Pamiętnik odchudzania użytkownika:
gabciask

kobieta, 57 lat, Mikołów

163 cm, 116.50 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: zejść ponićej 100kgna początek

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

24 maja 2013 , Komentarze (8)

  Krótko mówiąc katastrofa-gdzie się podział mój zapał do zgubienia tego tłuszczu z obwodów?O ile od początku roku zeszło ze mnie do marca niemalże 13kg,to po dniu kobiet było już tylko gorzej ,a nawet źle.Było niekontrolowanie michy,słodkie,piwo i czasem tylko na plus fajne dietetyczne śniadanie i jazda na rowerze,ale ta dopiero od końca kwietnia i to nie w jakichś wielkich ilościach.
Efekt jest taki,że od 8 marca nie schudłam,ale przytyłam 2,3kg.
Nie będę tu szukać wytłumaczeń,bo choć mam teraz @ to najwyżej 1kg mam na +.
Za dużo czasu spędzałam przy komputerze do nadejścia opóźnionej wiosny,bo ileż można ścierać kurze.Potem było nieco pracy w ogrodzie i jak to przy swoim domu zawsze jest coś do zrobienia,a jeszcze więcej zaległych prac.Niestety muszę jeszcze znaleźć czas na swój dom w którym mieszkają moje dorosłe ,ale jeszcze nie całkiem samodzielne córki.Starsza pracuje i studiuje dziennie,a młodsza w tym roku pisała maturę i kończy technikum.
Wiem,że można,wiem,że mi się może udać,ale dlaczego ja do cholery ciężkiej jestem taka odporna na wiedzę i wciąż sięgam po zakazany owoc i ulegam pokusom i tzw smakom wszelkim ?
Jestem na siebie zła i sama się siebie wstydzę.
W dodatku moja starsza też ostatnio masakrycznie przytyła i nie chce powiedzieć ile ma na wadze,ale dziś przyznała z bólem,że ma już na początku 8.Niestety jest niższa ode mnie i zaczyna przybierać moje gabaryty.
Młodsza też ma nadwagę ale jeszcze nie aż tak wielką.
Gaba weź się w garść i pokaż dzieciom,że można i warto.
Bądź dla nich przykładem!!!!!

Z miłych rzeczy:Dziś byłam ze starszą u ginekologa i potem była u nas na obiedzie i kawce-w końcu miałyśmy trochę czasu dla siebie,bo R.spał i mogłyśmy o babskich sprawach pogadać.
Obiad nie był niestety dietetyczny ,bo był rosół z makaronem i odsmażone kluski z kotletem z cyca w panierce z płatków kukurydzianych i mizeria -wiem,nie bardzo to wszystko do siebie pasowało,ale dojedliśmy to co mieliśmy na stanie.
Dziękuję wam za wsparcie i dajcie mi porządnego kopa ,żebym poleciała tam gdzie podziała się moja motywacja.

20 maja 2013 , Komentarze (4)

 Na wagę nawet nie chcę wchodzić bo pokazała mi małpa o 2kg więcej niż w piątek czyli na pasku.Owszem @ na horyzoncie,ale żeby tyle?Czas zacząć michę pilnować ,bo muszę się wreszcie opamiętać i nie uczestniczyć w kolacjach i obiadkach Romana,bo mnie to gubi.
Rowerkowanie zaliczam dosyć regularnie.Jak jadę sama to przeważnie ok 10-14km ,a wczoraj byliśmy z R. na wycieczce nieco dalszej i przejechaliśmy 27km.
Dziś byłam umyć okna u wujostwa i miło spędziłam ten czas-porozmawialiśmy o dawno niewidzianym kuzynie mieszkającym od lat w Niemczech i obejrzałam zdjęcia wnuków i prawnucząt wujostwa.
W październiku ciocia ma 80 lat i robi rodzinne spotkanie w restauracji niedaleko jej mieszkania.Zostaliśmy z Romanem zaproszeni na tą uroczystość i tak szykuje mi się imprezka na jesieni.

13 maja 2013 , Komentarze (6)

 Waga wciąż w górę się pnie,ale nie ma ,że boli dziś umyłam rowera i stoi już w korytarzu w domu,żebym mogła bez trudu go wyjmować dziennie.

