W lipcu zmarła moja mamusia... nigdy Wam o niej nie pisałam choć była mi bardzo bliska. W zasadzie rozmawiałyśmy codziennie. Taka mama - przyjaciółka. Ciężko mi ....a serce rozrywa mi na kawałki. Postanowiłam tu wrócić w sumie trochę przez nią- zawsze mnie motywowała do odchudzania , a przez ostatnie dni życia wręcz mówiła (półprzytomna),że schudłam i że od razu lepiej wyglądam .Żebym się nie martwiła , bo na pewno wrócę do niskiej wagi. Kochana była. Po pogrzebie do dziś przybyło mi 6,5 kg Dlatego muszę zawalczyć o siebie dla siebie i w sumie trochę dla niej.
Wczoraj zaczęłam od d.białkowej ale planuję ją tak góra przez miesiąc ,żeby skurczyć żołądek , a później już normalny zdrowy tryb życia i niejedzenie słodyczy lub chociaż ich ograniczenie . Nie nastawiam się że za wszelką cenę schudnę....ale bardzo bym chciała. Waga wczoraj to 91.5 kg -największa w moim życiu. Po dnu białkowej 89.5.
Póki co schodzi ze mnie woda. Za parę dni planuję włączyć ruch ....ale ,że jestem ciężka stawy nie wytrzymują i kręgosłup też .Myślę więc o aqua aerobicu.
Kiedy chcę osiągnąć cel ...to nie jest takie ważne , wiem ,że teraz chcę osiągnąć go na całe życie.
Jutka