Chyba zamarznę dzisiaj. Jest mi tak zimno, ach i grzejniczek w pracy znowu zimny (ciągle mi się z nim coś dzieje i nie grzeje złośliwy), nawet nie mam do kogo się przytulić. Ale za to mam plan:
Śniadanko: buła dyniowa z plasterkiem wędzonej piersi - 300
II śniadanko: Jabłuszko 90 kcal
Obiadek: moja ulubiona pierś z kurczaka z warzywami - 340 kcal
Zupka fasolowa - dużo mniej niż wczoraj a więc ok. 350kcal.
Podwieczorek - pomarańcza i mandarynka - pyszności - ok. 150 kcal.
Kolacja: - salatka (sałata lodowa 1/2 ogórka , 50g kurczaka) ok. 150
Nadprogramowo niestety zjadłam trochę Carbonarki ale to przez mojego P. Zrobiłam mu wczoraj na kalocję Carbonarrę i jak jej spróbował to tak sie zaczął zachwycać, że nigdy mi taka pyszna nie wyszła jak wczoraj itd. I wiecie co naprawdę była cudna. Pycha. Ale nie zjadłam jej tak dużo. Troszeczkę tylko. No ale policzę ją jako 300 kcal - bo to jednak makaron.
Podsumowująć ok. 1340 kcal.
Na szczęście słodzę tylko kawę parzoną, którą teraz zamieniłam na rzez kawusi z ekspresu (pyszna czarniutka kawusia) i której nie słodzę. To duża oszczędność kalorii. Wiem, że mogłabym mieć mniejsze te śniadanka, ale w końcu to podstawa całego dnia a ja głodna nie już nie lubię chodzić. No to jak zjem taką bułę w pracy to chociaż cały czas nie myślę o jedzeniu. W sumie sałatki też się sprawdzały, ale odkąd jest chłodno to wolę poleżec dłużej w łóżeczku.
W każdym razie kochane miłego dietetycznego dzionka wam życze. :)