czyżby kłopoty ze zdrowiem u Romka?strach jest.
Witajcie
kochane!
Byliśmy z Romanem dziś u dentysty żeby
spróbował mu zrobić odcisk na nowe ząbki,bo te które ma już nadają się
do wymiany.Wiedzieliśmy,że mogą być problemy z tym odciskiem,bo Roman ma
ograniczone otwieranie buzi,ale jakoś poprzedni dentysta za 7-mym bo za
7-mym razem,ale się chłop uparł i dał radę.Pomijając to,że R.był zapisany do
męża dentystki ,a nie do niej,bo ja z niej zrezygnowałam po leczeniu
dwóch zębów i wyrywaniu mądrości-ogólnie boi się wszystkiego .No więc po
chwili nawet nie próbując stwierdziła,że się nie da ,ale wypatrzyła
jakąś narośl na dziąśle i napisała skierowanie do chirurga ,żeby to
wyciął ,a potem możnaby spróbować ,ale oczywiście nie u niej bo ona ręce
rozkłada.I co?Oczywiście wieść o chirurgu wyssała całe moce życiowe z
Romka i zaczął swoje czarne wizje o nawrocie Nowotworu,o szpitalu itd
itp-mina jakby miał się zaraz rozpłakać jak dziecko.
Zrozumiałe,że takie myśli mogą się nasuwać,ale nie mogę zrozumieć jego decyzji,że on do tego chirurga nie pójdzie i koniec.
Tłumaczyłam
mu to do momentu jego wyjścia do pracy-nie wiem na ile skutecznie,ale
udało mi się go nieco rozśmieszyć .Powiedziałam,że choćbym miała go
szantażować to i tak dopnę swego i nie ma ze mną co dyskutować ,bo jak
trzeba i byłoby nawet źle to lepiej wcześniej niż za późno się zgłosić
-co ma być to będzie i tak nikt z nas nie pożyje dłużej niż mu
pisane....
No ale do wizyty u lekarza,diagnozy i leczenia nie ma co
sobie głowy zatruwać ,ale mimo wszystko zostało zasiane ziarno
niepewności i czarnej wyobraźni.
Ja po obiedzie w ramach relaksu
zryłam pod cukinię i patisona i już go posiałam,choć zastanawiam się
,czy przypadkiem się nie pospieszyłam bo może lepiej byłoby w maju
dopiero.Najwyżej kupię geowłókninę i okryję.
ławkę i krzesełka
ogrodowe już dziś R.przywiózł ze schowka z domu ciotki i można się
opalać i chyba to zrobię zaraz,bo słonko pięknie świeci.Ryłam w cieniu i
mocno wiało to trochę zmarzłam.
Dietkowo jako tako-@ ma swoje prawa i dopomina się o słodkie.
Waga na dziś niewiele mniejsza niż na pasku.a jutro ważenie i będzie klapa.
serce szaleje -nieprzespana noc ...
Mieliśmy
dzisiejszą noc z przebojami-a mianowicie po ok 1,5 godzinnym śnie
obudziło mnie kołatanie w klatce piersiowej-pomyślałam-no tak kolejny
atak arytmii,ale zdziwiłam się dlaczego we śnie skoro przeważnie
miewałam po zmożonym wysiłku,albo po zdenerwowaniu że czegoś nie zdążę
itp.Wyszłam z łóżka i poszłam poszukać izoptinu 40(na obniżenie
ciśnienia),bo przy ataku arytmii gwałtownie ono rośnie i trzeba go
obniżyć,żeby nie stracić przytomności lub nie daj Boże dostać
wylewu.Nosiłam te piguły ponad 2 lata i po ostatnim malutkim ataku nie
były mi już potrzebne,aż do dzisiejszej nocy.Odczekałam nieco ale z
ciekawości weszłam na orbiego(nie aby ćwiczyć w tym stanie),ale po to by zbadać sobie puls-oniemiałam jak pulsometr skakał momentalnie na
100-130-180-aż nawet do 221-jak to zobaczyłam to postanowiłam obudzić R.
i pojechaliśmy do szpitala do ambulatorium.pewnie od wzięcia tabletki
minęło ok godzinki i ciśnienie ze 180/110(w domu)spadło do 120/80,a
jedynie miałam lekko podwyższony puls ok 85.Lekarz wypisał mi
skierowanie do lekarza na dziale wewnętrznym szpitala i powiedział,że
jeśli nadal źle się czuję to mogę nawet natychmiast tam iść,a jeśli nie
to mogę go wykorzystać jakby się coś znowu działo.
