Witajcie,
a ja znów się obżeram.. bo mam niestety czym..
a moją wolną wolę opanowało ciasto, które zostało po moich urodzinach..
o matko! boję się wagi..
ale myślę jutro najdalej pojutrze zjemy wszystko i będzie po wszystkim..
bo wiecie: Pan I. zabrał mnie w sobotę na zakupy do Biedronki,
no i trochę zabłądził do CH i skończyło się na tym,
że wszedł do Big Stara zobaczyć co tam mają fajnego na wyprzedaży..
wykopał kilka koszul i wysłał mnie do przymierzalni..
mówią, że lustra w przymierzalniach sklepowych wyszczuplają...
grubym i tak chyba nic nie pomoże... buu...
aż głupio mi było się rozbierać..
wiecie co ja chyba zła Matka jestem... byli wczoraj w gościach moi rodzice.. i Dziadek Mikołajka zagadywał czy na ferie przyjedzie..
zapytałam 3 razy, czy chce jechać.. 3 razy: TAK CHCE..
a ja biegiem poszłam pakować torbę zanim się rozmyśli.. Boziu pozbyłam się dziecka.. Pan I. w pracy na drugą zmianę..
a Franczesko właśnie obudził się po 4 godzinnej drzemce...
tylko nie wiem czy się cieszyć, że miałam tyle spokoju czy może płakać,
bo kiedy On znów zaśnie to Bóg jeden wie.. buu..
no niby się cieszę: zrobiłam pranie, prasowanie,
przygotowałam sobie materiał na torbę, którą będę jutro szyć, a teraz leżałam trochę przed tv.. fajnie.. tylko kiedy On znów zaśnie to Bóg jeden wie... buu...
dobrej nocy...