Pamiętnik odchudzania użytkownika:
deemcha

kobieta, 37 lat, Coco Island

164 cm, 106.70 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Ćwiczyć codziennie, no i schudnąć raz na zawsze!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 sierpnia 2014 , Komentarze (5)

Moja głowa widzi co raz to więcej rzeczy, które są we mnie złe. I odczuwam potrzebę coraz większej zmiany swoich nawyków, przyzwyczajeń i innych rzeczy. Po pierwsze to sprzątanie. Z każdym dniem widzę coraz większy brud.. i ja uwierzcie mi naprawdę jeśli czegoś nie przejadę ścierką to uważam ze tam jest brudno... chociaż wygląda na czyste. W związku z czym sprzątam dalej na potęgę.... już dziś zamierzam zakończyć ten etap. Zrobię się pedantką :) 

Kolejna sprawa to ja. Robię dziś sobie salon SPA. Od samego rana maseczki, manicure, pedicure, depilacja, wlosy -> wszystko od A do Z. Wrócę do pracy po 4 dniach urlopu wypoczęta :) 

Sprawa trzecia, od wczoraj wieczora nie daje mi spokoju. Odezwał się wieczorem do mnie ten, który jest od daaawna ale "nigdy nic" tak było oczywiście z mojej strony. On tam czasem robił jakieś podchody. Jednak wczoraj to już pojechał po całości.. wrócił jak to stwierdził "naje..", ale nie pijany. Nie wiem czy to się wg niego różni, ale cóż i oczywiście po kilkunastu minutach rozmowy zaczął temat, że ja to go nie lubię. Chwila przedrzeźniania i wywalił tekstem, że on to mnie kocha. Obróciłam w żart. Ale za moment znów że on mnie kocha taką jaka jestem i to od kilku lat. Po czym zasnął w najlepsze, a ja się cieszyłam, że to koniec tej rozmowy. Powiem Wam, że mnie zamurowało. Mam ambiwalentne uczucia. Dawno nie dowiedziałam się od żadnego faceta że mnie kocha, więc miło się na sercu zrobiło :) Ale z drugiej strony, co ja mam z tym fantem zrobić? Nie wiem czy to było na zasadzie żartów, czy po alkoholu mu się na szczerość zebrało (już parę razy słyszałam taki tekst, tez po alkoholu zawsze, ale wtedy był jakiś facet w moim życiu i temat sam zanikał), czy co? W każdym razie teraz, przyznaje się szczerze, brakuje mi tych motyli w brzuchu, takich miłosnych endorfin. Tego wszystkiego związanego z zakochaniem. Mogłabym w to wejść, ale to nie było by na stałe. Bo ja nie chce z nim nic na stałe, bo to nie facet dla mnie i nie na stałe. Wiecie to taka znajomość z wakacji za czasów liceum na wsi u dziadków. Kiedy liczył się fun. Każde poszło w swoją stronę, ja się "kształcę, edukuję itd. same wiecie" a on od 18nastki żyje na koszt rodziców bawiąc się w duże dziecko w najlepsze, często z %. Początkowo tłukłam do głowy, podsuwałam pomysły na życie inne niż zabawa i %. Ale odpuściłam. A teraz to... naprawdę nie wiem jak to rozwiązać. Może słowem o tym nie wspomnie, ale mimo wszystko to jest. Dać szanse na "nas" bym mogła - ale po co? żeby za parę tygodni, miesięcy go zostawić? zranić? płakać sama? czy by to przetrwało..a on się nie zmieni, za dużo  razy próbowałam go zmienić bez efektów, a sama z własnej woli mam wejść w związek od razu z problemami %? Muszę to rozwiązać, w taki sposób by wilk był syty i owca cała.. ale naprawdę nie mam pomysłu jak to zrobić... 

26 sierpnia 2014 , Komentarze (5)

Mieszkanie ogarnięte, prawie całe.. po prostu wyrzuciłam 4 worki jedzenia. Wysprzątałam wszystko. No prawie, zostało jedno okno do umycia, ale w związku z tym że pada dziś to odpuszczę sobie to do poprawy pogody. Ale mole jakoś nie latają już, na lepkach też nie widać nowych sztuk. Więc może będzie sukces?