Weekend minął pod znakiem pracy na maksa.
 Miałam dosyć wracając do domu.
Spanie z piątko na sobotę to koszmary nocne,że niby w pracy jestem i że mamy mega imprezę i nie możemy zdążyć,a ja jestem za wszystko odpowiedzialna.Tak przeżywam przed tyloma imprezami zwłaszcza,że nie wiedziałam co zastanę w pracy zrobione a z czym sobie rady nie dali(nie ma u nas w pracy zwyczaju,żeby sobie takie sprawy przekazywać telefonicznie i uspokoić kolegę czy koleżankę ).Jedynie szef z zastępcą się porozumiewają ,ale i tak zastępca jest mało odpowiedzialny i jak tylko stwierdzi,że następnego dnia ma wolne to już go nie obchodzi co się w tym dniu dzieje.Teraz też tak było-zamówienie poknocił i mieliśmy braki(trzeba było kombinować ,żeby jakoś sobie poradzić).Ponoć był zdenerwowany,bo nie dostaliśmy pensji jeszcze na 10-go i z tej złości miał wszystko w  nosie i sobie prędzej do domu poszedł.
Efekt był taki,że i jego niefrasobliwość i zbyt małe zaangażowanie w sprawy pracy reszty załogi z piątkowej obsady ,spowodowały obsuwę.Miałam w plecy co najmniej 4 godziny pracy i mimo,że się starałam przyśpieszyć musiała zostać dłużej.Prośby o to by się spiąć do naszej pani pomocy kuchennej(pożal się boże)odnosiły odwrotny skutek-zwalniała takie mieliśmy wrażenie z szefem.A ja latałam pomiędzy szykowaniem do sobotniej imprezy i jej wydawką ,a robieniem rzeczy ,które miały być dopięte w piątek.
Niedziela to praca od 6-21.Mieliśmy 6 komunii w samym hotelu + jeden wyjazdowy catering.
Największy młyn był podczas wydawania obiadów ,bo 5 grup wydawaliśmy jednocześnie ,a w dodatku wszyscy kelnerzy robili niepotrzebne zamieszanie na kuchni kłócąc się pomiędzy sobą o sprawy nie dotyczące nawet obecnej pracy.
Szef ich nawet nie uspokajał,ale ja nie wytrzymałam i kazałam im się zamknąć,bo nas dekoncentrują i nawet się pomiędzy sobą nie słyszymy przez ich wrzaski.jak chcą mieć sknoconą robotę to niech się nadal kłócą.
Dalsza część dnia jakoś mi szybko już zleciała i nawet zdążyła porządki na zapleczu zrobić.
Dziś pospałam dłużej bo do 7,30.
Wielkich prac ogródkowych nie zrobiłam,ale posadziłam rozsadę pomidorów ,sałaty i kalarepy,no i oczywiście kilka kwiatków do ziemi wsadziłam i posiałam nagietki.
Wieczorem 40min poza domem na rowerku-objechałam okolicę i zrobiłam w ten sposób niespełna 10km.

10 maja 2013 , Komentarze (5)

 

