Na razie nie spieprzyłam i tego się trzymam
Dzisiaj nie ma niestety spektakularnego spadku wagi, ale ogólnie 0,2 kg spadło.Byłoby pewnie więcej, ale wczoraj byłam z wizytą u koleżanki i trzeba było zjeść kolacje.
Pochwalę się tylko,że słodkie też było,ale nawet na to nie spojrzałam,bo przecież nie mogę tego spieprzyć.
Jedziemy dalej, aby nie spieprzyć, aby tylko nie spieprzyć.
Nie wiem jak ja to zrobiłam
Od wczoraj schudłam 1,5 kg. Waga wczorajsza - 87,7. waga dzisiejsza - 86,2. Matko, żeby już tylko spadało , tak bym chciała!!!Aby tylko nie spieprzyć, aby tylko nie spieprzyć!!!
Niejestem zmotywowana a powinnam być
waga dzisiejsza 87,7kg. Okres rozpoczął się tak punktualnie jak nigdy.Wszystko mnie boli.Czuję się jakby mnie ktoś napompował i wkurwiona jestem. Oczywiście bez powodu.
Dziś wstałam rano i jak pomyślałam, że po raz setny zaczynam wszystko od początku to zachciało mi się z powrotem położyć się inie wstawać.Mi już jest brak motywacji,wiem że naprawdę źle wyglądam,że trzeba schuśc już nie dla lepszego wyglądu ale dla własnego zdrowia, ale ja nie mam kuźwa siły na to.
ślub za 5 miesięcy a ja jestem bardziej otyła niż ustawa przewiduje:(
Zwycięzca bierze wszystko, czyli aby do czerwca
dożyć
Moje motto na ten rok: Zwycięzca bierze wszystko! Trzeba jakimś sposobem w końcu zacząć wierzyć w siebie. Chciałabym bardzo, znając moje odchudzanie zmniejszyć ciężar ciała chociaż o 8kg. Codziennie kładąc się spać mówię sobie: no czy to tak dużo. Takie małe 8 kilo? Czy ja dużo chce od życia? Nie, nie chce dużo, ja po prostu nie wokół siebie kogoś kto by mnie wspierał najzwyczajniej w świecie.
Jakbym w czerwcu ważyła 77kilo i z taką wagą 25 czerwca poszła do ołtarza było by to spełnienie marzeń i mojej wadze.
Dziś mnie wzięło na wspominki. Dokładnie 10 lat temu ważyłam 74 - 75 kg. wtedy to był koniec świata. A dziś mówię: matko jaka ja wtedy całkiem szczupła byłam. Ile bym teraz dała żeby mieć taką wagę!!
Natomiast mój koszmar na ten rok: ja w sukni ślubnej wyglądająca jak wielkie białe ciastko. No normalnie jeszcze wisienka na czubek głowy i nie do kościoła tylko do cukierni.
Czy ktoś może mi dać kopa w d*** i powiedzieć, że w tej chwili mam zacząć chudnąć???
Ja chyba nie zdawałam sobie sprawy,
że taka p*******lona jestem! Siedzę właśnie i czytam swoje wszystkie wpisy i jak je czytam po kolei to stwierdzam,że jestem niezrównoważona psychicznie.
Coraz częściej zastanawiam się nad wyprawą do psychologa. Bym powiedziała: myślę o tym codziennie. Tylko pieniążków na to brak!
Matkooo, to jest straszne!!
Albo depresja, w tym moim pamiętniku, albo euforia.Koniecznie trzeba ze sobą coś zrobić.
rok 3 na vitalii i brak zmian
Witam w tym nowym roku. w końcu trzeba się odezwać. Powiem krótko: chciałam dobrze a wyszło jak zwykle. Jak zwykle nic.
W grudniu doszłam do wagi 89 kg. Jeszcze nigdy w życiu tyle nie ważyłam. Jadłam na umór, ale nie wynikało to z tendencji do obżarstwa tylko tzw kłopotów emocjonalnych. Przez ostanie miesiące,kłótnie w moim domu biją rekordy. Psychicznie nie daje rady, po prostu nie daje.
3 stycznia stanęłam na wagę i powietrza mi zabrakło - 89kg!!!
Mamy 14 stycznia i ważę86,4 kg - muszę dojść do 83. A potem do 80. Nie mam wyjścia.Jeżeli doszłam do 89 kilo to mogę dojść do 100. Warząc 89 kilo kręgosłup mi prawie że wysiadł, szczególnie odcinek lędźwiowy, nie mówiąc o nogach , bo jeszcze trochę i powitałabym żylaki, bo już żyły mi widać. Pierwszy raz od 3 lat zrozumiałam, że to naprawdę rujnuje.
