Wczoraj nie było wpisu bo się pochorowałam. Zjadłam normalnie śniadanie, popiłam kawą i poleciałam na zakupy. Kupiłam rzeczy na rosół i wszystko było ok do czasu, aż zaczęłam próbować czy zupa smaczna. Zemdliło mnie okrutnie. Brzuch zaczął mnie boleć. Yyyyy, to było straszne. Już do końca dnia nic nie jadłam bo było mi niedobrze. Tylko piłam wodę i ziółka.
Dziś na szczęście czuję się już normalnie. Pół dnia spędziłam w krzakach zbierając młode pędy sosny na syrop. Będzie idealny na kaszel i przeziębienie. Ma dużo cukru, ale to lekarstwo więc nie cuduję z zamiennikami. Jak będę potrzebowała to nie zawaham się go użyć 😁 Uwielbiam naturalne sosnowe olejki eteryczne! Robią cuda podczas przeziębienia i to dzięki nim syrop jest tak skuteczny.
Wczorajsze śniadanie:
I dzisiejsze jedzonko:
placuszki z jajka, ricotty i odżywki białkowej
i rybcia pieczona
No i efekt zbieractwa:
Miałam też grzybowe przygody, ale opowiem jutro.