Nowa ja :))
Chaty wysprzątane?? Jee!!
Pola zaorane??? Jeee!!
Bydło nakarmione??Jeee!!
Krowy wydojone??Jeeee!!
No to na klepisko!! Bo mata disco!!!!:)))
Huśtawka.
Macie rację, gdyby nie ta długa przerwa w pracy, gdyby nie ta paskudna praca, gdyby nie napięcie związane ze ślubem, a do tego przesilenie zimowe i brak miesiączki od 46 dni to pewnie nie miałabym do czynienia z taką huśtawką nastrojów.A tak mam i dzięki dziewczyny za wysłuchanie i zrozumienie :)))
Sama jestem zaskoczona swoim przedłużającym sie stanem, bo z reguły jestem osobą mocno stającą na ziemi, racjonalną i potrafiącą spojrzeć na siebie z dystansu.Chyba nadal potrafię ,bo nie dalej jak wczoraj sama z siebie się śmiałam, gdy zbierało mi się na płacz w trakcie oglądania francuskiego dramatu :))
Nie glądam żadnych seriali, żadnych programów typu "Wybacz mi", ani amerykańskich filmów opartych na tzw. faktach, ale jak tak dalej będzie to przeprosze się nawet z brazylijskimi serialami hehehehe.
Dzisiaj biorę się za sprzątanie syfu w chacie ,a wraz z tym biorę się też za siebie.
Dosyć już tego mazgajstwa!!!!
Bez tytułu:)
I przed nami kolejny weekend.Darek znow ma zjazd a ja zauważam u siebie niebezpieczny syndrom siedzenia w domu.Pora na reorganizację w moim życiu.Wczoraj będąc u sąsiadki,która dokonywała przeróbki mojego ślubnego stroju, wspomniałam przy jej męzu o tym ,że ostatnio niechętnie wychodze z domu, a na widok budynku, gdzie pracuje odczuwam suchość w gardle i pocą mi się dłonie.
Pan sąsiad swoją reakcją trochę mnie zaniepokoił.Spytał mnie, jak długo zamierzam tak żyć, więc ja na to, że tak długo ile wytrwam, a więc do zasłużonej emerytury, a on na to - i co dalej?Będzie Pani siedziała w domu i czekała aż Darek przyjdzie z pracy??
I tak dłuższą chwilkę jeszcze sobie pogadaliśmy, a Pan zakończył naszą rozmowę konkluzją, że chyba powinnam skorzystać z porady specjalisty.
Wydaje mi się ,że panuję nad sytuacją, ale jak spojrzę na siebie z dystansu (jeżeli to w ogóle możliwe) to rzeczywiście szukam pretekstu żeby siedzieć w domu i nic w nim nie robić.
Nie lubie siebie takiej !
Nażarłam się :))
Wczoraj mialam kiepściutki dzień i zabrakło mi siły woli na pilnowanie tego co jem.Co tam pilnowanie! W ramach odstresowania po prostu się nażarłam.Do południa żułam bez przerwy, a późnym wieczorem wyciągnęłam Darusia do pizzerii i wciągnęłam salatkę z łososiem i owocami morza oraz kawałek pizzy:))
Nie mam dzisiaj żadnych wyrzutow sumienia.Niech się dzieje wola nieba:))
Egoistka ? :))
Jestem egoistką i egocentryczką.Wydaje mi się, że uzasadnianie powyższego stwierdzenia mija się z celem, bo tak jest i już :)).
Na swoje usprawiedliwienie mogę tylko napisać, że chyba z taką egoistką nie jest tak źle żyć, bo przecież jak taka robi sobie dobrze, to wszystkim wkoło też tak musi być:)))Musze być podziwiana, piękna,musi być mi komfortowo,ciepło i dobrze, więc moje otoczenie na tym korzysta:))Szukając szczęścia dla siebie, uszczęśliwiam swoich najbliższych hehehehe.Przecież tylko egoistką jestem, a nie jakąś sadystką :))
PS.To takie jakieś farmazonki po wczorajszej wizycie w pracy i niespodziewanym wypadzie do pubu z kolegą z lat szkolnych:))
Na razie pas :))
Jak mówią starzy brydżyści :))
Dzięki dziewczyny za słowa otuchy :))Na szczęście nie czuję się aż tak źle.Macie racje jestem twarda i mocno stoję na ziemi.Najbardziej wkurzona jestem sama na siebie.Obcej babie powiedziałabym - wyluzuj, nie myśl, płyń z prądem, ale łatwiej jest radzić, niż samemu to wykonać:))
Dzisiaj przyszla mi do głowy myśl, że skoro Bóg nie chce żebym miała więcej dzieci, to chyba nie powinnam się tak upierać :))Ale zaraz mi sie przypomina racjonalizm naukowy - szansa zajścia w ciążę kobiety 40-letniej wynosi 5% :))
A więc ruszam do boju - żeby tylko zdążyć przed klimakterium hehehehe.
