no żesz...taka ze mnie kucharka jak z koziej dupy trąba...masz...wczoraj ludzi było tyci tyci ...ale panowie sobie mnie upatrzyli ( a raczej zapatrzyli w mój dekolt) i wytańcowali mnie ( by nie rzec...wyobracali ) dzisiaj przywlekłam się do kuchni, wrzuciłam do bigosu ostatnie ingrediencje czyli śliwki i łopatkę, teraz już w garze jest wsio. Może uda mi się zawekować ze dwa słoiczki dla Paszczurów i z tej okazji otworzylam słoik " rocznego" bigosu, który grzecznie stał sobie prawie że zapomniany na strychowych schodach. To tak w ramach BHP, co by dziecki nie zaanektowały tak "starożytniego" bidżisu, obwąchawszy go i nie stwierdziwszy podejrzanych woni , wywaliłam go na tłuszczyk z łopatki , zagrzałam i podałam suce marki Znajda, pożarła z należytą sobie elegancją. Teraz wrzuciłam jej do miseczki dwa zasłużone ciasteczka owsiane ( zasłużone stażem), bo do puszki trafia pierniczki, które właśnie lukruje. Szynka i schab już przyprawione ziółkami i niech leżakują do jutra, kiedy to zabiorę się za ich pieczenie. Kręgosłup niestety daje mi już do wiwatu, dochodzę do wniosku, nie pierwszy raz....że jednak wysokość kuchennych szafek, przy moim dziurawym kręgosłupie jest dla mnie zdecydowanie zła...dłuższe stanie w pozycji lekko pochylonej np. mycie naczyń, krojenie czegoś albo tak jak teraz lukrowanie ciasteczek wywołuje paskudny ból w okolicy lędźwiowej, no ale mój neurochirurg powiedział " długie stanie zabronione" i się sprawdza i wcale nie muszę stać " długo" no ale koniec marudzenia. Polukruje resztę i lecę zalec na troszkę...ale wcześniej 200 przysiadów wykonam . A ten dzięcioł puszczowy właśnie maluje korytarz...ani mi się śni sprzątać po jego wyczynach. A tu moje pier(doł)niczki :D:D miłej niedzieli
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.