matkooooo jak to zabrzmiało, jakbym niemowlę zabierała na powietrze ten pierwszy raz, a to tylko ja wypełznę, pospacerować. Zdarzenie dnia dzisiejszego spowodowało mój wychód, nie powinnam się denerwować, więc wolę profilaktycznie wyjść z chałupy, obowiązki niech pełni szczeżuja domowa. Długoręka wczoraj nie przybyła z kłębowiskiem gadów, ma podjechać dzisiaj i zabrać deserek, oczywiście częściowy, a wyszedł wyjąąąąąąąątkowo pyszny, myślę też że to zasługa miejsca przechowywania. Bo tyrajniedźwiadku po zrobieniu wystawiłam do lodówki " schodowonastrychowej" a tam temperatura oscyluje w granicach 5 stopni :D i jak go próbowałam po południu mmmmmm....aksamitny, chłodny, z lekkim posmakiem goryczy z kawy i kakao no po prostu , co tu będę ściemniać...pyyyyyyyszny. Trex ani chybi struł się w święta i trucizna mu działa na ośrodek żarcia w tej jednej, no może dwóch komórkach mózowych. Je to co uczynię i nie boi się śmierci w stylu Sokratesa. Wczoraj zjadł pizzę, a wieczorem słyszałam jak szurał łopatką w naczyniu z tiramisu , dzisiaj dziabnął kromeczkę razowca ... po prostu koniec świata. Swoją drogą przybliżam się do maestrii, po prostu chleb pychowaty, przyznam że gdyby nie to iż moja świadomość jedzenia została przebudowana to bym go zjadła na śniadanie ze trzy razy tyle, wilgotny z wyczuwalnymi ziarenkami słonecznika, odpowiednio słony, mięciutki, skóreczka chrupiąca. Eeeee był pyszny z twarożkiem i pomidorkiem. Muszę poeksperymentować z innymi rodzajami pieczywka. Bułeczki pszenno orkiszowe cacy, chlebek tostowy pycha, razowy poezja, wieloziarnisty smakowity, teraz pora wyprodukować grahama :D
Aaaaa jeszcze się troszkę pochwalę, obiecałam sobie że codziennie pól godziny poświęcę na hiszpański, oczywiście dupa z króla albo i zająca. Co drugi dzień....ale dochodzę do wniosku że jestem stara i mózg mi rdzewieje, bo te cholerne odmiany czasowników I grupy ,II grupy i III wcale mi się nie chcą wbić w zwoje mózgowe :D , widzę oczami krążek sera i wiem ...że to bezokolicznik - być :D:D , łatwiej mi idzie z pojedynczymi słówkami, a całkiem nieźle z tłumaczeniem czytanego tekstu ( inuicyjnie kojarzę co to może być i okazuje się , że kojarzę właściwie) , hehehehe, jak to dobrze że w polskim tyle słów ma pochodzenie łacińskie, a swoją drogą niektóre słowa podobnie brzmią i w angielskim. Ale i tak najlepsze jest to że się posiada bogaty zasób słownictwa ( niekoniecznie parlamentarnego w każdym przypadku) Bardzo mi się podoba że są słówka które wyglądają tak samo ( prawie), różnią się jedną, ostatnią literką a oznaczają co innego np. siostry i bracia :D albo prababcia i pradziadek :D
Idę się troszkę popindrować i hajda w świat - idźmy ....nikt nie woła.
Miłego dzionka
Adios