Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

MAm bardzo szerokie zainteresowania, jak to mówią moi znajomi jestem " kobietą renesansu" . Miałam być chirurgiem, zostałam prawnikiem ale wciąż uczę się czegoś nowego . Uwielbiam książki, zdobywanie wiedzy, wypady do klubów i wiele wiele innych

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1051718
Komentarzy: 42998
Założony: 5 stycznia 2007
Ostatni wpis: 27 grudnia 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Beata465

kobieta, 59 lat, Radom

173 cm, 110.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 lutego 2016 , Komentarze (28)

i wcale nie dlatego , jak w owym poemacie, że idzie po moście i tupie. Noooooo tego to za wiele, nawet jak na mnie....wczoraj na noc posmarowałam nogę..i się zaczęło...pobolewanie nad piętą...ok myślę sobie, dobra nasza...goi się. Co ja do dablju si ...to noga napiernicza ok 6 cm nad piętą....jeszcze lepiej ...bo tam jest ścięgno Achillesa, wiem co zepsułam, tylko nie wiem czemu zaczęło boleć 10 dni po zdarzeniu ...ani chyba coś się...zapaliło, ale jeszcze się nie dymi. Miałam iśc do stacji krwiodawstwa spełnić dobry uczynek, yhy, miałam...wszystko oczywiście wzięło w łeb...włącznie z moim rudym łbem. Paskudny " gruźliczy " kaszel, potworny ból głowy razem z przyległościami czyli wieczkiem czaszki, zębami, żuchwą i takimi tam...wszystko co powyżej szyi chętnie oddam...najlepiej mi sierpem po szyi a potem młotem...łepetynę odrzucić na odpowiednią odległość, jak przestanie boleć...osadzić again na karczycho. Jedyna dobra wiadomość tego poranka? Robuś wrócił z naprawy, idealne wyczucie czasu...we czwartek skoro świt trzeba uruchomić produkcję pączusiów. Idę moje piękne cierpieć...nie wiem czy będę cierpiała godnie( raczej głodnie) pewnie sobie pojęczę....że mnie ten barani łeb napiernicza, no to do miłego :D:D

1 lutego 2016 , Komentarze (25)

...ja się tak nie bawię, nie bawię i już . Jak nie urok to sraczka że się wyrażę kolokwialnie. Jak mam mieć cały rok taki jak noc noworoczną to pie....znaczy się dziękuję, poproszę o delegację np. na Kubę...albo do Kenii, wrócę jak się ten rok zakończy. Miałam jechać na basen....no miałam...najpierw obudziłam się o 0 50 i amba...oczywiście gały nie chciały mi się zamknąć...mimo iż próbowałam je przypiąć do policzków wykałaczkami ( bez mała próbowałam) padłam dopiero koło 4 . 5 40 zadzwonił mój zegarmistrz światła purpurowy ...wstałam, polazłam do dablju si i ...dostałam dychawicy, wróciłam w pieluchy, z których wynurzyłam się niezadługo i udawszy się do kuchni sporządziłam świeżutki chlebek tym razem dla domu. Potem zakupy...no niech to szlag, chodzę i pokasłuję i zastanawiam się którą zabić....zarazę, Kudłatą, która w sobotę w pracy była tak przeziębiona że ledwie żywa, czy Długoręką, która się wczoraj przyznała, że w sobotę mało nie zeszła....wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr.....ja mam być zdrowa, ja chcę być zdrowa. Polazłam dzisiaj do apteki , kupić maść dla kostki (smiech), pani namówiła mnie na maść podobno lepszą niż arnikowa, dałam się namówić,  kupiłam też maść dla Pani Matki no i pani mi odczytuje paragon prawie 70 zl , malo nie padłam przed ladą...bom przyzwyczajona że to dobrze zaopatrzona apteka i niedroga , no ale...zapłaciłam. Jak przyszłam do domu i przeanalizowałam paragon ...to się okazało, że moja maść niedroga ok 13 zł,  to heparyna dla mamy 55 zł. Namierzyłam krawcową, idę do niej w środę....pomyślimy co tu i z czego uszyć do Paszczurzątka na zaślubiny, uprzedziłam panią lojalnie że jej się wtoczy chichohotam o ciut mniejszych gabarytach niż te  z jeziora Wiktorii a teraz robię szybką prasówkę hajda do obiadu a potem popracować :D miłego początku tygodnia