W czerwcu "szopka" zwana weselem. Nie mogę ważyć 86 kilo.
Jestem ogólnie podłamana, ale nie może tak być.
Wychodze za mąż.........
25.06.2011 wychodzę za ten mąż!Ja przeciwniczka wesel, ślubów itp itd.
Przeraża mnie to!Nie samo małżeństwo, ale ta cała "szopka" z weselem. Ale jak trzeba to trzeba, mam nadzieję,że będzie dobrze.
.....a już najbardziej przeraża mnie to, że powinnam przynajmniej 8 kg mniej ważyć do ślubu a tu nie widać nawet 5 kg. Dziś to już nawet zastanawiałam się nad dietą proteinową.
Powyżej wymieniona szopka jest naprawdę dobrym powodem,żeby raz a dobrze zmienić swój image
nie zgadzam się
Nie zgadzam się na facebooka. Po prostu sie nie zgadzam, nie lubię, nie toleruję w tym miejscu i tyle.Jeżeli jest jakaś petycja aby go jakoś usunąć z tej vitalii to ja się podpisuję pierwsza!!!
Następne urocze popołudnie......pod kocykiem!
Eh,.....zimno, szaro i ponuro. Tak samo jest z dietą.Trzymam reżim tylko nie mogę jeszcze wyeliminować słodyczy. Po prostu nie mogę staram się i nic.
Poprzedni tydzień był średni pod względem dietowania ,bo obskoczyłam wszystkie bliższe koleżanki i nie przyznałam się,że poczułam zew natury i się odchudzam, bo nadchodzą zmiany:( Nie obżerałam się na siłę tym co dostałam,ale jakby nie było coś zjadłam.
Nie wchodzę na wagę, bo nie czuję, żeby mi ubyło z jedno deko przynajmniej. Z drugiej strony po co chorować jeszcze z tego powodu. Nie wchodzę nie zadręczam się.
Zaczęłam na nowo robić brzuszki i dzięki Bogu, bo już po dwóch dniach czuję ,że brzuch się troszkę spłaszczył. Narzeczony namawia mnie jeszcze na ponowne pedałowanie na rowerze stacjonarnym. Oczywiście bardzo chętnie, ale najpierw chciałabym zmienić "scenografię" w moim pokoju, aby było więcej miejsca i wstawię ten rower . Tylko nigdy nie wiem jak mam jeździć,żeby było dobrze. Cała zimę jeździłam po godzince a zbytnio efektów na moich nogach nie zauważyłam:(
Jak na razie spędzam bardzo leniwie czas jak w tytule pod kocykiem, bo zimno u mnie w domu ,szczególnie u mnie w pokoju. Wiem leń jestem , ale od paru dni wychodzę z założenia - raz się żyje dlatego wszystko dla ludzi, ale z umiarem.
Chciałam dodać,że oczywiście cały czas marzą mi się te 3 kilogramy zgubione we wrześniu i będę się starała żeby ich nie było.
Koniec urlopu, czyli radośc z powrotu do pracy.
Nadszedł koniec mojego urlopowania. Wracam jutro do pracy, z czego się bardzo cieszę ja i moje odchudzanie. Cieszymy się bardzo ponieważ wrócę do lepszych nawyków żywieniowych. w pracy system żywienia mam tak opracowany,że te odchudzanie naprawdę idzie znacznie lepiej.Przyznaję się bez bicia jak siedzę w domu to czasem podjadam.To mnie dyskwalifikuje na całej linii i powinnam za to być w tym miejscu opieprzona mocno.
Od niedzieli do dziś spadło ze mnie tylko 400 gram. Mało!Wstyd.
Wczorajszy komentarz o mojej mamie dał mi dużo do myślenia.Chyba nadszedł czas, abym naprawdę robiła coś ze swoją osobą.
Naprawianie siebie od środka sprawiło,że ostatnio czuję że dużymi krokami nadchodzi czas na dość poważne zmiany w moim życiu.nie wiem czy sobie to w mówiłam czy to naprawdę tak ma być, ale coś mi mówi : TERAZ ALBO NIGDY!
Przeczytałam wczoraj ,że gdy kobieta zmienia fryzurę lub kolor włosów to znaczy,że nadszedł czas na wielkie zmiany. Jakby nie było nowy kolor włosów już mam.
Czy ja tak dużo wymagam od siebie? 8kg , 8 kg na początek żeby wyglądać jak człowiek i być ciut atrakcyjniejsza fizycznie.