Teraz pora poukładać resztę życia. A pora poczynić zmiany. W pracy zaczyna być tragedia... chyba trzeba uciekać, szukać czegoś nowego, powoli, po cichu. Na uczelni - zaczynam mieć straszne zaległości. Mgr leży...muszę zebrać minumim 100 ankiet - póki co mam  całe 8 szt, może Wy mi pomożecie? Może macie w swojej rodzinie kogoś lub same jesteście po mastektomii? Może znacie jakąś kobietę, która chorowała na raka piersi? Robię badanie dotyczące zapotrzebowania kobiet na różnego rodzaju wsparcie po takim zabiegu. Jeśli znacie i ta osoba ma możliwość wypełnienia anonimowej ankiety dajcie proszę znać, badź po prostu wkleicie jej link do niej (na dole wpisu) - zrobiłam też wersję elektroniczną. Będę wam bardzo wdzięczna za pomoc.  Obiecałam sobie, że zrobię to badanie przez wakacje, został miesiąc i muszę spiąć się, bo obawiam się ze zacznie być efekt domina.. i wyłożę się na wszystkim. 

A co do mojego odchudzania.. no jestem na dobrej drodze.. już na wadze 105 z kawałkiem. Odstawiłam przekąski.. wróciłam na zajęcia. :) Oby już było ok :) 

Oczywiście zapomniałam wkleić linku, za co przepraszam, oto on: 

https://docs.google.com/forms/d/19CED4M9T8t14HoSFwqCEkg8ZLOQ9N2XmSuVIv2MlEtA/viewform

23 sierpnia 2014 , Komentarze (20)

Przyznaje się bez bicia - ćwiczenia odpuściłam ostatnio, ponieważ nie było kiedy (praca) i zajęłam się wielkimi porządkami. Od wczoraj czyszcze wszystko... Dziś np. od 7 rano już latałam z mopem, ścierką i wszędzie pachnie konwaliowym płynem do mycia. Porządki były spowodowane po pierwsze moim ogarnieciem a po drugie - molami. No tak mnie wkurzały te owady, że aż się wreszcie wziełam za porządki. I co? nie znalazłam ich. Tzn. Znalazłam kilka w płatkach owsianych. Ale jaj ich jak nie było tak nie ma. Nie wiem czy je wytępiłam. Ale wywaliłam wszystkie płatki, makarony i inne rzeczy stojące w tej szafce. Poprzyklejałam naklejki na mole i cóż. Czekamy. Nie mają ze mną szans - wszędzie wali octem i konwaliami :D Uroczy zapach... ;/ 

Poddałam się i został mi jeszcze jeden pokój. przedpokój i łazienka. Ale jutro do pracy i muszę się doprowadzić do ładu. Do porządków wrócę w poniedziałek. Generalnie to generalnie... Umycie wszystkich szafek, za szafkami, okna, podłogi i inne miejsca to naprawdę wielka robota ;D 

20 sierpnia 2014 , Komentarze (14)

Jestem, z zupełnie innym nastawieniem. Innym humorem. Musiałam się chyba rozlecieć by zebrać się w sobie i znów spiąć pośladki i wziąć się za robotę. Poszłam w poniedziałek na zajęcia BUP, do swojej ulubionej instruktorki. Dała taki wycisk, że dziś jest środa wieczór a ja dalej czuje zakwasy w swoich pośladkach. Ale poczułam tam taką adrenalinę, taką poprawę nastroju, miałam tyle energii, że głowa mała. Dwa dni w pracy ciężko zasuwałam, ale szło mi jak z płatka. Aż sama się dziwiłam, że robię czynność z którą ostatnio miewałam małe problemy w sposób taśmowy - jak w fabryce. A do tego usta to mi się nie zamykały. Normalnie gadałam do tych ludzi jak nakręcona :D Były śmiechy żarty, no normalnie inna osoba. 

Biorę się za porządki, 2 mc się nad sobą użalałam. Teraz już nie będę. Biorę się za mgr. Wracam na zajęcia. Przeczytałam to http://www.womenshealth.pl/badz-silna-6-sekretow-w... i to http://www.womenshealth.pl/6-wskazowek-jak-nabrac-... I stwierdzam, że może to i racja. Wygadałam się. Wypłakałam się. Ale koniec! 

