Zaczęło się od imienin 30 stycznia. włączyło się jak zwykle myślenie- dziś możesz sobie pozwolić! I jak sobie pozwoliłam tak później ciężko było przestać aż w końcu waga skoczyła do 86,8 i po odchudzaniu.
Przeglądam pamiętniki , czytam, analizuje i pierwszy raz w życiu odkąd się odchudzam muszę przyznać przed całą społecznością vitaliową : ja też cierpię tzw " kompulsy". doświadczałam tego wiele razy, zazwyczaj po dwóch tygodniach odchudzania,ale nie miałam świadomości, że to jest właśnie to! Dopiero tydzień temu kiedy mnie naszło jakoś załapałam o co chodzi.
A jakoś dziwnie się składa, że zawsze łączy się to ze spadkiem wagi i nerwową sytuacją w domu. I tak jak w wielu pamiętnikach jest napisane jedzenie pochłaniane nie ma w ogóle smaku.Kompletnie nie ma smaku. Do tego też doszłam ostatnio....cóż lepiej późno niż później.
Wzięłam się znów za siebie,waga spada,kontroluje się jak tylko mogę. Zmieniłam pasek mieniłam cel , bo może mniejsze cele będą bardziej cieszyły i dawały więcej motywacji.
Moje ostatnie odkrycie - zielona herbata z jaśminem. Nie wiem czy to ona czy moja podświadomość, jakoś szybciej się chudnie i lepiej się czuje przynajmniej ja. Przez pierwsze dwa dni bolał mnie żołądek i już miała odstawić ale się przemogłam i jakoś idzie.
Szukałam w internecie o jakiś zbawiennych właściwościach jaśminu,ale stwierdzam, że to normalna zielona herbata.