13, 14 dzień
Jak widac waga spadła o 2 kg - super!!! Moja dieta wczoraj i dziś słabiutko - a wszystko przez wesele i poprawiny. Było świetnie - trzymałam się dzielnie ale jak wnieśli tort weselny to skapitulowałam i cal. poleciały. Trudno - nadzieja w tym, że trochę potańczyłam i oczywiście od jutra dieta i jeszcze raz dieta. 20. 09. musi być już 68 kg tak bardzo bym chciała.
12 dzień
Zrobiłam własnie obiadek - rybka z pieczarkami i soczek brzoskwiniowy. Pomału szykuję się na wesele, fryzjer zaliczony, prezent zapakowany, suknia wybrana. Córkę wyprawiłam z dziadkiem na grzyby i mam trochę spokoju. Zawroty trochę ustapiły i ogólnie czuję się lepiej. Niestety w tym tygodniu zero ćwiczeń - zgroza! ciężko będzie mi się na nowo przyzwyczajać do bieżni. Jutro WAŻENIE i pomiary ciałka. Już nie mogę się doczekać.
11 dzień
Witam - siedzę w domku na zwolnieniu i gotuje obiad dla wszystkich. Posiłki w wykupionej diecie są tak smaczne, że robię je (oczywiście nie wszystkie) dla ogółu. Dzisiaj będzie gotowany kurczak z marchewką i soczek - pycha! Potem pranie, prasowanie, wywiadówka u córki - samo życie. W sobotę idę na wesele i tu problem odwieczny - w co się ubrać? Oczywiście jeszcze prezent muszę kupić, zamówić kwiaty i fryzjera i tak sobie myślę, że chyba już mi się nie chce iść. Plusem jest to, że tańcząc zgubię trochę kcal. To tyle - właśnie pralka skończyła wirować i muszę wywiesić pranie. Jak będę miała czas to jeszcze dzisiaj coś napiszę.
10 dzień
Byłam u lekarza, okazało się,że mam bardzo niskie ciśnienie i być może to od tego. Dostałam leki i jest lepiej, o jedzeniu nawet nie chce mi się myśleć. Własnie zjadłam kanapkę warzywną, czuję się przejedzona - oby tak było zawsze, tylko niech ustąpią zawroty głowy. Z dietą sobie radzę, gorzej z wysiłkiem fizycznym. Przez tą moją dolegliwość nie mogę nic ciężkiego robić, tylko w zasadzie leżeć, a co tu mówić o bieganiu. Ale, ale zapomniałabym napisać, że dzisiaj zauważyłam, że spodnie zrobiły mi się luźniejsze - czyli waga idzie w dół (ważenie 13. 09)
9 dzień
Koszmar - wczoraj tutaj nie zaglądałam, bo jestem chora. Nie wiem co sie dzieję - mam tak silne zawroty głowy, że muszę leżeć bo inaczej padam z nóg. To co zjem to natychmiast oddaję, łatwo się domyśleć,że w takim przypadku z dietą nie miałam problemów, prawie nic nie zjadłam. Dzisiaj jest trochę lepiej, ale i tak chyba przejde sie do lekarza.
8 dzień
Właśnie wróciłam z dzieciakami ze sklepu meblowego, kupiliśmy kanapotapczany, każde wybrało swój i teraz czekają kiedy przywiozą. I znów w kasie domowej mniej, ale co tam, od dawna planowalismy ten zakup. Mała juz wyrosła ze swojego tapczanika, syn tak samo. Rano byłam pobiegać 7 km - oj jak ciężko się wstawało, później brakowałoby czasu. Dieta toczy sie zgodnie z harmonogramem, a ja odkreślam dni do wymarzonej wagi czyli 60 kg.
Następne ważenie mam dopiero 13 (sobota), a ja najchętniej ważyłabym się codziennie - to jest chore!!!!.
No cóż czas do pracy - zaprawiać grzybki.
7 dzień
No i cóż - dzisiaj rano znów się zważyłam i co - pstro, ani więcej ani mniej tylko 70 dkg. Na co właściwie ja liczyłam, że będzie 2 kg? Niedziela przeleciała szybciutko, teraz tylko myjku, myjku i spać - oczywiście żartuję. Mam jeszcze trochę pracy. Dieta - jakoś sobie z nią radzę, a może tak mi sie wydaje, gorzej z wysiłkiem fizycznym. Dzisiaj miałam lenia i nie poszłam biegać, ale jutro pobudka skoro świt i zaliczona bieżnia.
6 dzień
Schudłam aż 70 dkg - myślałam jednak że będzie więcej, a tu klapa. 70 i ani grama więcej. W takim tempie to te moje 10 kg będę gubić cały rok chyba, a ja mam w listopadzie wyjazd i chciałam się na nim pokazać mniejsza. A może ta moja waga jest popsuta? bo wewnętrznie czuję się lżejsza. Dzisiaj troche przekroczyłam podaną liczbę kcal, ale jutro będzie lepiej.
5 dzień
Właśnie skończyłam kolację - pyszną sałatkę z pomidorków, mniam i teraz delektuję sie herbatką. Dzisiaj dopadły mnie tzw. "kobiece dni" i jestem trochę bez sił, czyli nie będzie biegów tylko spacerek. Po wczorajszym dniu, dzisiaj nie skusiłam się nawet na malutki kęs tortu urodzinowego w pracy. (jestem zadowolona), a jutro ważenie, już się boję. Jetem trochę poddenerwowana i ciekawa, czy moja waga chociaż tyci, tyci spadła - oby.
4 dzień
Wczoraj siebie chwaliłam, a dzisiaj muszę się zganić za podjadanie - moje kochane, młodsze dzieciątko kupiło suche wafle i zajada je z dżemikiem wiśniowym PYCHA!!! I ja taka stara ,a głupia ciągle daję gryza wafla z dżemem. O nie - nie wolno mi! Mam wyrzuty sumienia , bo wiem, że dzisiejszy dzień stracony - szkoda. A tak dobrze szło.