Chyba zamarznę dzisiaj. Jest mi tak zimno, ach i grzejniczek w pracy znowu zimny (ciągle mi się z nim coś dzieje i nie grzeje złośliwy), nawet nie mam do kogo się przytulić. Ale za to mam plan:
Śniadanko: buła dyniowa z plasterkiem wędzonej piersi - 300
II śniadanko: Jabłuszko 90 kcal
Obiadek: moja ulubiona pierś z kurczaka z warzywami - 340 kcal
Zupka fasolowa - dużo mniej niż wczoraj a więc ok. 350kcal.
Podwieczorek - pomarańcza i mandarynka - pyszności - ok. 150 kcal.
Kolacja: - salatka (sałata lodowa 1/2 ogórka , 50g kurczaka) ok. 150
Nadprogramowo niestety zjadłam trochę Carbonarki ale to przez mojego P. Zrobiłam mu wczoraj na kalocję Carbonarrę i jak jej spróbował to tak sie zaczął zachwycać, że nigdy mi taka pyszna nie wyszła jak wczoraj itd. I wiecie co naprawdę była cudna. Pycha. Ale nie zjadłam jej tak dużo. Troszeczkę tylko. No ale policzę ją jako 300 kcal - bo to jednak makaron.
Podsumowująć ok. 1340 kcal.
Na szczęście słodzę tylko kawę parzoną, którą teraz zamieniłam na rzez kawusi z ekspresu (pyszna czarniutka kawusia) i której nie słodzę. To duża oszczędność kalorii. Wiem, że mogłabym mieć mniejsze te śniadanka, ale w końcu to podstawa całego dnia a ja głodna nie już nie lubię chodzić. No to jak zjem taką bułę w pracy to chociaż cały czas nie myślę o jedzeniu. W sumie sałatki też się sprawdzały, ale odkąd jest chłodno to wolę poleżec dłużej w łóżeczku.
W każdym razie kochane miłego dietetycznego dzionka wam życze. :)
mate1
24 listopada 2010, 09:06Powiem tylko tyle jeśli wytrwasz na tym jedzonku cały dzień no jeszcze jest najgorszy znak zapytania kolacja to waga leci na twarz. Ja bym nie wytrzymała na kolacje bym zjadła konia z kopytami a przecież nie o to chodzi moim skromnym zdaniem powinnaś zwiękrzyć porcje jedzenia w ciągu dnia i zapomnieć o kolacji. Powodzonka