...tym razem system V. wypluł mi tak:
"Magdaleno!
Dobrze Ci idzie! Z ostatniego pomiaru wynika, że Twoja masa ciała jest mniejsza o 54.6 kg. Masz powód do dumy.
Ubyło Ci jednak mniej kilogramów niż zakładałam w prognozie.
Różnica jest niewielka, więc mam nadzieję, że pomimo niej uda Ci się osiągnąć cel w prognozowanym terminie. Postaraj się, aby do 27 kwietnia 2012 Twoja masa ciała wynosiła 53.7 kg"
Nie schudłam 54,60 kg ;) Nie schudłam też mniej, niż zakładała w prognozie p.Justyna. Schudłam 0,7 kg, tak jak było w planie. To mam ten powód do dumy, czy nie mam, bo już nie wiem ;) Durny automat. Eeeech...
Wczorajsza kolacja w Moshi Moshi Sushi była znakomita :) Nie wiem, jakim cudem miałam dzisiaj na wadze mniej o 0,7 kg (pewnie wylezie mi to dopiero na jutrzejszej, porannej wadze ;)) - jedzenie było prze-pyszn-ne i niemało*** Co prawda wczoraj zjadłam w ciągu dnia mniej, niż więcej, ale zawsze było to jedzenie wieczorne...Co konsumowaliśmy, to pisać Wam nie będę - aż taki prosiaczek nie jestem. Wydawało mi się kiedyś, że nie lubię sezamu. I glonów, w które zawija się maki. I ostrych przypraw. Tylko mi się wydawało, he he :) Ale było pyszne! Natomiast moim osobistym odkryciem był napój aloesowy. Zaskakująco smaczne :)
Film nie okazał się klopsem. Nie są to wyżyny artystyczne, ale i nigdy nie miały być :) Dobrze się oglądało i już - a o to przecież chodziło
Tu z kolei moim odkryciem był Janusz Chabior - (chyba) kapitan Socha. I Daniel Olbrychski, którego nie lubię, ale który wielkim aktorem jest, ha! ;) Urodziny Pana Mensza uważam za udane. Co prawda złamaliśmy*** niepisaną zasadę, że w dniu urodzin (o ile się tych urodzin nie wyprawia) siedzi się w domu i czeka na niezaproszonych, ale oczekiwanych gości w postaci Rodziny i przyjaciół - ale warto było :) Kawę dla najbliższych i tak planujemy, a nie musiało się to odbyć przecież w Wielki Czwartek, no nie? Co prawda moi Rodzice byli chyba nieco zaskoczeni, ale trudno - to miał być dzień dla mojego Męża, nie dla nich :P
Dzisiaj postanowiłam dostosować się do tradycji Wielkiego Piątku (mimo, iż i z Kościołem i z wiarą jestem mocno na bakier) i skonsumować jeden syty posiłek. W domu czeka na mnie tilapia, mniam :)
W pracy zjem cokolwiek, ale bardzo oszczędnie - tyle, żeby się nie trząść. Po wczorajszym sushi (i pikantnej zupie z mleczkiem kokosowym i różnymi innymi cosiami w środku, ale ciii***...) oraz z racji dzisiejszego święta, zdecydowanie post jest wskazany.
Trzymajcie się cieplutko! :)
____________________________________________________
***Zażądałam dźwigu przy wstawaniu z fotela :P Ale dzielnie nie zeżarliśmy wszystkiego...
***Tak naprawdę ja złamałam porywając Chłopa i odmawiając oddania komukolwiek ;)
***Jednak jestem prosiaczek, sorryyyyy...