nie było pozytywnie /105
71,5 kg. Paska nie zmieniam, mam okres, poczekam. Ale mimo wszystko się wkurzyłam! Człowiek biega, ćwiczy, stara się itd. itp. a tu więcej. Może to i mięśnie, może okres, nie ważne - nie chcę ważyć więcej, chcę w końcu zejść poniżej tych przeklętych 70 kg.
A tak baaardzo tego chcę, że zaliczyłam dzisiaj 'wielkie wpieprzanie wszystkiego co wpadło w ręce'! Nie mogę sobie ze sobą poradzić. Nie pamiętam już tygodnia bez podobnego "napadu"..
Może to będzie ten tydzień.
Będziesz? Proszę, bądź.
Jutro nie będzie idealnie, urodziny współlokatorki, alko. Mimo wszystko postaram się nie pogrążyć.
Dzisiejszy żarłospis się tu nie z(a)mieści!
the nights smell green /102
Żyję w wagowej nieświadomości poświątecznej, uświadomiona zostanę w sobotę rano i mam nadzieję, że będzie pozytywnie.
Na razie ciągle siedzę w domu, na uczelnie wracam w poniedziałek, ale znowu przyjeżdżam w środę wieczorem, bo ojciec wyjeżdża na dwutygodniowe szkolenie i ktoś tu musi być przynajmniej parę dni w tygodniu. W związku z tym szykują się parodniowe melanże, biba roku, "Wielki Szpont czyli otwarcie sezonu letniego'10" :D Bo musicie wiedzieć, że imprezy u mnie to jest COŚ ;) I będzie się działo!
Już dzisiaj zrobiłam playlistę
A nie moge przestać słuchać TEGO
Biegałam wczoraj i przedwczoraj po ok. 30 min. Bardzo przyjemnie, nie powiem.
Dziś przerwa, piwo..
A Święta miałam bardzo wesołe, nie nudziłam się ani chwili. Moja paczka skutecznie zrekompensowała wszelkie rodzinne braki*.
Jeśli w ogóle można takowej rekompensacji doświadczyć..
O8.O4.2O1O
11.20- 2 kromki z masłem(!), wędliną, majonezem(!) i ogórkiem kiszonym, kawałek babki drożdżowej
15.00- pomidorowa z makaronem
19.15- serek wiejski + papryka konserwowa, ogórek kiszony i cebulka
potem: 1 piwco
brzuszki - 2OO*Mum - Italia ("nie po to by łapać słońce").
banana pancakes /95
Niewiarygodnie przepyszne, a zjedzona ilość przytłaczająca (4!) :D
te cudaRobiłam pierwszy raz w życiu takie amerykahńskie z prawdziwego zdarzenia i nawet wyszły. Tylko smażyłam je raczej małe, takie było łatwiej ściągać z patelni. Moja wersja z maślanką stracciatella (szaleć to szaleć), dwoma garściami rodzynek, otrębami i aromatem waniliowym, bez syropu klonowego i masła :p Uch, ależ warto było.
Pobiegam to dostanę rozgrzeszenie.. :P
Poza doznaniami podniebiennymi mam za sobą szaleństwo w lumpeksie, udało mi się złowić trochę fajnych ciuchów ;) Jakbym miała aparat to bym się normalnie pochwaliła, ale nie mam więc się obędzie :pO1.O4.2O1O
07.45- barszcz czerwony, kromka żytniego
11.15- 1szkl maślanki stracciatella
plaster szynki z piersi indyka
14.30- te 4 pancakesy i trochę maślanki
18.00- serek wiejski lekki z papryką konserwowa, ogórkami kiszonymi i cebulką
GT, woda
out: trochę suszonych daktyli, garść cheetosów
okrążenia- 50 (ok. 28 minut)
chronic idiopatic nettle-rash /94
Walcząc z wiosenną alergią próbuję łapać słońce. Dziś wyginając się na parapetach, usiłując wypolerować okna. Przedświąteczne porządki to przecież tradycja, prawie jak żurek, sernik z rodzynkami i badziewny gumowy królik na telewizorze w salonie.