Po krótkim
spacerku obok szpitala pojechaliśmy jednak do domu,bo wszystko wróciło
już do normy.Wcześniej w czasie ataku miałam obolałą całą lewą stronę
głównie ucho kark i ramię -do tego stopnia,że źle mi się nim
ruszało(było jakby częściowo sparaliżowane).Te ataki zdarzają mi się od
18 roku życia ale ten był chyba 6 o ile pamiętam i jeden z dwóch tak
silnych.
Resztę nocy przespaliśmy już spokojnie.a nad ranem pojechaliśmy do teściów po liliowce i inne zielsko.Delikatnie
popracowałam w ogrodzie-czyli zryłam z gnojem pod te kwiaty i wsadziłam
zielsko do ziemi-niech sobie już rośnie.
Jedynie jeszcze mam do
posadzenia lubczyk i jakieś nieznane mi ziele (wysoko ponoć rośnie)więc
postanowiłam nim odgrodzić część wejściową garażu szwagra,żeby mieć
ograniczoną widoczność na tego palanta.
Ciekawa jestem jak długo ma
zamiar tak pociągnąć,bo oczywiście wczorajsza moja riposta go popchnęła
do sklepu po czteropak piwa i znowu nie wstał do pracy,a słyszałam jak
wstał o 5.50 i jakby się postarał to tylko nieznacznie by się spóźnił-ok
15-20 minut.Ale to jego sprawa jak żyje-tylko dlaczego ja muszę na to
patrzeć i dlaczego mnie to tak wpienia????
Miałam wczoraj z R.poważną rozmowę-wiem,że nie była ona dla niego miła,bo chodziło o jego brata i nas,ale ja mam już dosyć użerania się z jego bratem i robienia czegokolwiek w domu skoro nie wiadomo co do Romana należy.No więc powiedziałam,że skoro on się w zeszłym roku nie spieszył z naszym ślubem to ja też teraz nie mam pędu i o ile chcę z nim być to niekoniecznie też z jego bratem i dopuki nie będzie konkretnego podziału majątku nie będę się z nim wiązała cywilnym kontraktem-bo tak nazywam ten śmieszny ślub.A że mnie hormony noszą (@) to poleciałam dalej,że chyba niepotrzebnie zamieszkałam z nim przed ślubem,bo gdyby tak nie było to pewnie do tego czasu albo on byłby zmuszony do działania i byłoby już po tym podziale,albo byłoby po naszym związku,bo stwierdziłby,że niewarta jestem tyle zachodu i dałby mi spokój.Ale się rozpisałam-i znowu zanudzam swoimi małymi problemami....
Pogoda nadal super ciepło i żyć się chce.Pranie wszystkiego co możliwe robię i chowam zimowe kurtki i inne zimowe akcesoria.
Jutro tylko do pracy idę i mam 25-go wolne,ale i dentysta i przegląd autka mnie czeka.Niestety nie zdążyłam załatwić przed wizyty u mechanika a wiem,że ręczny mam do d....y i światło przeciwmgielne nie świeci,ale pewnie mi powiedzą co zrobić i podpiszą -tak wolę żeby nie chodzić do mechanika na raty.Niedziela od niepamiętnych czasów dla nas-choć R .idzie na nocną zmianę,ale w dzień możemy spędzić czas razem-chce mnie na rower wyciągnąć.
ogródrk,pieski i truteń-szwagier
No to plan mam wykonany w 80% i chyba już więcej nie dam rady.
dziś było szczepienie psów.Pieski
nie chciały ze mną współpracować ,a zwłaszcza stara-wciąż musiał
znaczyć teren i obwąchiwać wszystko wokół.krówka szła dosyć spokojnie
jak na psa nie przyzwyczajonego do smyczy.
Na miejscu Starszy pies
wiedział już co go czeka i zerwała mi się ,ale na szczęście nie uciekła
tylko po krótkim wołaniu wróciła i koniec końców obie są przykładnie
zaszczepione przeciwko wściekliźnie.