A właśnie moje Kochane, może znacie jakiś super sposób by odchudzić łydki? Bo zjechałam z ud około 2cm ale na łydkach +2cm i mam wrażenie, że jak by się baaardzo powiększyły i to zaczyna śmiesznie wyglądać w lustrze bo zanikają proporcje udo/łydka ;/ Koniecznie muszę coś z tym zrobić, ale nie bardzo znam sposób by je odchudzić. 

Ps. Czy wasza vitalia też się zmieniła i nie pokazują się najnowsze wpisy w pamiętnikach? Czy tylko moja ześwirowała? 

18 sierpnia 2014 , Komentarze (6)

Swoim ostatnim wpisem wywołałam małą burze w szklance wody, a tu zupełnie nie o to chodziło i nie taki był zamiar. Dostałam od Was i po głowie, bym się obudziła i pogłaskałyście mnie, bym się nie poddawała. Dziękuje za to ;* 

Z pewnością macie rację, że nie raz sama  sobie komplikuje życie, za dużo myślę, za bardzo się skupiam nad tym jak będzie. Ale to chyba wynika z tego, że już za wiele razy szłam na żywioł i mówiłam, "a jakoś to będzie". Zmieniałam życie i wywracałam do góry nogami, uciekałam przed problemami, przed ludźmi. Teraz już nie chce tak. Chce mieć cel i do niego dążyć. Krok po kroku, małymi etapami. I o ile sytuacja zawodowa czy sercowa może być w stylu "a jakoś to się ułoży" o tyle sytuacja wyglądowa/wagowa/akceptacyjna siebie już nie. Mam z tym wielki problem, który zaczyna się robić coraz większym. Strach przed tym, że będę wyglądać spoko w ubraniu, ale będę się wstydziła je zdjąć mnie przeraża. Zwłaszcza, że rozbieram się przy ludziach czasem i z 4 razy dziennie, a nawet 6 (jak np. dziś, gdy idę do pracy, na siłownię i rollmasaż). Są to co prawda przeważnie same kobiety, ale mimo wszystko. O ile teraz mnie to mniej stresuje, bo przecież jestem gruba, to później jak już będę chuda nie chce nosić bielizny obciskającej wiszącą skórę, czy mieć strasznego cellulitu. Chciałabym wreszcie móc jechać nad morze i się opalać bez wstydu. Teraz tego nie robię, bo jestem gruba a potem nie zrobię bo będę chuda? Nie chce tak. A na operacje plastycznie mnie po pierwsze nie stać, a po drugie jakoś do mnie nie przemawiają, chyba przez czynne uczestniczenie w ich przebiegu. A wisząca skóra jest moim strasznym problemem od kiedy zobaczyłam, że to naprawdę się może stać i cóż z tego że dziewczyna odchudziła się i wygląda jak super laska w ciuchach rozmiaru 36, ale jak się nachyli to ma piersi kobiety 90-letniej, a na brzuch musi nosić majki po sam stanik. I to wszystko wieku 20 kilku lat. Co to za komfort? 

Znów powiecie, że wymyślam... może tak. Ale teraz jestem odważna na tyle by powiedzieć wprost, co mnie blokuje. To jest właśnie to. Ciągle to było to. Wcześniej nie byłam odważna by o tym mówić albo to nie był aż taki problem jak jest teraz. 

Ale Wasze rady biorę do serca i otwieram kalendarz i każdego dnia wypisuje rzeczy do zrobienia codziennie i ogólnie do ogarnięcia. Wracam na zajęcia fitness. Wracam na rollmasaż. Wracam na dietę. 

Wagowo jest katastrofa, zważyłam się w pracy -> ok. 106,5kg w nocy. Pęcherz pełny, ciuchy robocze, w żołądku z litr wody, ujrzałam też większy brzuch,ale mimo wszystko... no nic, zaczynam od tej wagi. 

17 sierpnia 2014 , Komentarze (18)

Chyba wracam, tak chyba, bo jest pewna tylko na chyba że dam radę. Od tygodnia jest źle. Z dnia na dzień było gorzej. Wszystko bez sensu. Wczoraj pękło. Powiedziałam wprost i na głos do innych, że ze mnie już nic nie będzie i że chyba przegrałam swoje życie. Dostałam zjazd i był płacz. A potem usnęłam jak dziecko, film mi się urwał. Wstałam rano i postanowiłam zrobić coś z tym moim życiem. Nie poddać się! 

