Wiedźma, biegaczka, mykofilka, górska szwenda i fotomaniaczka.
Lekko trącona rydwanem czasu choć wciąż piękna (coraz bardziej od środka).
Uzależniona od lasu.
Picka jest na gotowym spodzie. Moje dziecko kupuje w Biedrze bo lubi. Wiecie, wrzuci co tam chce na wierzch i gitara. Ja miałam zamiar zjeść, ale na spodzie z mąki łubinowej, tylko mi te placki zapleśniały przed terminem przydatności. Nosz krówa! I wzięłam jeden spód od Młodej. No trudno. Zjadłam i nie umarłam. Dobre było.
No i obawiam się (wcale nie 😁) że moja ketoza poszła się ryćkać 🤪
Najadłam się truskawek ze śmietaną, a jutro zamierzam poprawić młodymi ziemniaczkami. Taki jest plan i będę się go trzymać. Na sezon letni puszczam gumę w majtkach i przechodzę na mniej restrykcyjną dietę. Zamierzam jeść nadal w oknie żywieniowym (również bez presji) ale korzystać z lokalnych owoców i warzyw (i nie tylko bo arbuzy i melony, i figi kurde też).
Dziś wpadła do mnie wiedźmowa psiapsiółka na wymianę darów. Przywiozła mi ogromny zapas lubczyka, rzodkiewki z liśćmi i słoiczek czegoś owocowego i słodkiego (chyba czekośliwka, nie otwierałam). Ja jej zapakowałam syrop z sosny i syrop z kwiatu czarnego bzu (ubiegłoroczny), trzyletnią mocarną nalewkę z orzecha włoskiego na problemy trawienne, trochę suszonego borowika ceglastoporego. A do tego kilkanaście sadzonek pomidorów.
Z liści rzodkiewek zrobiłam pesto z orzechami włoskimi i miętą. Coś magicznego w smaku!
Miłe spotkanie w lesie. Młody koziołek, strasznie ciekawski. Leżał na tej ścieżce, potem wstał i tak na siebie patrzyliśmy dłuższą chwilę. W końcu chyba się znudził i odszedł powoli, wcale się mnie nie bojąc. Kilka minut później słyszałam jak szczekał w krzakach. Kto nie słyszał szczekania kozła sarny niech sprawdzi na YT. Robi wrażenie 😁 i można się przestraszyć. Generalnie na młode koziołki lepiej uważać bo są mocno czepliwe i odważne, a różki mają bardzo ostre. Ja spędzając pół życia w lesie nauczyłam się zawsze mieć gaz pieprzowy (bezpieczny dla zwierząt) w kieszeni. Zwierzakowi krzywdy nie zrobi, a człowiekowi może zaoszczędzić bolesnej przygody. Oby nie było potrzeby, ale nigdy nie wiem czy nie wyjdę z gęstwiny na stado dzików (co się zdarza dość często) czy jelenia (co zdarzyło się raz). Zwierzęta raczej uciekają, ale nigdy nie ma tej pewności...