Blisko domu miały tyle siły w łapach,że mało mnie nie zmusiły do biegu-wypiły multum wody i elegancko się położyły by wypocząć.
Rano pozamiatałam podwórko tylko tam gdzie nasze psy rządzą i brudzą i posadziliśmy naszą wiśnię,która niezbyt żywo wyglądała i mam nadzieję,że wypuści liście jeszcze do połowy maja.
Po południu
udało mi się zryć część ogródka i podsypać gnojem,no i mam posianą
marchewkę ,pietruszkę i buraczki.Część buraków wsiałam pomiędzy rzędy
truskawek ,bo te przeznaczę na botwinkę i długo w ziemi nie będą.
Jak
mnie jeszcze pociągnie to może słonecznik ozdobny wsieję i sałatę
rzymską(tej jeszcze w życiu nie siałam i ciekawa jestem jak urośnie na
ogrodzie.
Pranie też posuszyłam ,a teraz mam za sobą duużą kupkę uskładaną do prasowania ,ale weny mi brak.
Szwagier dziś zaczepił mnie głupim tekstem"ta betoniarka możecie se zeżrać"
No
bo w zeszłym roku R.pożyczył od jakiegoś pana "X" i miała u nas być do
zimy,jednak pan "X" przedłożył bo nie bardzo miał gdzie ją mieć.A
szwagier kiedyś przebąknął,że jakiś pan "Y" po nią przyjedzie bo ja
potrzebuje.
Dziś zapytany przez Romka kto po nią przyjedzie
powiedział że pan Y'',a ja go grzecznie spytałam,czy jej właściciel
wyraził na to zgodę bo ja bez jego zgody betoniarki nie wydam bo to my
ją pożyczyliśmy i my jesteśmy za nią odpowiedzialni.
Ale Szwagier jak to on tylko coś poburczał i poszedł do siebie.
Jednak
po 2 chyba piwie przemówił jak wyżej.To mu odpowiedziałam,że jak na
razie metal nam nie smakuje,a poza tym ona nie jest nasza.On-"jo jom
zawieza skąd ona pochodzi" ja-"nie ty ja przywiozłeś więc nie ty ją
odwieziesz tylko R.
Buczał cos pod nosem,że ino rządza Ja"ja nie
rządzę tylko współpracuję z Romkiem czego ty nie potrafisz .On"nie chce
mi się z Tobą godać" ja "mosz synek recht(masz rację)jak się nauczysz
rozmawiać a nie tylko kląć i odgrażać to wtedy się możesz do mnie
odezwać,bo jak na razie niewiele treści jest w tym co godosz(mówisz).
Najśmieszniejsze jest to,że teraz chce zrobić komuś trzeciemu przysługę i pożyczyć dalej coś co nie do niego należy,a rok temu jak potrzebował Roman pomocy żeby ją wyjąć ze stodoły,bo zastawił ja maszynami rolniczymi to wiecznie czasu nie miał i nas olewał,aż Roman sam na linach rukcugiem ją podniósł i przestawił do przodu.
Ten facet dział na mnie jak płachta na byka.
No ale niestety nie da się go zreformować i wychować
Po ważeniu i znowu ten szwagier pierdoła
Wczoraj ważenie pokazało 99,a dziś 98,5-każdego dnia waga mi inny wynik pokazuje,ale niech tam ma pewnie swoje humory.
Pochmurno i buro na podwórku,ale ptaszki ładnie spiewają i to mnie budzi lekko do zycia.Komputer mi padł po zainstalowaniu aktualizacji i działał tylko w trybie awaryjnym.Wczoraj R.przywrócił komputer do stanu sprzed awarii i na krótko zadziałał, bo dziś znowu musiałam go przywracać i nie wiem jak długo tak pociagnie.w dodatku zapora wirusowa się wyłączyła i ogólnie i tak trzeba coś z nim zrobić.
Widzę,że działacie fest na tych działkach i balkonach,żeby wiosnę ugościć na dłużej.
Ja chcę o 9 jechać zobaczyć kwiaty i może nowe 2skrzynki bo te stare już są na wykończeniu-mają swoje lata słuzyły w moim domu długo,ale ostatnio jedną miałam juz uszczelnioną na rogu workiem i jak spadła po wietrzysku to się posypała całkiem.