 Viktoria!!!! udało mi się mimo tego upału skopać pod pomidory i ogórki i wsiałam drugi rzut rzodkiewek i resztę ogórasków.
Ostatnie dni wciąż w domu i ogrodzie ,a dwa dni pracy też były owocne w prace wszelakie.
Dziś miałam ważenie ale z przykrością stwierdzam,że znowu utyłam o\i to 0.6kg
Niestety wkradają się słodycze i lody
Po pomidory pewnie w poniedziałek dopiero pojadę-dziś jeszcze tylko przywieziemy gnoju pod nie na ogródek,żeby mieć przyszykowane.
Do zrycia mam jeszcze tyle co dziś czyli ok 2 średnie grządki,ale tam to już darń jest
Mamy tu klub kawalera (czyli w promieniu kilku domów jest ich kilku w tym mój R.
No i jeden z nich zachodzi czasem do T.,ale chyba ostatnio coś się pogniewali,bo do teraz przejeżdżał przez łąkę za garażem szwagra na skróty koniem,a kilka tygodni temu T.niby zaczął robić porządek i rozwalił jedną dużą kupę swoich śmieci na dwie mniejsze ,żeby ten Diks(taką ma ksywkę ,ale T. wołał dziś do niego tato-pewnie dlatego,że ma pewnie ok 60-ki)nie mógł tam jeździć.Za miedzą natomiast też stoi stary dom zniszczony od naszej strony,i nawet się część budynku(ponoć to była kuźnia)zawaliło.W tym domu było ponoć dużo dzieci i tylko tam czasem ktoś przebywa a czy mieszka sama nie wiem.Jednym z tych bywających czasowo jest też stary kawaler ok 50-ki i też czasem do T.zachodzi.
Wczoraj jak byliśmy na ogrodzie to usłyszeliśmy siarczyste przekleństwa ,które wypowiadał ten starszy Diks,pod adresem szwagra ,a rozchodziło się o jego konia.Było tak,że jest głupi pi pi że go trzyma durś(cały czas)w chlywie,zamiast go na łąka puścić-Roman tylko powiedział,że dobrze mu powiedział.
No i poskutkowało-dziś konik się pasie na łące sąsiada,bo nasza ponoć nawozem podsypana.
Dziś przyszli do niego i słyszałam jak mówili zanim T.wyszedł-,,No widzisz-wypuścił go"
Potem oglądali jak się to skaleczył niby po tych liściach które owszem przywiozłam,ale do kosza a on sam je dał.Była mowa w żartach,że sprzedać go ma temu młodszemu kawalerowi zza miedzy bo daje 3tys,albo nawet 3,2,ale T.tylko się roześmiał kpiąco.
Rozumiem że rodziny się nie sprzedaje,bo jak się ma konia tyle lat to jak jego dziecko-też chyba bym nie sprzedała jakbym była przywiązana do zwierzęcia.
A z ciekawostek-szwagier do mnie przemówił ludzkim głosem,ale niezbyt miałam ochotę kontynuować i podtrzymywać tą rozmowę.
Powiadomił mnie,że niby mi się coś pali w domu,bo coś czuł jak wchodził,a ja tylko podgrzewałam mięsko i było wyłączone od jakiegoś czasu.
Chyba mnie dziś trochę słonko musnęło przy tym suszeniu siana i kopaniu,bo czuję plecki trochę.
Niestety jutro wcześniej do pracy bo mamy huk roboty bo i 2 imprezy do wydania i na niedzielę 6 komunii.
Jest jednak nadzieja,że w niedzielę wcześniej się skończą komunie i będzie można wyjść do domu jak ludzie.
Roman zaplanował na dziś Rower-on mnie chyba wykńczy

8 maja 2013 , Komentarze (5)