31 stycznia 2016 , Komentarze (31)

albo i zostanę nałogowcem. Wczoraj było super, 45 osób, po raz pierwszy ( bez imprezy typu Sylwester czy Andrzejki) zarobiłyśmy (balon)(impreza) co prawda 60 zł , ale nie dołożymy nawet grosika . Niestety ja zostanę ...nałogiem (alkohol) picie mojego zdrowia z klientami jest dla mnie...ciężką próbą, nie znoszę wódki, no ale Kudłata przecież jest " kierowniczka" nie może jeździć po ankoholu, poza tym ma chorą wątrobę, więc raz na jakiś czas mogę wypić tego kielonka " za zdrowie pań! za zdrowie!" a fakt faktem że wczoraj kobietki z PKO popłynęły i to zdrowo i nawet nam DJ wyrwały zza konsoli do tańca. Do mnie przyszedł klient i oczywiście usłyszałam że cudownie tańczę i jak przyjdzie następnym razem to chciałby mnie poprosić do tańca i jakie tańce lubię najbardziej, oznajmiłam że jako choleryczka najbardziej lubię...latino :D pan stwierdził " zauważyłem, a jak długo trzyma panią choleryzm"? od 30 sek do minuty oświadczyłam , tyle szaleję, potem kończę , to go trochę uspokoiło. Wczoraj przy kicaniu okazało się, że jednak z nogą coś zmajstrowałam przy tych wykręceniach. Była jak balon, podejrzewam że mogłam zerwać torebę stawową, no nic...altacet na noc i stabilizator na kostkę. Jutro kupię maść arnikową. W tej chwili po nocy obrzęku nie ma ...no ale tak być nie może , że w butach na obcasach moja kostka wygląda jak ramię( oczywiście w butach ja...nie kostka) . Jak sobie zepsułam to teraz sobie muszę naprawić (pomysl) Właśnie piekę Grahama, klientka już za niego zapłaciła, koło 2 przyjdzie go odebrać, a ja śmigam do " odszczepieńca" na urodziny. Miłej niedzieli 

29 stycznia 2016 , Komentarze (26)

że pogoda piękna, polazłam na spacer, przy okazji odprowadzania znajomej, wczoraj poleciłam małżowi ciągnąć mi stopę, dotąż aż usłyszy chrup....chrupu nie było, chyba nie wlazlo do stawu , chodzić mogę, ale lekki ból jest odczuwalny , noooo do szału mnie ta łapa doprowadza, ale wracam abo ovo czyli do jaja , a właściwie do donosu, zajrzałam do Biedronki , nie lubię tego sklepu, ale mają akurat tydzień azjatycki i doszłam do wniosku że nie mam marynowanego różowego imbiru, trawy cytrynowej sosu teryaki i grzybów mun i polazłam , bo niedaleczko jest , no i znalazłam tam coś takiego 

wypróbowałam już marchewkę, pokazuję to tym, które mają , jak Kubuś Puchatek, słabość do " małego co nieco" , zamiast chipsów, albo wafelków. Nie jest to tanie, bo taki maleństwo kosztuje prawie 3 zł ( hhhehehehe..." tania biedronka") ale całkiem dobre, te marchewkowe, ostrawe ale nie za mocno, z wyczuwalnym oregano, powiem że można nawet sobie wmówić iż pożeram kawałek pizzy.  Buraka o smaku vinegret odłoże w dalszą przyszłość do testowania, narazie oddalę się ku desce kuchennej w celu przyrządzenia posiłku :D obiadowego(kurczak)  cycucha kurzęcego z gotowanymi ziemniakami i surówką paprykowo pomidorową :D pięknego popołudnia 

28 stycznia 2016 , Komentarze (56)

posylwestrowej witam się witam i o zdrówko pytam. Wczoraj w całości dotarłam do fryzjera szło się super, tylko znowu doszłam mokrzusieńka. Teraz jestem ruda po bokach, czerwona środkiem :D.  Po drodze wstąpiłam do brafiterki . Wiedziałam że mam piersi ale że aż....takie?? to nie :D:D teraz już wiem, należy uskubać 150 zl i udać się po kuszący zakup . Zaraz śmigam robić pazury , po drodze kupię mąkę grahama bo mam już zamówienie na chlebek, więc trzeba upiec. Miłego czwartku , nareszcie sucho, nieślisko i ciepło. Bye