Piękne słońce :))
A za oknem mroźny poniedziałek.Na szczęście świeci słonko, więc za chwilkę pędzę naładowac akumulatory:))Nie było mnie dwa dni, bo weekend spędziłam w towarzystwie córki, która stęskniona i wygłodniała zawitała w domciu :))
Jakoś nie mam dzisiaj weny do pisania, więc tylko dodam ,że jest to 41 dzień mojego cyklu:))
Mówi Wam to coś???Mi na razie nic, ale po południu udaję się do Poznania do pana profesora, który mam nadzieję rozwieje nasze wszelkie wątpliowści:))
Facetów trzeba wychowywać :))
Już kilka razy wychwyciłam na forum takie oto stwierdzenie Roksany :))A wczoraj właśnie przez przypadek rzuciłam to hasło mojemu Darusiowi.Ja Ciebie wychowuję i jestem Twoim menago -powiedziałam :)).Nie będę wdawała się w szczegoły, bo to dość długa i zawiła historia, a ogólnie chodzi o to, że jak go poznałam 3 lata temu, to byl cichym, spokojnym, bezrobotnym facetem, który nie miał pojęcia jakim potencjałem dysponuje, a tym bardziej jak i gdzie go zainwestować :))
W sumie to dobrze się stało, bo ja sobie pożyłam , nabrałam doświadczeń, wyszlifowałam swój temperamencik i dojrzałam do stabilnego związku, a na jego zaletach nie poznała się dotąd żadna inna kobieta:))Darek tym czasem podjął w Gorzowie ciekawą pracę, zaczął studia (jest tam prymusem) i z dnia na dzień staje się pewniejszym siebie, a przez to dla mnie atrakcyjniejszym partnerem:))
Piszę to także na kanwie wczorajszej opowieści Dziewiąteczki :))W przerwie między mężem (już byłym), a poznaniem Darusia (przez internet) zawarłam setki netowych znajomości , odbyłam dziesiątki spotkań i przeżyłam tyleż samo uniesień, zawodów i do dziś trwających przyjaźni:))Miło wspominam ten czas, bo dużo się nauczyłam, a na pewno nauczyłam się jednego- nie dla mnie życie singla:))I chociaż do seksu podchodzę często "po męsku" (uczucie nie zawsze jest konieczne), to jednak jak prawdziwa kobieta potrzebuję stabilizacji i miłości:))
Wczoraj w radiu Eska słyszałam dyskusje na temat wielkiej miłości, co ona oznacza, czym jest dla każdego i jak się objawia, a potem spytałam Darka, co ona dla niego oznacza :))Głupio zrobiłam - do dzisiejszego ranka biegał za mną i nazywał mnie "Moja Wielka Miłości" hehehe.To mnie jednoczesnie rozbawia, irytuje, wkurza i sprawia przyjemność :))
Ale pobudzacie moje szare komórki dziewczyny :))Kurcze, w takich momentach żałuję, że nie uczestniczę w nocnych rozmowach na forum:))Tutaj przydałby się czat hehehehe.
Musi być fajnie :))
Dzięki kobiety za próbę zinterpretowania moich parchatych snów:))Na pewno są one objawem moich obaw i leków związanych z niepewnoscią dnia jutrzejszego.Ciekawą rzeczą jest fakt, że na zewnątrz uchodzę za osobę pogodną, wesołą i pełną optymizmu.Hmmmm, niestety moje sny demaskują moją naturę, hehehe, na szczęście tylko ja o tym wiem :))
Byłam dzisiaj u doktora po wpisik w ramach badań okresowych.Jestem zdrowa jak ta przysłowiowa krowa:))
Rozmawiałam też z przełożonymi w kwestii podjęcia przeze mnie pracy z dniem 1 marca :))Tu już nic nie okazało się takie jaśniutkie:))Czkamy do poniedziałku :)
I jak tu się nie stresować i wyłączyć podświadomosć????
Sen
Jak śpię to zawsze coś mi się śni, są to sny różne, kolorowe , czarno-białe, przeważnie nieprzyjemne, pełne lęków, obaw, niecierpliwości i niepewności, wracam w nich czesto do miejsc ze swojego dzieciństwa, a różne miejsca i wątki mieszają się ze sobą bez ładu i składu.Najczęściej biegam po dworcach, spóźniam się na pociągi, nie moge wysiąść na stacji docelowej, albo wysiadam nie na tej , na ktorej zamierzałam, a do tego nie mam przy sobie bagażu, pieniędzy i nie wiem , gdzie się znajduję (jstem potomkiem kolejarzy z pokoleniana na pokolenie, hmmm).Albo jeżdżę windą i panicznie się boję, że ona się urwie, albo spadam już urwaną.Często też szukam swoich dzieci, bo nadchodzi jakiś kataklizm, trąba powietrzna, lub bomba atomowa, a ja chcę żebyśmy zginęli razem.Po ostatnim porodzie karmiłam piersią niemowlęta, opiekowałam się chorymi na downa i różne cuda na kiju.
Dzisiaj miałam sen z serii - nie mam gdzie się wysikać :))Czasem biegam po mieście bez majtek i szukam czegoś, żeby przykryć swoją wstydliwość, a dzisiejszej nocy po prostu zachciało mi się siku :))Byłam w domu, w miejscowości, gdzie spędziłam dzieciństwo i w tej koszuli nocnej, w której dzisiaj spałam chodziłam po ulicy, po śniegu i szukałam miejsca (pod krzaczkiem) żeby się wysikać.Tak dlugo szukałam , że zrobiło się jasno, słonecznie (ale śnieg nadal był), ludzie szli w futrach do pracy, a ja w tej koszulinie wróciłam do domu dziwiąc się czemu nie sikałam w domu, bo przeciez tam była łazienka :))A w łazience nie było żarówki i w myślach byłam zła na Darka, że mi o tym nie powiedział.A jak usiadłam na kibelku, to po nogach pociekła mi krew, Darek powiedział - to co, wracasz do pracy???I w tym momencie zadzwonił Darka budzik.Ufff, całe szczęście, bo w ten sen wpakowałam cała masę emocji.
Dobry psycholog miałby co ze mną robić :))