 Od poniedziałku mój Roman chodzi do pracy na dniówki i budzik już od 4,30 wyje,ale R.daje się ok 4,50-5 dopiero wypchnąć z łóżka.
takie przerwane spanie zimą to o wiele późniejsze moje wstawanie przez te poszarpane spanie,ale latem jak już wcześnie ptaszki śpiewają to aż chce się żyć i pracowac od świtu-oczywiście nie tak od razu bo kawę muszę na spamiętanie wypić.Takie wczesne wstawanie ma swoje wielkie plusy-mam dłuugi dzień i wtedy więcej potrafię zrobić,a jak się już zmęczę to i na drzemkę znajdzie się czas-chyba,że do pracy idę.
W poniedziałek sama siebie zadziwiłam bo od rana dużo zrobiłam bo i dom i w ogrodzie i pranko poprane.
I tak dziś kolejny 3 dzień wstałam o 5,a że pogoda za oknem się klaruje to postanowiłam kocyk sobie dziś na codziennym praniu odświeżyć.
Wczoraj jednak były przygody z tym wstawaniem,bo już o 4 usłyszałam hałas i w pierwszym momencie pomyślałam,że szwagier wcześniej z nocki wrócił i znowu węgiel przesypuje z hukiem,ale okazało się,że to dochodziło z chlewa(jest częścią naszego domu i ma sąsiadującą ścianę z łazienką i korytarzem)-coś jakby koń kopytami walił w  mur,a potem wiadrem o ścianę.A na dodatek nasze psy ujadały jak durne ponad godzinę.
R.wpierw się oburzył,że uspokajam psy i mu spac nie daję,ale potem poszedł sprawdzić i okazało się ,że koń szwagra się zerwał,poobijała się szkapina i dlatego taki hałas był.Ja się konia boję bo go nie znam i nie podchodzę zbyt blisko jak jestem tam sama.Szwagier go przypiął,a ja wychodząc do psów zobaczyłam pierwszy raz konia który płacze-serce mi się ścisnęło jak zobaczyłam jak się poobijała i cienkie strużki krwi spływały jej z tylnych nóg i z nad oka.
No i co?Jak przypuszczałam-winnego szwagier musi zawsze znaleźć i ponoć spokojnie jak na niego powiedział Romkowi,że to przez liście z kapusty które ja przywiozłam z pracy.Owszem ja mu dałam 2 dni wcześniej 2 małe głąby ,ale reszta leżała w koszyku z obierkami z marchwi i sam karmił swoje zwierzęta.No ale on tak ma kiedyś stwierdził,że koń mu kaszle bo mu niby chleba daliśmy.
Sam w zeszłym roku kapustę koszami znosił z pola obok i wtedy jakoś koniowi nie zaszkodziła?
Teraz koniowi przemywa rany ,a ja czasem się zastanawiam czy nadal znosić z pracy obierki dla konia i królików czy też mają czekać na jego lepsze dni,żeby im coś zielonego prócz siana i owsa dał.
Co do ogródkowych prac-zryłam kolejny kawalątek ugoru pod pomidory i jutro lub w piątek pojadę je kupić-niewiele ,ale z 6-8 krzaczków i różne odmiany chcę mieć pod ręką.Z fasolką się pewnie pospieszyłam jak w zeszłym roku bo 6go już do ziemi wsadziłam.Ostatnio dopiero 8-go ,ale potem była fala mrozu i kilka krzaczków mi prawie padło.
Mój Romuś wczoraj pod domem poukładał większe kawałki cegieł z kupy gruzu na te nasze ścieżki lub inne klomby,a resztki gruzu usypał na kupkę ,którą będzie sukcesywnie wywoził na podjazd do garażu.

Na wagę nawet nie wchodzę bo od piątku poszła mocno w górę i nie ma specjalnie jakiejś wielkiej mojej winy prócz nieregularnego jedzenia i tego nieszczęsnego grilla w niedzielę.
Który to już raz mam znowu zaczynać od początku,od jutra ,od poniedziałku.....Nudna jestem z tym chudnięciem i tyciem na przemian ,a efekt jest zawsze na moją niekorzyść.

6 maja 2013 , Komentarze (4)

 W piątek było ważenie i waga paskowa-97,6 chyba jest na razie historią.
Wczorajsze jedzenie nie miało nic wspólnego z dietą-niby śniadanie i obiad ok,ale po wieczornym rowerze(tylko 7km)był grill do syta i prócz warzyw i cyca zjadłam tez kiełbachę.No i się zaraz małpa obraziła na mnie i dziś ok 99kgmi pokazywała w porywach bez śniadania tylko po bardzo wczesnej kawie.
A tak wczoraj skakałam bo zobaczyłam nawet 96,8kg.Pewnie gdybym była grzeczna byłoby nadal tyle ,ale nie ma się co użalać tylko trzeba ruszyć tłuste dupsko.
Mój R. ma teraz dniówki więc korzystam i z wcześniejszej pobudki i z pogody,bo roboty od groma a wciąż jak nie praca to deszcz mi miesza szyki.
Dziś jednak od 5 zasuwam z przerwami na Vitalię.
I tak do teraz(8,20 ) mam jedno pranie rozwieszone,drugie się kula ,pokój odkurzony i przetarte podłogi w większości mieszkania.
Jeszcze w planie mam kupno kolejnych kwiatów i ich posadzenie i kopanie w ogrodzie kolejnych grządek-ile mi sił wystarczy.
Obiad dziś oblecę wczorajszymi resztkami i tak mam więcej czasu dla siebie-może i leżaczek wyjmę i w słonko popatrzę

Po 10-tej z kwiatami wróciłam,ale skrzynek nie było niestety.
     Kasy też nie pobrałam -skleroza więc nie mogłam zaszaleć.
mam dokładnie takie jaśniutkie te surfinie.
Preferuję barwy jaskrawe kwiatów,ale że będzie postawiona pomiędzy ciemno czerwonymi wiszącymi pelargoniami to będzie kontrastem .Mam nadzieję ,że sąsiedztwo pelargonii im odpowiada,bo inaczej musi na oknie w kuchni samotnie stać.
Jola z grupy radziła mi na garaż szwagra puścić wiciokrzew bodajże-znam tą roślinę ,ale chyba kupię winobluszcz trójklapowy.szybko porasta mur (1-2m/Rok)i czepia się sam,a jesienią jest bajkowo kolorowy.Jedyna jego wada to nie lubi mrozów bo czasem przemarza.