Rodzina nie jest w komplecie, ale przetrwamy. Dwa dni. Jeśli do tego przyświeci słońce, czyli najlepszy antydepresant ever, będzie przyzwoicie. Z resztą silnie emocjonalnego związku z tymi dniami nie odczuwam.
Rok temu niestety Wielkanoc kosztowała mnie sporo nerwów, ponieważ pośrednio doprowadziła do tego, że poległam na polu dietowania. To znaczy ja sama do tego doprowadziłam, ale przy pomocy wielkanocnych rarytasów. W tym roku skromnie, w moim wykonaniu: tradycyjna sałatka wielowarzywna, sernik i babka drożdżowa. Oraz oczywiscie żurek, ale to nie moja działka.
Przedwczoraj miałam bardzo zły dzień, żarłam jak rasowa wyjadaczka z kompulsami, aż do potwornego bólu żołądka. Ale ja nie mam zadnych kompulsów, so wtf? Wstyd mi potem było jak cholera itd. No i wczoraj już dobrze. Dziś też będzie dobrze. Jest dobrze.
Teraz green i okna na wysoki połysk.
A wieczorem może pobiegam. Bardzo mocno postanowiłam to sobie już wczoraj, lecz niestety zmagałam się z wiosenna alergią, tabletki późno do mnie przyjechały i tak pod wieczór nadal nie czułam się najlepiej.
31.O3.2O1O
1O.45- gotowana biała kiełbasa, bułka pszenna, 2 łyżeczki musztardy francuskiej
cappuccino orzechowe x2
15.45- gotowany filet z mintaja, 1/2 woreczka brązowego ryżu, surówka z kwaszonej kausty
19.OO- 1 jajko na twardo, surówka z kwaszonej
okrążenia- 4O (czyli ok. 23 minuty wolnego biegu; nie ma co przesadzać-pierwszy raz w tym sezonie;)
Jogging in the rain rulez!
*Green Tea :p
springus...? /84
Nie bardzo; gdzie to słońce, he?
Melduję, że żyję, źle nie jest. Wagowo prawie prawie jak rok temu- 71,5kg, i bardzo mi z tym dobrze.
Dziś ostatni dzień w domu. Krzątam się ogólnie rzecz biorąc :D Wczoraj zrobiłam zajebistą rybę zapiekaną w warzywach na obiad :) Dziś na śniadanie od rana produkcja naleśników z twarożkiem migdałowym, yummy ;p
Przedwczoraj byłam u fryzjera i kupiłam sobie maskę mleczną do włosów, pachnie jak mix krówki z bitą śmietaną, rewelacja :)
W maju idę na wesele, sama, tzn. z ojcem, ale nie o to chodzi. Dostałam zaproszenie razem z rodzicami. Dziwna akcja, przecież ja mam prawie 20 lat! Ale to jeszcze nic, moi kuzyni (18 i 24 [!] lata) również dostali zaproszenie z rodzicami. A z tego co wiem ci młodzi nie muszą oszczędzać.. Ale nie ważne, zgadałam się z kuzynem i pójdę, przynajmniej wiem, że będę miała z kim pogadać.
Dla zainteresowanych ostatnim usuniętym wpisem: faceci to świnie konkretne, szkoda gadać.
21.O3.2O1O
1O.OO- 2 naleśniki z twarogiem, 1 "suchy"
zielona z ananasem
12.3O- pomarańcza
15.30- pieczone udko z kurczaka, ryż, warzywka
miseczka budyniu czeko
potem: trochę garści chipsów, 3 kawałki ciasta, 2 piwa, 2 lampki wina, 1 naleśnik z serem.. -pożegnanie znaczy się :D
jestem szantażowana- jeśli wrócę za tydzień do domu będą mi postawione 2x 3 shoty melon ball, to niesprawiedliwe! : D
dlatego mocno zastanawiam się nad tym czy nie przyjechać :D
Half-orphan. Again. /54
Mama mi w świat pojechała. I jeśli ta praca będzie ok, to prędko nie wróci-dopiero w czerwcu. Czyli mam coraz mniej powodów, by przyjeżdżać do domu. Na razie jestem, ale jadę chyba jutro, mam się spotkać w Lublinie z kilkoma przyjaciółmi z liceum.
