyć gdzie to
matka się wyniosła od nich.Po wejściu przez kotłownię do mieszkania
powiedziała"zaajebiste wejście do domu",a za chwilę "fajna ta wasza
łazienka".No cóż nigdy przedtem nie widziały takich warunków życia-hihi
Ale i tak się ucieszyłam ,że zawitała bo to miłe.Poczułam się tak trochę jakbym już mieszkała więcej u Romana niż u mnie,bo gości mamy już tutaj i tu ich mogę w spartańskich warunkach przyjąć,ale zawsze u siebie.Dorotka(młodsza) do domu jechała na moim
rowerze,a raczej więcej szła niż jechała z tych 6km bo stwierdziła,że
coś z tylną osią się dzieje.
Teraz R.do kościoła podeptał,a ja sobie klikam i spisuję listę co zabrać
od siebie z domu,bo przed obiadem pojadę z R. i przy okazji chcę rower
zabrać(R.na nim pojedzie-sam się zaoferował)
Dziś dzień lenistwa-2
a co w końcu mam niedzielę i urlop do 12 czerwca,więc korzystam.
R.chce mnie na rower po południu wyciągnąć na zamek w Chudowie-dziś mają tam być sprzęty strażackie i nie tylko bo dzisiejszy temat imprezy to"pożary i powodzie"
Wczoraj niestety kiełbaski podjadłam bo R.nie je pikantnej,a ta była wyjątkowo pikantna.
Pewnie mnie dziś sąsiedzi obsmarują bo w nocy praliśmy ciuchy robocze Romana a ja je rano na podwórko wywiesiłam bo pięknie się zrobiło i pewnie zaraz będzie to parnie suche.Na jutro potrzebne a nie będę kisiła tego w domu.
Miłej niedzieli wszystkim życzę
weekend...
Wczoraj od świtu latałam jak popieprzona ,a to z córką na dworzec jechać ,a to do Obi po zwrot zaledwie niespełna 18zł(ale luda tyle,że czekałam ponad 0,5 godzinki),a to zakupy w Realu po drodze zrobić i też ludzie jakby się z bloków wysypali.Odstałam swoje i z bólem głowy wróciłam do domu.Dziś szykuję się pomału na wizytę siostry ze szwagrem i moich koleżanek-chcemy sobie grilla weekendowego zrobić ,ale coś deszcz siąpi więc chyba pod dachem będziemy siedzieć w domku.W piątek miałam ważenie ale malutko mnie ubyło bo tylko 0,2kg.A mimo to znowu wczoraj nagrzeszyłam wstępując po drodze na KFC.
Dziś będzie grzecznie obiecuję -na śniadanko zjadłam 2 styropiany+jogurt Twist 200ml+sok marchwiowy.Obiad to gotowane udko ,bo potem grill będzie i trzeba miejsce zostawić.Kiełbasy nie tknę,ale za to cyca i rybkę zjem.
Pewnie dziś jak tylko zetrę podłogi poleżę bykiem bo mam strasznego lenia.