2 maja 2013 , Komentarze (4)

Moja znajoma z Grupy podsunęła mi doskonały pomysł na wykorzystanie części tego gruzu i już popchnęłam pomysł Romanowi,żeby mi odkładał te całe cegły i większe ich części,bo pewnie ścieżkę w ogrodzie kiedyś tam zrobię z nich,a że on oszczędny aż do przesady(choć nie zawsze tam oszczędza gdzie trzeba)to nawet nie trzeba było go przekonywać.
Szukałam jeszcze inspiracji w necie i jeśli uda mi się zdobyć stare podkłady kolejowe to zrobimy też z nich użytek.
Za miedzą mam rozwalony do połowy dom i cegieł w brud i jak się dogadam z sąsiadem to może coś od niego doniosę .
Takie forum  znalazłam z inspiracjami.

Teraz już tylko ta myśl mi w głowie sie kręci i kombinuję.
Do pracy pojechałam na 9,30,ale ,że wenę musiałam znaleźć pomiędzy recepcją a kuchnią gadając z recepcjonistką to do 10 się zwlekałam do piwnicznej kuchni
Nastawiałam garów i poukładałam sobie robotę w czasie gdy ziemniaki gotowałam w dwóch mniejszych garach na kluski.Przecież nie będę sobie kręgosłupa nadwyrężała ,bo nie miał mi kto pomóc przy odcedzaniu.Zanim się pyry ugotowały to miałam dużą miskę śledzi w śmietanie i w oleju zrobioną na dwa dni i ugotowane i obrane jajka.Potem przyszła koleżanka ta na która tak się ostatnio piekliłam i pogadałam z nią o co mi chodzi i że Szef się coś nie odzywa do mnie bo trafił właśnie na mój podły nastrój jak przekazywałam informacje dla niej.Wyjaśniłam z nią że powinnyśmy sobie zostawiać kuchnię i lodówki w lepszym stanie i myśleć nie tylko o sobie,bo potem się niepotrzebnie denerwujemy już na początku pracy a nie o to chodzi.
Podzieliłyśmy pracę zanim kolega doszedł i tak ja już tylko pokulałam kluski i porządek w chłodni zrobiłam i o 15,30 -po 5,5 godzinach byłam już wolna.
Jednak mimo,że przy jedzeniu pracowałam to tylko jajko wciągnęłam i 2 małe kluseczki i wpadłam do domu głodna jak wilk wprost do garów na obiad.
R.coś próbował naprawić przy kosiarce bo mu kółko blokowało przy wstecznym biegu,a ja padłam przy TV i obudziłam się dopiero ok 20-więc nawet nie mieliśmy okazji zbyt wiele z R.porozmawiać.
Niestety moja waga szaleje -nie wiem czy to skutek pogody i zatrzymuje się we mnie więcej wody,bo skoki mam nawet do 1kg w górę.
No może i nie tak do końca bez winy,bo ostatnio słodkie dni miałam i chyba tylko to kopanie w ogrodzie mnie ratuje przed dużo większym wzrostem wagi.
Mój przyszły szwagier chyba faktycznie jest pełen zawiści,bo szuka wciąż zaczepki i znowu przemówił nieludzkim głosem do R. Nie będę dosłownie pisała bo nawet od czytania uszy więdną
Sens jest taki,że jeden raz się pokochał ze mną i teraz mu odbija i odbija i w głowie mu się pomieszało...
Dziękuję Wam za uznanie mojej pracy-nie wiem czy pamiętacie zdjęcia z początku mojej bytności w tym domu jak się uda je znaleźć to wkleję a potem usunę ,żeby nie blokować sobie miejsca na nowe

1 maja 2013 , Komentarze (7)

Ranne ważenie to 97,8kg.
Ćwiczenia były dziś przez 2,5 godziny-ogródkowe.