W domu jest niemiłosiernie zimno, sytuacja finansowa jest na tyle nieciekawa, że z opału trzeba korzystać w skrajnie minimalny sposób. Między innymi dlatego znowu jestem tymczasową półsierotą.
Ja na całe szczęście dostaję stypendium, więc może jakoś przeżyję. Viva la biedne studenckie życie :D
Wczoraj wieczorem kilka wykroczeń: piwo, pare garstek chipsów i słodka bułka drożdżowa z rodzynkami. Ogólnie to chyba mam zastój czy coś, bo w tamtym tygodniu waga nie spadła (ale może to wina tych pączków :), a i teraz nie czuję by coś się zmieniło. Się jutro zobaczy.
Uch, muszę jeszcze się przyznać: byłam w poniedziałek w McD. i wciągnęłam big zestaw- koleżanka miała kupony promocyjne i tak jakoś.. :D Ale to było w ramach obiadu, a do końca dnia zjadłam tylko 2 jabłka. I pomimo tego, że zamiast sałatki mogłam pojechać po całości i wziąć duże frytki- wzięłam sałatkę. Ale i tak nie ma się czym chwalić, źle się czułam po tym syfie. Poza tym raczej przepisowo, oczywiście oprócz wczorajszego wieczoru.
19.O2.2O1O
10.25- bułka z ziarnami, 2 plasterki gouda topionego, 1/2 pomidora
12.50- kromka drożdżowej bułki z rodzynkami (mój tata piekł! musiałam spróbować)
15.00- spaghetti z sosem z serka wiejskiego z koncentratem pomidorowym, papryką, cebulką i czosnkiem, mały kawałeczek tej bułki
18.10- serek wiejski z papryką konserwową i cebulką
Who gives a fuck about one fatty donut? /46
Zjadłam dzisiaj obleśnie tłustego, niemożliwie niedobrego pączka. Mum nie umie robić dobrych pączków. A ja musiałam zagryźć drugim :D Lepszym, co by mieć smaka pączkowego. I tym sposobem się przepączkowałam. Ale nic to.
Ten drugi był z wczorajszej dostawy, sparowane friendy przynieśli mi wieczorem całą tacę. (I wczoraj oczywiście też jeszcze zjadłam jednego...) Tym to dobrze, 5 dni się w Bieszczadach bawili. Uch, ja też chcę w góry.
Miałam być dzisiaj na uczelni, pisac połówkę, ale zrezygnowałam, nie chciało mi się uczyć, jechać tam. Odpuściłam. Będzie lament w czerwcu.
Mum nie umie robić dobrych pączków. A ja nie umiałam jej tego nie powiedzieć. (Tylko tak trochę bardziej dobitnie.)
Czasami mam ochotę się sama uderzyć za to co i jak do niej mówię, ale przed powiedzeniem tego się nie powstrzymuję. Muszę zacząć.
Ther's a circle of witches
Ambitiously vicious they are
11.O2.2O1O
10.30- te 2 pączki
1 "oponka"
15.00- kasza jęczmienna, gulasz, surówka z białej kapusty, selera i marchewki
18.00- serek wiejski lekki, ogórek kwaszony, papryka ze słoika, surówka
pić trzeba umieć... /41
..a ja chyba chwilowo utraciłam tą zdolność. Wczorajsze oblewanie sesji było ciężkim przeżyciem dla mojego organizmu. Bezcennym.. Nawet pisanie na klawiaturze przyprawia mnie o mdłości.
Dlatego krótko: egzaminy pozaliczane, nie pamiętam kiedy miałam taką średnią.. w podstawówce?:) Kilogramów mniej aż o 3 sztuki, wszystko maliniaście.
Nie mam siły, żegnam.