"W końcu strach przed przegraną, nie może mnie wykluczyć z gry", a boje się. Boję się coraz bardziej. Bo już mi nie idzie odchudzanie. Bo jak chudnę za szybko to widzę wiszącą skórę. Bo cellulit mimo rollmasażu zrobił się większy niż mniejszy, a to dziwne bo po 4 razie był  już naprawdę mało widzialny a teraz po 5 jest gorszy niż był przed. To mnie dobiło. To sprawiło, że zwątpiłam. Ze piątek i sobotę miałam doła. Dla mnie w tym momencie już nie ważna jest waga kg (tak, jasne chciałabym bez krępacji zważyć się i widzieć 60 kilka kg, czy juz nawet początek 70), ale wygląd. Chce być zadbana, wrócić do swojego "warszawskiego" stylu**. Zaczęłam swoją "warszawską" przemianę w połowie czerwca, czyli 2mc temu. I są efekty, nie mogę powiedzieć, że nie. Chociażby w mojej szafie. Mam tyle ciuchów, że daaaawno nie miałam takiej liczby. Butów też. Balsamy, kosmetyki, nawet ostatnio znów zaczęłam używać kolorowych cieni a nie tylko make up no make up. Widzę tą przemianę. Ale jak to wczoraj określiła moja koleżanka brakuje mi czegoś do pełni szczęścia. 

Jestem rozwalona wewnętrznie. Od dawna w moim życiu nie ma faceta, chociaż jest -> jeden. Od bardzo dawna, ale to jasny układ, przynajmniej dla mnie to tylko kolega, on mi ciągle daje do zrozumienia, że chciałby więcej, ale ciągle go sprowadzam na ziemię i nic z tego nie będzie. Osobiście uważam, że ja w życiu już wykorzystałam swoje szanse na męża. Za wielu ich spławiłam. Za często zaczynało mi zależeć na nich w momencie kiedy odchodzili. A nigdy nie powiedziałam, że mi zależy. Co sprawiło, że od kilku lat jest cisza, zero motyli w brzuchu. 

Kolejna rzecz, to nie wiem co dalej zawodowo. Nie wiem gdzie chce żyć, co chce robić. Boje się coś zmienić, a uważam, że potrzebuje zmiany. Czegoś nowego, co pobudzi mnie do życia. Takich "motyli", takiej "adrenaliny", że będzie mi się chciało wstawać rano z łóżka, żyć i walczyć. Bo póki co to mogłabym przeleżeć w rozwalonym wyrze cały dzień. Do wczoraj, dziś wstałam po 8 z mnóstwem energii. Rozejrzałam się po kątach i ujrzałam, że mam ZNÓW wielki bałagan. Nie wiem jak ja sprzątam. Naprawdę nie mam pojęcia. Ale jest okropnie. Szklanki, kubki,talerze -> wszędzie. Kosmetyki -> wszędzie. Ciuchy -> w każdym kącie. Pranie gotowe do prasowania -> się wysypuje z szafy. Masakra jakaś. 

Nie wiem czego potrzebuje, kopa? to chyba nic nie da. Wsparcia? nie wiem czy ono mi pomoże. Najlepiej jak by wymyślili jakaś cudowną tabletkę na lepsze życie :) 

** "Warszawski styl" w moim ujęciu to mój dawny styl ubierania się i bycia. Czyli coś w stylu warszawskich "vipów", nie chodzi tu o kopiowanie kogoś, ale o "świeży" i promienny wygląd, cery, makijażu, dużo kolorów, zawsze zadbaną fryzurę i paznokcie, biżuterię (łańcuszek, bransoletki, kolczyki). Znalazłam coś na szybko, by wam pokazać o co chodzi, np: 

kiedyś bardzo często tak chodziłam na co dzień :) Do tego baleriny i bransoletki (tych mam całą wielką szufladę... i nie noszę)

Tu chodzi mi o ładne zgranie t-shirtu, marynarki, dzinsów i obcasów. Nie koniecznie w takich kolorach, ale ogólnie o taki styl :)

Taka chcę być: radosna, wesoła. Zadbana! Ale boje się, że gdy schudnę to moje problemy się nie rozwiążą tylko będą coraz większe....eh, głupia ja! 

