Od samego rana się zaczęło ...byłyśmy z mamą sadzić nowe kwiatki na grobie ojca ...od rana grzebanie w ziemi :)))
...potem zakupy... mycie okien... sadzenie pomidorowych krzaczków ... no i czyszczenie z chwastów ogródka ... wieczorem jeszcze chciałam szydełkować ...ale już padłam na fotelu ... jak na mnie to to był maraton
Najgorsze, że po tych wszystkich pracach odczuwam coraz mocniej ból stawów w prawej ręce... te bóle to efekt ciagłego machania szydełkiem ...oby mi tylko nie wysiadła łapka całkowicie ... nie mogę sobie pozwolić na "urlop" od szydełka...
Jem nadal w zgodzie z menu z kartek :))) ( moja zimowa dieta z Vitalii) ... dzisiaj znowu dzień ćwiczeń brzucha ... i za chwilkę kolejne okno a potem ogródek ... czyli wszystko w normie :)))
Ciekawe ile dni zejdzie w takim stylu i rytmie życia zanim mój sznowny organizm zdecyduje spuścić coś na wadze ... poczekamy ...zobaczymy ... mnie z tym dobrze ...tylko trochę przydługo :)))
Na razie odsunęłam myśl o wykupieniu diety...
Pogoda u nas taka jaką lubię ... ciepło i słonecznie ...oby tak dłużej :)))
chabry ogrodowe ...