A poniżej mój wypracowany jak na razie ugór

Ta kupa gruzu była niewidoczna i przykryta w zeszłym roku plandeką ,ale wczoraj R.wywoził pod Garaż na podjazd żeby go podnieść i utwardzić i jest jak jest.Jest nadzieja,że zniknie ten bałagan w tym miesiącu.
W tle widać garaż w którym urzęduje szwagier ,a ja mam w planie wyrównać w tym roku warzywniak do końca garażu i tych ziół które widać na przedzie zdjęcia przed rozwijającymi się tulipanami.
Na miejscu gruzu ma być pergola a na niej planuję winorośl ,a może jednak jakieś pnącze.
Ten krąg jest niedaleko domu i tam czasem R.smaży sobie kiełbaski.
Tak więc tak się prezentuje na razie ugór-połowa naszej działki.


Jeszcze masa pracy przed nami,ale ogród to w głównej mierze niestety moja robota,bo R.serca nie ma do roślin-lepiej dla nich jak je tylko podziwia i je
Byliśmy po obiadku u teściów-wypiliśmy kawkę i zjedliśmy lody.Mają gości-przyjechał ich prawnuk ze swoją dziewczyną.
Jak wracaliśmy to R.zauważył ślady kopyt konia na podwórku i spytał przechodzącego brata "czemuś konia na plac puścił?" i co usłyszał?-"CH.j cie to obchodzi"
A ja powiedziałam do Romana ale i brat słyszał"PO co się go pytasz jak i tak odpowiedź jest zawsze jednakowa.On przecież nie potrafi inaczej rozmawiać."
Roman się śmiał,że niby brat jest już nieźle wnerwiony i pewnie będę miała nieprzespaną noc bo będzie ględził.
A i rozśmieszyło mnie pytanie koleżanki z pracy-dostałam sms-a"na którą będziesz jutro w pracy?"
odpowiedziałam-"Spytaj Piotra na którą mam być i napiszcie co mam zrobić to to zrobię i znikam "
a ona że są już w domu .
No przecież to szef ma ustalać według tego co jest zrobione co mam zrobić i kiedy mam być.
Zdenerwowałam się i napisałam że będę jak wstanę i że ja nie jestem szefem.
Coś czuję,że nie będzie jutro fajnie w pracy skoro szef się na mnie gniewa.
No a teraz fotka mojego okna w kuchni  po zmianach .Kupiłam zazdrostki,żeby kwiaty miały choć trochę cienia latem.

Wiem wiem szału nie ma ,ale ten kto widział jaki stan mieszkania zastałam po latach rządów dwóch skłóconych facetów wie,że nie miałam lekko

30 kwietnia 2013 , Komentarze (5)

  Dziś waga około 98 się waha .
Nie będzie pewnie tak wesoło na piatek bo grilla na jutro planujemy i Warszwa zjeżdża ponoć jutro do teściów,więc mamy tam jechać na kawę i małe conieco.
W pracy nie byłam 2 dni i znowu miałam niespodzianki-czyli zepsute jedzenie w lodówkach,wyschniętą rukolę,sałatę nieprzebraną itd itp.jak wpadł szef kuchni to miałam epicentrum nerwów,sypałam przekleństwami  i spytałam"czy Basia ma oczy gó....em zakryte?",a on spytał widocznie poirytowany moją uwagą-"a o co chodzi?" to mu powiedziałam,że nie powinno tak być zwłaszcza ,że podczas ich dwóch dni pracy niewiele się działo,a raczej nic na sali i jedno co do nich należało to porządek zrobić i przygotować co można wcześniej na imprezy,ale niestety kapusta którą kupiłam na sobotę nadal leży nietknięta-w takim razie mnie to wali powiedziałam.Dziś zrobiłam kulki rybne i nawet musiałam na siłę rybę rozmrażać bo nie mieli czasu wpaść na to ,żeby wyjąć na noc....wrrrr
Jak mam iść do pracy po 2-3 dniach wolnych to mam dreszcze.Jak zobaczyłam co zostało po dzisiejszych śniadaniach to się za to wstydziłam mimo,że to nie była moja robota.O tym,że szef postanowił już dziś ugotować kurczaki na galaretki na 3-go maja nawet nie chcę mówić,bo na szczęście nie ja za to beknę jakby co.Ja chyba za mądra jestem do kuchni ,bo zaczynam tam wariować widząc ten bezmiar bezmyślności i głupoty.
Ale na szczęście jutro wolny dzień i tym już żyję-chcę skopać jeszcze trochę ziemi,zwłaszcza że już zaczynają się rozwijać śliczne białe tulipany,a ich otoczenie na razie to chwast i resztka gnoju do rycia
R. dziś część gruzu spod domu zaiózł na podjazd garażu,bo szkody górnicze utworzyły lej i można urwać co nieco podczas wjazdu.