O6.O2.2O1O
13.15- domowy cebularz
15.40- kasza jęczmienna z sosem warzywno-mięsnym, 1 mandarynka
2 kruche ciastka
19.00- serek wiejski lekki, pomidor i cebulka
zielona, woda
po niepewnym gruncie na zmarzniętych palcach /26
Jestem w domu, ale zaczynam żałować tego, że przyjechałam. W mieszkaniu mam zagwarantowane ciepło, powiedzmy, że bezwarunkowo, a tu muszę wykonywać pewne czynności wspomagające to ciepło. I to ciepło wcale nie jest takie ciepłe jak bym chciała :p Tzn. u mnie w pokoju owszem, ale w całej reszcie domu już nie. Kominek vs. letniawe kaloryfery.
Kończąc wywód na temat ciepła muszę się przyznać do tego, że wczoraj jadłam..pizzę. Dużo pizzy. Byłam z dziewczynami z grupy w knajpie i tak jakoś.. :) Ale była na prawdę wyjątkowo dobra, dawno takiej nie jadłam. To i nie żałuję. No ale przyznać się trzeba :)
Mam już jedną piątkę w indeksie.
Z w-fu
Egzaminy od piątku, także muszę się powstrzymywać przed siedzeniem przy komputerze w trybie kilkugodzinnym. Co, z całego serca, przyrzekam za moment uczynić.
Jutro się zważę i mam nadzieję, że zmienię pasek wagi w korzystniejszym dla mnie kierunku. I, że te 3 (!) kawałki pizzy nie pomachają do mnie w postaci niechcianych liczb na wyświetlaczu. Dodam, że w ciągu tygodnia było dosyć przyzwoicie, dobrze się czuję, dbam o to co jem (choć jak widać nie zawsze) i jest ok.
Dziś się już raczej za wiele nie pouczę, niedługo chyba jadę odwiedzić kolegę i zobaczyć co na wsi słychać.
W przyszły weekend zostaję w mieście- chcę "bezwarunkowego" ciepła.22.O1.2O1O.
7.10- trochę ryżu z piersią indyka i warzywami (wyjadałam resztki)
10.50- banan
14.00- barszcz czerwony, kromka chleba pszennego, 2 małe kawałki śledzia
18.15- kaszka manna na szklance mleka + 2 łyżeczki dżemu śliwkowego, łyżeczka otrębów
Sobotni standard w wersi przedsesyjnej. /20
Obdarzyłam dziś moją wagę szerokim uśmiechem ;D -0,8 kg w tym tygodniu.
Wczoraj przed południem trochę sobie pofolgowałam w odwiedzinach u ciotki i szczerze mówiąc bałam się dziś ważenia, ale okazuje się, że nie było czego.
Powrót na uczelnię był dla mnie jak zimny prysznic, skutkujący pełnym zmobilizowaniem do nauki. Tak się starałam w tym tygodniu, że nawet dostałam dwie piątki z kolokwiów, a wczoraj gdy przyjechałam do domu cały dzień robiłam pracę semestralną na jeden z przedmiotów. Ja siebie nie poznaję!
W następnym tygodniu kolejne kolokwia i zaliczenie, a egzaminy tuż tuż, także wyrywam zaraz kabel od netu. Po pierwsze jednak muszę posprzątać w pokoju (!), potem napiszę pracę na angielski, obejrzę Chirurgów ;), w między czasie trochę się pouczę, a wieczorem zasiądę do piwa z przyjaciółmi. Tak zwany sobotni standard w wersji zimowo-przedsesyjnej.
No może jeszcze przed tym wszystkim posiedzę chwilę na Vitalii :D
16.O1.2O1O
1O.4O- owsianka na mleku + 2 łyżeczki posypki czekoladowej do ciast
14.30- 2 pulpety w sosie pomidorowym, 1/2 woreczka kaszy gryczanej, korniszony i papryka konserwowa i pół małego pączka serowego (shit, jakie to było dobre!)
18.30- serek wiejski z papryką konserwową i korniszonami
później: ponad 2 piwa, mandarynki, kilka garści chipsów..
ale obiecuje, że już będę grzeczna..
brzuszki- 25O
.A w słoiku coraz więcej złotówek.