Wczoraj szwagier znowu zaspał do pracy-a słyszałam że dzwonił budzik i to nie jeden i że się kręcił,ale po co wstawać miał jak ponoć dzień wcześniej był chycony(wypity) i znowu robił awanturę Romanowi i widowisko sąsiadom.Ja nawet zadzwoniłam dzwonkiem dmowym,żeby wstawał,ale miał to w nosie.Niedoczekanie jego,żebym ja go budziła jak on brata tak ostatnio za to zwyzywał,że uszy więdły.No bo R.zrzucał stare rynny,a samemu się takie rzeczy trudno robi,a T. nigdy w niczym nie pomaga i nie uczestniczy to jak się przełamała rynna to zerwał a prowizoryczny kabel na prąd do garażu T.-no i się zaczęło.Te jego gadki zowistnika(zazdrośnika),że mu na naszej klasie mamy zdjęcia jak dzieci,że nom całkiem odbijo i piere na dekiel(dostajemy na głowa),Kiedy mu oprużniemy szopka,gdzie mamy węgiel,bo on świnia kupuje..."wpierniczyć Ci....I epitety",a Roman tylko odpowiedział,że szopki nie mo zamiaru opuszczac jak sobie ją wyszykował i naprawił drzwi i dach,i że T.tylko bić i nie chodzić do roboty umie....
No to wczoraj do pracy na nockę miał za karę i się śmiałam,że pewnie od razu ze 2 szychty (zmiany)odbębni,żeby odpracowac też poniedziałek-hihi
No i chyba sie nie pomyliłam bo do teraz go w domu nie ma.
A ja miałam dziś siedzieć murem w domu,bo ich kuzynka się uparła na stary kredens po ciotce i chce dziś po niego przyjechać i ma go zawieźć wozem T.
Powiedziałam jednak,że nie zamierzam być więźniem w domu i że jedynie pomiędzy 13,a 15 mogą go odebrać bo przedtem mnie nie ma a potem jedziemy do aquaparku nieodwołalnie i tyle.
3kg do osiągnięcia pierwszego poważniejszego
celu-15kg
Dziś miałam ważenie i ubyło mnie 1,3kg od zeszłego piątku-pewnie to zasługa wielu godzin pracy ,bo zbytnio nie przestrzegałam ani pór posiłków ,ani tego co jadłam.
Tylko 3kg dzielą mnie od osiągnięcia celu ,czyli wagi 95kg-ostatnio zbliżoną bo 96kg miałam w listopadzie 2011r jak wynika z mojej historii ważenia się.
Następnym krokiem trudniejszym pewnie do osiągnięcia ma być pokonanie 90-ki.
Od 8 marca niestety jestem bilansowo na plusie czyli 0.7kg+
Obawiam się jutrzejszej imprezy,bo bez wypicia kilku drinków mogę tam długo nie wytrzymać,a nie chcę robić przykrości teściom.
Ale to już druga impreza z moim byłym i jego żoną bo pierwsza to były 80-te urodziny mojego teścia 2 lata temu i wtedy bardzo dobrze się bawiłam i nieco upiłam
*
Po 3 dniach pracy wróciłam dziś wykończona i zamiast jechać oddać zegar do reklamacji pojechałam wprost do domu,bo dosłownie usypiałam za kierownicą.
jak tylko weszłam do domu po krótkiej odświeżającej kąpieli położyłam się na drzemkę i wyłączyłam wszystkie komórki.No to pospałam-3 godziny i nic mi nie przeszkadzało-ani psy,ani Roman.
Na dodatek uspało mnie chyba to,że w pracy nie mieliśmy prądu przez 3.5 godziny(a kuchnia jest w piwnicach z maleńkim okienkiem tylko) i pracowaliśmy przy świecach i latarkach.Nawet jeden obiad na szwedzki stół na 25 ludzi musieliśmy jakoś wydać -dobrze,że choć palniki gazowe mamy i większość potraw siedziała jeszcze w ciepłym piecu.
