...to będę jedną z tych babć, które podchodzą na ulicy do szesnastoletniego dziewczęcia i z troską w głosie mówią: "ale zapnij tę kurteczkę, dziecko" ;)
Wychodzę wczoraj z przedszkola Zosi i pędzę do fury. Obok samochodu stoi sobie dziewczynisko - chude, blade, z długimi fruwającymi włosami i skrzyżowanymi nóżynkami w czarnych legginsach. I pali petka, nerwowo strząsając popiół. Rozgląda się spode łba i widać, że nieswoja wielce. Pierwsza moja myśl - panna z gimnazjum albo liceum poszła na fajkę na przerwie i sprawdza, czy z nauczycieli nikt nie widzi Miałam ochotę pouczyć dobrotliwie, że nałóg ten zgubny, kosztowny, niezdrowy i - co tu ukrywać - nieestetyczny, bo smrodliwy. Ale całe szczęście się spieszyłam, bo gdy podeszłam bliżej, to się okazało, że to "szesnastoletnie" dziewczę to chyba w moim wieku jest, tylko na luzaka ubrane. No wygłupiłabym się nieziemsko ;)
Majówki opisywać jednak nie będę - była wieki temu i już nic nie pamiętam ;) Ale wspomnienie lenistwa i luzu psychicznego połączonego z pracą fizyczną*** i poczuciem, że ja NIC NIE MUSZĘ pozostawiło moją duszę w błogim letargu. Jeszcze się nie obudziłam :)
Było grillowanie, spotkania towarzyskie na luzaku (głównie w naszym ogrodzie tudzież u przyjaciół tudzież w wesołym miasteczku koło Tesco), spotkania towarzyskie w knajpach (Barbadosem zaczęliśmy majówkę, w Kontraście wypadł jej środek), wyprawa SKM-ką do Gdańska i stateczkiem na Westerplatte (o której to wyprawie wciąż opowiada Zosia akcentując, że umie powiedzieć "Westerplatte" ;)), jednodniowy wypad do Rodziców na wioskę (my w Łyśniewie a u nas w domu i przy grillu biba na całego - zostawiliśmy klucze przyjaciołom :P), trochę alkoholu w ciągu tygodnia też było, jedno porządne zeszmacenie się (ale bez kaca - hu! hu!), jedna bardzo (ale to bardzo!) niemiła sytuacja - o której chcę jak najszybciej zapomnieć, więc rozpisywać się nie będę. Kolega - z niezrozumiałych i nieznanych mi przyczyn - obsmarował mnie i przyjaciółkę do mojego Męża sugerując (w sumie to mówiąc wprost...), że obie niewierne sucze byłyśmy i z żonatymi facetami cielesnych uciech zażywałyśmy No czad. Do dzisiaj czuję się opluta i brudna - mimo, że kolega wystosował oficjalnego mejla z przeprosinami. Fuj. Ale tak generalnie, to było sielsko i błogo i "wogle" :)
Zostanę Ciocią Antosia Taką Prawdziwą Ciocią - siostrzeńca będę posiadać i po prostu dalej w to uwierzyć nie mogę, mimo, że Siorra już w 5 miesiącu :):):) W ogóle w rodzinie zmiany - nie dość, że Siostra w ciąży (hu!hu! :):):)), to jeszcze miejsce zamieszkania zmieniła, wzbogaciła się o kolejne nie swoje dziecko (jej ex - na szczęście już ex!!!! - mąż z pierwszego małżeństwa posiada córkę, która teraz utrzymuje kontakt nie z nim a z moją Siostrą...) - bo jej obecny absztyfikant również córkę z pierwszego małżeństwa posiada. Ale w przeciwieństwie do exszwagra - ze swoim dzieckiem kontakt ma i to nawet - z tego, co widziałam - dobry :) Widzę, że moje zdania zaczęły się robić wielokrotnie i pod/nad-rzędnie złożone, he he...
W pracy (tfu tfu) spokój, mimo urzędowania Biegłych. Siedzą sobie i dłubią w czterech spółkach. A ja tak na bieżąco (i do przodu...) to z robotą dawno (tfu tfu) nie byłam. Byle nie zapeszyć :)
W domu remont. Poprawki, naprawy - bo wiadomo, że dom cały czas pracuje i po prostu miejscami nam tynki popękały. I kilka niedoróbek likwidujemy. Ogólnie - pył i syfek, ała... Chodzi nam po głowie zamknięcie pustki nad salonem (dla której wybraliśmy w ogóle nasz projekt domu :P) i tym samym zrobienie jeszcze jednego pokoju u góry. Ale to nie teraz, może na jesień. A może za dwa lata. Zobaczymy :) W ogrodzie też ekipa nam szalała - wymieniliśmy kilka płatów trawnika (bo wymienialiśmy tam ziemię), robiliśmy jeszcze w kilku miejscach kostkę - dzieje się :) No i kasa leci Ale cóż - chciało się domu z ogrodem, to się teraz ma :P
Z dietą / terapią różnie. Przeróżnie. W głowie dalej burdel, trochę odgruzowany, ale jednak wciąż bagno Zmieniłam się, sama to widzę. Jestem bardziej odważna, nieco bardziej pewna tego, czego chcę, co czuję co mi się podoba a co nie. Zaczynam sama podejmować decyzje - co jest czymś dziwnym i nowym. Zaczynam się powoli uczyć, że można komuś powiedzieć "nie" i nie mieć wyrzutów sumienia, nie tłumaczyć się i nie przepraszać dwadzieścia razy. Zaczynam widzieć mechanizmy swoich (i cudzych) zachowań, co czasem ułatwia a czasem na maksa utrudnia życie :) Dalej się nie akceptuję i raczej nie lubię Ale przynajmniej wiem, o co mi chodzi i dlaczego tak się dzieje :) Z czasem dojdę i do samoakceptacji - taki mam przynajmniej plan :)
Jak ja lubię tu pisać!!! :)
Buziaki piątkowe :)
__________________________________________
***W kotłowni mam porządek. Nieprawdopodobne, ale rzeczywiste! Stoi tam deska do prasowania z żelazkiem, jeden kwiatek (na intensywnej terapii) na parapecie oraz 5 obrazków czekających na zawieszenie. I kapcie Natalki. Ha! Ha! :)