Kochani dopiero dzisiaj składam ogromne podziękowania za komentarze, dobre slowa i wszystko, wszystko. Dodałam ten ostatni wpis ze zdjęciami na forum,a tam otrzymałam około 200 wpisów i szczerze piszę że płakałam czytając te wszystkie słowa, płakałam ze szczęścia, wzruszenia.....Mam nadzieję, że za rok będę tak samo dumna z siebie jak dzisiaj...............
Styczeń mija tak szybko, wagowo 73, 6 kg, czyli ani w lewo ani w prawo. Ale przez ten rok nauczyłam się cieszyć nawet z zastoju wagi czy nawet z małej zwyżki bo i tak bywało. Ten styczeń to dla mnie poza rocznicą zdrowego stylu odżywiania to także miesiąc kuszących zapachów pączków..................jest trudno, przekonuję się w takich chwilach że wciąż jestem na odwyku i ten stan byc może będzie trwał wiecznie. Wciąż nie znam umiaru, jest to smutne że po 13 miesiącach starań moja psychika odnośnie myśli o słodyczach jest wciąż na tym samym okrutnym poziomie............wygląda to tak: wyobrażam sobie że dzisiaj mogę sobie pozwolić na słodkości, poprostu na jeden dzień zapomnieć że to dla mnie zakazane i wtedy w moich myślach i pustej głowie pojawia sie lista jedzenia: słoik nutelli calusieńki, makowiec, ciasto drożdżowe, batoniki typu snickers, mars, pączki, lód z polewa toffi................i co i to że nawet w myślach nie umiem wybrać jednej rzeczy , dosłownie pożeram wszystko po koleiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii. Wciąż nie znam umiaruuuuuuuuuuuuu dlatego nie mogę sobie pozwolić na dzien skuchy. Namoliczku jak czytasz to dziękuję że napisałaś do mnie, ja jestem jestem tylko jak zwykle więcej czytam niż sama coś napiszę, ale to nie oznacza że odpuszczam a skądże...........:-) dam radę, będę super laską dla zdrowia przede wszystkim.
Małgoniu, Majeczko a teraz przyznaję się tu i odpowiadam na wasze pytania:
- w ciągu tych 13 miesięcy nie ćwiczyłam, ale próbowałam brzuszków odrobinkę czyli 10 bo więcej nie dawałam rady, zawsze sobie obiecywałam że będe biegać i do dziś nie zaczełam :-(, zrzuciłam te 41 kg tylko na odstawieniu zakazanych rzeczy, skutkiem jest skóra w nie najlepszym stanie, zwłaszcza piersi zrobiły się taki sflaczałe :-(, no i skóra na brzuchu w spodniach wygląda to fajnie, ale jak zdejmę spodnie to wypada taki kawałek sflaczałej skóry już chyba nic mi nie pomoże na to poza chirurgią, ale postanowiłam że nie będę posuwać się do tego, będę cieszyc się z tego że w spodniach i spódniczkach nie widac tego.................Nie ćwiczyłam z lenistwa tak mysle, jednakże w pracy od do 10 czyli codziennie mam taką godzinkę wysiłku fizycznego polegającego na przenoszeniu cięzkich skrzynek z owocami, rozpakowywaniu itp (zaliczyłm to do jakichkolwiek ćwiczeń) :-)
Małgoniu, Maju mój jadłospis wygląda tak, oto przykładowy dzien ale na tygodniu bo inaczej jem na tygodniu a inaczej w weekend:
6:00 rano w pociagu 2 sztuki mandarynki albo 2 kiwi albo plaster ananasa albo 2 pomidory
10:00 jedna cała bułka z ziarnami lub 3 kromki razowego i do tego część z wędliną jaką kolwiek, część z serem białym, żółtym i koniecznie pomidorki, ogórki, cebulka
13:00 1 duże jabłko lub 1 duży banan lub 3 mandarynki lub 3 kiwi lub ogromniasta marchewa
15:20
około pół kilo winogrona albo 2 banany albo pół kilo mandarynek albo ogromnasty jogurt wiśniowy 400 gram on ma dużo kalorii ale bez przesady albo duzy serek homogenizowany waniliowy 250 gram
18:00 jedna cała bułka lub 3 kromki razowego z czym chcę i do tego warzywa
Tak to wygląda na tygodniu, niektórzy dziwią się że nie jadam zup czy obiadów no fakt tak się już przyzwyczaiłam i tak trwam................
natomiast weekend:
9:00 cała bułka ciemna lub 3 kromki razowego z czym chce i warzywa
12:00 owoce czyli 4 mandarynki lub 3 pomarańzce lub ten ogromniasty jogurt
15:00 normalny obiad czyli 3 łyżki duże ziemniaków, poł talerza surówki nawet ze śmietaną czy majonezem , do tego mięso np. 2 kawałki duże schabu z piekarnika, do tego 4 wielkie pieczarki z piekarnika
18:00 to co rano 1 cała bułka lub 3 kromki razowego z czym chce zazwyczaj z serkiem waniliowym homogenizowanym, czasem do tego parówkę, czasem z serem zółtym.
I tak to wygląda, czyli obiady tylko w sobote i niedzielę, a jak jestem u mamy czy babci to jem to co podają, żeby nikomu nie było przykro że nie chcę tylko jeśli to mięso w panierce to zamiast 2 kotletów jem jednego a o wiele więcej surówki, osobiście ja sam w domu też od zcasu do zcasu jem smażone np. ryba w panierce, filet z indyka czy kurczaka w panierce, bo nie zawsze jem z piekarnika. Inaczej bym oszalała, chyba wystarczy że pożegnałam słodkości :-((((((((((((((((((((