Jak też zaświeciło się światło to poczułam światłowstręt-hihi
Nie wiem jakie było zdanie szefa kuchni,że wyszłam o 15,ale miałam im tylko dziś pomóc,a i tak pracowałam od 7.W dodatku większość przygotowałam wczoraj bo wiedziałam,że dziś ma nie być prądu.Skoro my wczoraj w kładzie 3 osoby-mogliśmy dodatkowo zrobić kluski na 70 osób,kapustę ,obrać gar ziemniaków i skroić wędliny i sery ,żeby dziś nie mieć kłopotów z krajalnicą ,to skoro ja już do kolacji dla hokeistów miałam przyszykowane i do drugiego obiadu wszystko,a również dopilnowałam,żeby mieli pochytane galarety i sałatki na jutro to z resztą-czyli z wydawką i myciem sobie sami poradzą.
Waga dziś poniżej 99-czyli 98,4,ale że ona wciąż głupoty pokazuje ostatnio to poczekam do jutra bo wtedy mam ważenie.
Napisałam też do dietetyczki,bo nie mogę zmienić tempa chudnięcia i podobno zgłosiła,że jest jakiś błąd u mnie,ale nadal jest nie usunięty.
Jutro od rana mam zagospodarowany czas-zakupy owocowe z teściową,reklamacja zegara ściennego z Biedronki(działał jeden dzień),potem prasowanie i sprzątnie mieszkania i ostatni szlif do wyszykowania się na imprezę -małe SPA?-pazurki i stópki wyszoruję na maksa.
W sobotę na 14 mają teściowie mszę na 60-tą rocznicę ślubu,a ja jeszcze o 11 muszę po ciasta i torty jechać i zawieźć do lokalu.
No i teściu mi żyć nie daje,bo prosił mnie o krawat granatowy,żebym mu kupiła w lumpeksie jak będzie,ale jak zobaczyłam koszulę i garnitur to stwierdziłam,że granatowy ni jak nie pasuje i wyglądałby jak do trumny.No i teraz muszę spakować krawaty od Romana ,bo od teścia nic nie pasuje,albo za grube,albo zniszczone itd.
To jak już teściów też wystroję to możemy się bawić,a że jest to głównie rodzina mojego byłego męża łącznie z nim i jego obecną żoną to żeby dotrwać do wieczora muszę się chyba znieczulić.Niestety w niedzielę pracuję i to od rana,a nasza genialna kelnerka która oczywiście nie pracuje wtedy zapisała nam jak na złość rezerwację z karty w takich godzinach kiedy my będziemy mieć pełny piec jedzenia dla hokeistów i szef jest już na nią wściekły,bo powiedział,że on to (piiii)bo on nie będzie z pieca wciąż wyciągał i się gonił jak nie będzie miał wolnego pieca i palników.
No to się wyżaliłam,bo ostatnio to tylko praca i praca u mnie w pamiętniku-hihi
wyjaśniłam z teściową :)
Zakupy alkoholowe z teściową zrobione.Po drodze powiedziałam jej ,że zaskoczyła mnie kwotą którą chce ode mnie pożyczyć i,że powinna rozsądniej planować wydatki jak wie od roku,że chce zrobić taką imprezę,bo ja też muszę cały rok oszczędzać to co jej mam dać.poprosiła mnie,żebym, jej wyjaśniła jak sprawdzić stan konta w bankomacie bo do tej pory tylko płaciła karta lub robiła wypłaty.No i okazało się,że jakby co to ma kredyt odnawialny i,chyba na 100% nie będzie potrzebowała mojej kasy.
Po tych zakupach pojechaliśmy do lokalu ustalić menu i po soki,a od południa byłam już w domku i zachłysnęłam się słoneczkiem i ciepełkiem jakie dawało.Gdyby jeszcze ten paskudny śnieg prędzej znikał ....
Garderobę na sobotę też przyszykowałam dla mnie i Romana-jeszcze tylko pucowanie jego butów i jesteśmy gotowi na obstrzał i ostre języki rodzinki byłego.
Mój były szwagier ze stolicy nie dojedzie z żoną bo jest krótko po amputacji palca środkowego u nogi i musi być na miejscu gdyby były jakieś niepokojące objawy i odezwała się martwica .Do tej pory już wiele lat miał ujętą jedną nogę w połowie uda i jakoś funkcjonował i prowadził samochód,a teraz na nowo uczy się chodzić biedak.
