Witajcie,
poprzedni wpis mi się skasował.... i trochę ciśnienie mi poszło do góry...
ale spokojnie...
jestem pozytywnie nastawiona... wtajemniczeni wiedzą o co chodzi...
ale o tym później....
wczoraj z pracy zabrał mnie Mąż i pojechaliśmy na wyczekiwane USG...
później pojechaliśmy do Ikei...
zjedliśmy tam obiadek i kupiliśmy kilka brakujących nam drobiazgów do kuchni
i łazienki... pooglądaliśmy sobie szafy przesuwne, mebelki i akcesoria dla dzieci...
ale dla Dziecka nic nie kupiliśmy...
mamy teraz trochę inne wydatki i nie mam też miejsca na składowanie tego...
poza tym trzeba zrobić najpierw malowanko pokoiku dla dziecka...
potem pojechaliśmy do Makro i Selgrosa,
bo Mąż musi kupić sobie buty takie na wiosnę jesień..
ale nic nie kupił, bo te które mu się spodobały nie było jego rozmiaru..
ale takie uroki wyprzedaży...
później zaliczyliśmy jeszcze ja Tesco po zakupy spożywcze,
a Mąż OBI bo chciał zobaczyć ceny jakiś narzędzi ogrodniczych...
po tym maratonie wróciliśmy bardzo zmęczeni po 22..
i nie miałam już siły siadać przed komputerem...
kręgosłup ostatnio daje mi dość w kość...
no ale wróćmy do istotnego tematu...
o 16 mieliśmy wizytę na USG..
nie musieliśmy czekać.. bo dwie pacjentki się wykruszyły, więc weszliśmy od razu..
Nasz Maluszek dobrze się rozwija... waży 560 g..
jest o ok. 1,5 tygodnia do przodu...
czyli gdzieś ok. 23 tydz. (wg obliczeń ok. 21 tyg i 6 dni)..
narządy ma wszystkie i na właściwym miejscu..
rączki i nóżki także na swoim miejscu..
Pani Doktor zapewniła, że nie widzi żadnych wad...
no i powiedziała, że na 99 % jest pewna co do płci...
i tutaj dochodzę do wniosku,
że mam jednak chyba jakiś instynkt macierzyński czy coś..
bo od jakiegoś czasu byłam w zasadzie pewna kto schował się w moim brzuszku,
mimo, że ostatnie usg miałam robione w 13 tygodniu..
nasze Maleństwo:
Mąż jak się dowiedział Kim jest nasze Maleństwo, trochę posmutniał...
bo przyznał się, że trochę liczył na córeczkę tatusia...
ale szybko go przekonałam, że najważniejsze, że zdrowy i synek też fajnie,
bo będzie miał z kim na ryby chodzić...
poza tym będzie mógł bezkarnie bawić się autkami i klockami..
ale ja się cieszę... dla mnie to nie miało znaczenia... ważne, że jest zdrowy...
tak tak... w moim brzuszku schował się nasz Synuś...
nasz mały Cocolinek...i na razie nim pozostanie,
bo nie mamy pomysłu jeszcze na imię...
bo dziewuszka miała być Madzia...
cóż czas wracać do pracy mimo podekscytowania... fakt trudno się skupić..
niestety jak mus to mus..
ale wewnętrznie jestem spokojna... i jeszcze brzuszek mi się rusza... hi hi..
Miłego dnia..