Znowu T.(szwagier)cos warczał"kiedy CH.... ten  chlewik opuścisz".Nie wiem czy pisałam,ale kiedyś miał w tym pomieszczeniu jednego z koni,ale jak dach przeciekał i na konia się lało to przeniusł go do chlewa który jest częścią parteru w domu(to złe rozwiązanie jak za średniowiecza,bo azot z odchodów zwierząt zżera cement i cegłę).Potem T.opowiadał w knajpie jak to on firmę zatrudni żeby mu papę termozgrzewalną położyli,ale ta firma nazywała się Roman .Jak już nie ciekło to wstawił tam swoje graty i puszki po piwie.W zeszłym roku miał tzw dobre dni i miał gest "nooo-możecie se tam dać ten węgiel"I jak R.zagospodarował to pomieszczenie ,Naprawił dziurawe drzwi zniszczone przez konia,zrobił grodzę na węgiel i drewno i jeszcze się narzędzia ogrodnicze mieszczą,to teraz T.sobie ubzdurał że on sobie tam kury,albo świnia będzie hodował.Zachowuje się tak jakby wszystko do niego należało,a przecież mają dom i wszystko wokół po połowie.Dlatego też tak naciskam na ten podział majątku-bo nie ma sposobu,żeby się dogadali po zgodzie.

Już sobie wyobrażam jakby dbał o ta świnię-pewnie żeby nie słyszeć jej kwiku z głodu musiałabym ją sama karmić.

Wolę lepiej nie myśleć,bo nie warto.R.też nawet nie reaguje na te jego wargowania.

28 kwietnia 2013 , Komentarze (3)

 Witam-ostatni mój wpis musiałam szybko skończyć bo R.korki wyłączał i działał z prądem brata,który ostatnio zerwał robiąc rynny.
2 dni w pracy spędziłam robiąc głównie krokiety (na razie mamy 270szt pomrożone)jakieś rezerwacje mieliśmy też na obiadki a,że byliśmy we dwójkę było do tego zmywanie i robienie śniadań.
Dziś pogoda wilgotna u mnie i siąpi deszcz,ale dobrze,bo dziś w ziemi nie grzebię to niech skiełkuje to co posiałam.Wczorajsze ogródkowe pracy polegały wyłącznie na posadzeniu wiszących pelargonii o cudnym kolorze(intensywna czerwień z prześwitami różu) i wsadzeniu tymianku i rozmarynu w ziemię.Na rycie nie było czasu bo R.uparł się,że pojedzie po buty na rower w sobotę a nie w niedziele bo niedziela jest od odpoczynku.No to pojechałam z nim żeby badziewia nie kupił,a przy okazji 6-cio pak tych pelargonii i zioła kupiłam.W zeszłym roku miałam też rabatowe z takiego sześciopaku i lepiej rosły niż te później dokupione (eleganckie w większych doniczkach.
O dziwo mam w grafiku wolną następna niedzielę mimo,że są komunie(5 jednocześnie),ale pracuję za to 3 dni przed i większość muszę przyszykować mając dodatkowo 3-go i 4-go imprezy .
To po krótce streściłam co u mnie głównie w pracy bo tym teraz żyję.
Waga nieznacznie spadła.Dziś mieliśmy rowerowy sezon zacząć,ale znowu pada a ja nie mogę sobie teraz pozwolić na L-4 i chorowanie.Praca i ogród czekają,a że wolno mi to ogródkowanie idzie to końca nie widać,a piszę co zrobiłam jakbym hektary miała

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.