Tak więc z jego strony tylko jego córka z wnukiem będą.No to mam z kim siedzieć jakby co.
Już chyba ozdrowiałam ,bo apetyt mi wrócił niestety
Od jutra kierat w pracy -jeszcze do rana nie wiem na którą hokeiści mają obiad,ale mam nadzieję,że nie prędko skoro planowana kolacja na dziś to 22,30 z wielkim prawdopodobieństwem,że później zanim z lotniska dojadą i się zameldują.Jednak jutro będzie gorzej,bo pierwsza drużyna całodobowe wyżywienie ma ,a druga dopiero o 23 jest na lotnisku i musimy na nich czekać z kolacją.Moim zdaniem powinniśmy im przyszykować kanapki i napoje w termosach i iść do domu jak ludzie,ale to chyba moje odosobnione zdanie-ja szefem ,ani szefem kuchni nie jestem ,a mój szef niestety nie potrafi dbać i bronić interesów swoich pracowników.Wątpię,że w nocy będą tak dużo jedli skoro już od 7 wydajemy śniadania .Pożyjemy zobaczymy-może jutro się odezwę gdzie trzeba i coś powalczę o swoje racje
;)
Ostatnio
faktycznie przybyło mnie od 8 marca ok 3kg,ale jest już lepiej-waga
spadła o jakieś 0,6kg bo niebezpiecznie zbliżać zaczęłam się do
setki,którą pożegnałam na całego i nie mam zamiaru oglądać francy na
wyświetlaczu wagi.
Od kilku dni nie czuję się dobrze mdli mnie i nie
mogę nawet czuć jedzenia ,ani patrzeć jak inni ze smakiem wcinają.Jeździ
mi w żołądku i mam do tego straszny ból głowy co jakiś czas.Jedyna
pociecha jest taka,że mniej jem-a właściwie to tylko z rozsądku zjadam
śniadanie i cos po drodze podczas dnia.
Zarzuciłam na razie jedzenie
płatków owsianych bo ponoć zakwaszają żołądek,a mnie się ostatnio ulewa z
żołądka i wolę ograniczyć to niemiłe uczucie.
Jutro zapas ryżu uzupełnię i będzie podstawą mojej diety na najbliższe dni.
Jutro jadę z byłą teściową na zakupy alkoholowe na jej 60-lecie pożycia małżeńskiego.
Jednak
ostatnio czuję się wykorzystana,bo jest tak:Prosi mnie o przysługi i ja
się zgadzam bo ja lubię,ale ja jednak nie jestem maszynką do robienia
pieniędzy i to,że oszczędzam na łazienkę dla córek to ona wie ,że mam
kasę.Poprosiła mnie kilka dni temu o pożyczkę do dnia nadejścia
emerytury,ale nie było mowy o kwocie.Zgodziłam się a zaraz po tym
zadzwonił mój były(słyszałam dokładnie,że dzwonił po pożyczkę do
mamusi).Jak spytałam dlaczego on z mamą nie pojedzie na te zakupy to
usłyszałam ,że ja jej lepiej doradzę i takie tam...
Dziś spytałam ile
tej kasy chce pożyczyć i się zdziwiłam bo to jest więcej niż moja
pensja miesięczna,a ja nie mam takiej kwoty na kącie bieżącym i muszę w
tej sytuacji przelew z konta oszczędnościowego zrobić.
Innymi słowy-ja mam mieć ,a jej syn wciąż nie ma.
No
ale obydwoje z Ewunia ćmią papierochy ,ona w dodatku popija jak się
dowiedziałam od mojego byłego szwagra,więc rzeźbią mamusię tak jak
kiedyś robił to nieżyjący już szwagier.nawiasem mówiąc mój były był na
to strasznie cięty.
Ale co tam-to będzie już ostatnia pożyczka bo teraz będę asertywna.
I
tak płacę za całą wodę ,podatek za dom i licznik prądu od dzieci.Mój
były nie ponosi kosztów utrzymania domu poza alimentami 400zł na
młodszą.I to w dodatku podwyższonymi w zeszłym roku Z wielkim krzykiem z
250.
Gdzie córka na same bilety wydaje ok 100zł.
No tak ja to zawsze daję się wyrolować.....