9 sierpnia 2014 , Komentarze (10)

Mój plan - "bedzie super bo już jest lepiej" zaczyna powoli odchodzić do lamusa. Siedzę właśnie i jem lody. Wróciłam z kina, gdzie były chipsy przepijane colą. A potem lód z McDonalda. Nastrój mam na tyle zły i podły, że uważam i w podświadomości wmawiam sobie, że nie dam rady. Że to bez sensu, że w sumie 2 miesiące o siebie walczę i jest jedno wielkie nic. Mam ochotę się poddać i olać to wszystko. Co raz częściej mam ochotę zapalić papierosa - gdzie nie miałam go w ustach już dobre ok. 7 lat. Chyba się powoli wypalam. A zaczęło się od ubrania nowej koszulki, jak zobaczyłam ramiona to miałam ochotę się rozryczeć przed wyjściem. Nigdzie nie iść. 

A teraz siedzę i sama nie wiem co dalej? Z jednej strony - mam dość. Z drugiej - odczuwam brak "ćwiczeń" i pociąg do tego by poćwiczyć. Kurczę, prowadzę taki tryb życia,że nie powinnam mieć czasu na takie wahania. Na takie "rozmemłanie", rozpadanie i sklejanie. Sklejam się tak ciągle. I nic z tego nie ma. A powinno być! Nie można wiecznie zaczynać od nowa... od zera...

Jeszcze w filmie wykorzystana była jedna z "ulubionych" nut mojego ostatniego amanta. Co też sprawiło, że poczułam się samotna. Jednym słowem beznadzieja dziś. Poczytam co u was. 

Ps. Niby w cm teraz zero różnicy, ale waga spadła. Więc zmieniłam pasek. 

5 sierpnia 2014 , Komentarze (11)

Dziewczyny, podoba mi się bardzo ta moja zmiana. Śmieszne sytuacje są. Dziś w pracy przeżyłam jedną taką śmieszną sytuację. Jesteśmy z koleżanką w zabiegowym i przyszedł chłopak po badania, ten sam który przychodzi od pół roku mojej pracy. Widział mnie ze 100 razy. No i wszedł luk na mnie, taki co to się rozgląda kto i co jest. A po chwili znów i to tak bardziej typowo, jak bym go "zainteresowała". Aż mi się śmiać zachciało i szybciutko się ulotniłam, by nie wybuchnąć śmiechem. Potem gdzieś się kręcił jeszcze moment i ciągle ten sam "luk". Ja olewka. Poszedł, przychodzi do mnie koleżanka i z tekstem: "Chyba mu się spodobałaś, bo tak spojrzał na ciebie, aż mi było dziwnie". Ja w śmiech i odpowiadam, "że pewnie mnie w widział ostatnio w innym miejscu i się zdziwił co tu robię" - a tam też od kilku razy na mnie patrzył dziwnie, ale dziś to już typowo hahah Wiecie, chłopak mnie wcale ale to wcale nie interesuje, nie mój typ. Ale sam fakt, że faceci mnie dostrzegają ponownie po przerwie kilkuletniej jest mi bardzo miły i bardzo motywuje i podbudowuje. Dlatego nie poddam się! Będę walczyć o siebie dalej! I choćbym miała zdechnąć z bólu czy zmęczenia czy lenia, nie dam się! 

Najwyższa pora dać z siebie wszystko! 

Ps. Ostatnio zauważyłam miłą rzecz, wracają wszystkie "stare" Vitalijki. Cieszę się, że Was znów widzę! Aż miło się na sercu robi, kiedy się wchodzi i wyskakuje nowy post osoby która była kiedyś :) Oczywiście uwielbiam też nowe znajomości. Powiem Wam w sekrecie, że niestety ale rok temu uważałam, że Vitalia się popsuła. I że chyba pora skasować to konto. Większość dziewczyn na których pamiętniki wchodziłam, by się "zaprzyjaźnić" to były laski ważące ok 60 kg i mniej. Mające naprawdę mega problem bo chcą schudnąć ok.20kg, ważyć 40 pare kg i piszące w komentarzach lub wpisach czy postach, że nie rozumieją ludzi, którzy mogli się spaść jak prosiaki do 100kg czy więcej. Ciągle padały pytania jak wyglądam w tym czy tamtym. Często zamiast się wspierać czytałam jakieś "wrzuty" czy krytyczne komentarze. Ten serwis miałam wrażenie, że traktowany był jak coś po prostu modnego, co trzeba mieć. Teraz mam wrażenie, że tak już nie ma. Jest lepiej. I żeby było jasne - nie mam nic do dziewczyn ważących 60 kg i chcących schudnąć, mam coś do osób które nie są tolerancyjne. I zamiast wspierać po prostu "demotywują". Ale cieszę się bardzo, że to się polepszyło :) A Wy jak uważacie? 

