Czyli pierwszy mały sukcesiek.... i to nie jest wcale spadek wagi o 2,1 kg w ciągu tygodnia (bo to jest GIGANTYCZNY sukces) tylko jest to fakt, że dzień w dzień ćwicze, nie zniechęcam się umiem powiedzieć NIE.
Mam nadzieje, że wystarczy mi tej motywacji. Boję się odrobinę tego momentu w którym po utracie jakiejś tam wagi zaczynam myśleć że nie jest już tak źle i odpuszczam. Ale nie warto przejmować się na zapas. Wszysko przede mną. I niestety wraz z kilogramamy gaśnie mój uśmiech. Ale coś kosztem czegoś.
Miłego dzionka dziewczyny i dzięki za miłe komentarze.
Justyna1956
29 października 2010, 08:42powinien być, wraz ze spadkiem wagi coraz szerszy, czyli tak odwrotnie węziej w tyłku, szerzej na ustach. A może Ty się za bardzo umartwiasz i dlatego taka smutna mina. Trzymaj się.