4 sierpnia 2014 , Komentarze (6)

Tak, dokładnie tak.. będzie jeszcze lepiej! Z tą moją głową to już chyba tak na poważnie i na dłużej się poprzestawiało :) dbam o siebie i to bardzo w porównaniu z tym co było kilka miesięcy temu. Cóż z tego, że ważę 100kg? Czy to mnie zwalnia z obowiązku dbania o siebie? Czy to mi zabrania dbać o siebie? Nie, więc czemu odpuściłam??? Nie wiem, ale koniec. Już nie ma takiej opcji, że wyjdę "nie ogarnięta" lub "zaniedbana" czy w byle czym. Nie ma i nie będzie już! na to liczę. 

Dieta - ok :) Waga - boję się jej, nie wchodzę :D Ćwiczenia - OK :) 

Jest dobrze! 

30 lipca 2014 , Komentarze (9)

Chyba dostałam czymś w głowę ostatnio... o ile w poniedzialek wcale nie miałam zamiaru ruszyć swoich 4 literek i najchętniej bym nie wychodziła z łóżka do wieczora, to dziś tj. środa mam w sobie mnóstwo energii! Zwlokłam się po 9 i biegusiem na siłownię. Taaak, sama z własnej woli odczuwałam potrzebę pójścia rano na zajęcia. Potem do domu, ugotowałam zupę z fasolką szparagową - mówię wam pycha, dawno tak dobrej nie jadłam, na pewno w moim wykonaniu w życiu taka nie wyszła, jeśli już to mamy albo babci takie są. Moja nie. Ale zjadłam tylko miseczkę - bo na 17 miałam na rollmasaż. A z pełnym żołądkiem nie można się masować. I tu też, na tym rollmasażu dziwne rzeczy się dzieją. Na rollmasaż chodzę do innego klubu niż na swoje zajęcia. Ten jest męsko-żeński. Mój klub tylko dla kobiet. I szok jakiś dziś! od wejścia faceci mi puszczali oczka, uśmiechali się i mówili cześć. Haha no śmiesznie. Aż się dowartościowałam, bo przezroczysta nie jestem :D 

Wiecie powiem Wam, że kobiety chyba potrzebują jednak "towarzystwa" mężczyzn. Przynajmniej ja potrzebuje! Jak studiowałam na pierwszym kierunku facetów było od groma. Kobiety na palcach u rąk policzyć. Teraz? teraz mam same baby dookoła mnie. I na uczelni i w pracy i na siłowni. Facetów na palcach u rąk policzyć. A ja jednak jak mam facetów w pobliżu to o siebie bardziej chce dbać. Paznokcie umalować. Ubrać jakiś sensowny ciuch a nie pierwszą lepszą szmatę. I ogólnie mam nadzieje rozumiecie o co chodzi :) 

W ogóle powiem Wam, że zaczynam się lepiej czuć sama ze sobą. To jest chyba jedyny plus mojego odchudzania. Bo kg wcale nie spadają (ja już odkryłam w czym jest błąd, podżeram ciasteczka, lody i popijam cola... przyznaje się! robiłam to nieświadomie...odruchowo) Fajne bo ciało zaczyna przybierać ładne kształty. Zgrabne! 

I tym razem się nie poddam, wzięłam sobie do serca słowa przeczytane u jednej z Was: "Samotność domeną silnych , słabi zawsze trzymają się w grupie"! Zgadzam się z nimi, zawsze potrzebowałam do wszystkiego ludzi.. iść na siłownię - czlowiek mi był potrzebny, na rollena też się bałam iść. Wszędzie potrzebuje kogoś. Dziwnie mi się tu mieszkało samej przez miesiąc. Przełamałam się! Wmawiałam sobie całe życie, że jestem silna. A potrzebowałam zawsze ludzi. Koniec z tym! Jak ja o siebie nie zadbam, nikt tego nie zrobi! 

Moja piosenka dnia, wpadła rano w ucho i się odczepić nie chce :D 


"Taking me higher than I've ever been before 

I'm holding it back, just want to shout out, give me more!"

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.