Fryzura z : przodka, górki i z bocznicy :D 

26 stycznia 2016 , Komentarze (10)

„ Wciąż mi ciebie mało”

Wyszeptał jej anioł stróż

                                  

A ona zaśmiała się perliście

Zmarszczkami w kącikach oczu

 

Roztańczonymi palcami

Zwichrzyła niewinne pukle

 

„ Zatęsknisz  za dniami przede mną”

Wyszeptał mu w ucho cichy język

 

Poznasz trud strzeżenia ognia

I zaganiania wichru

 

Mozolność układania fal

Na obudzonym oceanie

 

Będziesz krzyczał z wściekłości

Żeś moim stróżem

 

I będziesz płakał z radości

Że jam twoją podopieczną 

26 stycznia 2016 , Komentarze (12)

....czyli jednym słowem pasztet. W zasadzie z dzisiaj ...nici a wręcz dratwa. Ranek mi minął na szukaniu ambitnej literatury ( zawodowej) no ale znalazłam kilkanaście cennych i przydatnych pozycji. Po 14 miałam jechać krwawić do woreczka...ale kole południa przyjechała Długoręka, która wpadła jak bomba z tekstem " ooo kuuuuuuuuuźwa zaraz umrę z głodu" no to będąc Samarytanka prawie ze Smarkandy , zaordynowałam jej przedśmiertnie 3 tosty ( z mojego chlebka) z szyneczka, pomidorkiem i serkiem. Pożarła i ożyła....chyba jestem cudotwórcą....albo chociaż straszydłem, bo widmo śmierci od niej odegnałam. No więc kiedy się młódź oddaliła ( opróżniwszy mi nieco reling z suszonej , a nawet baaaaaaardzo suszonej kiełbachy, dla swojego zabidzonego synunia) dostałam telefon ..ostrzegawczy " Powiedz swojej suce niech ci otworzy bramę i zamknie, bo masz wodę, lód i śnieg" yhyhyhy....to już po moim dawaniu , nie zaryzykuję żywota dla pudełka czekolad, które i tak pożarłby małż. Zadzwoniłam do mojego doktorka i się przełożyłam na za tydzień. Mam nadzieje że do jutra bedzie lepiej, bo niestety jutrzejszego fryzjera za chińskiego boga nie da się przełożyć. Pogoda iście barowa, chyba zaparzę herbatkę żurawinową z czarnym pieprzem i porelaksuję się przy jakimś thrillerze. Miłego popołudnia 

25 stycznia 2016 , Komentarze (41)

olałam dzisiaj sąd. Koniec , ważniejsze od projektu jest moje zdrowie i to psychiczne i to fizyczne. Zaczęły się roztopy. Jak dobrze że Szczeżuja domowa co rano idzie z suczą do parku na bawienie z pieskami ( sucz oczywiści się bawi a nie małż) to potem odbieram od niego relacje o stanie chodników :D Po tym jak rąbnęłam rok temu na lodzie...pokrytym wodą, i po tegorocznych trzech zamachach na mój żywot ( na szczęście nieudanych) to ja już wolę na zimne dmuchać. Tester śliskości oznajmił : " jeszcze nie jest ślisko, wszystko topnieje, ale może być ślisko" , więc ja ...smyk do Ferdka i hajda wydać kasę, bo to dzisiaj poniedziałek i moje cotygodniowe zakupy. Dzisiaj w koszyku wylądowało dużo nabiału ( twarożki, jogurty, maślanka i kefiry ) oraz warzyw i owocków . Kupiłam też sobie dwie fajne bluzki ( bo w Lidlu jest tydzieńXXL) jutro się w jedną wystroję jak będę się udawała na wykrwawianie (duch). Były też majtki, "od których kobiety płaczą" , czyli modelujące, ale coś mnie tknęło i wywlekłam je z pudełeczka, no dziekuję na pantalony się nie skusiłam, albowiem były z tych " śliskich" z tyłu, czyli z tych, po których rajstopy z doopy zjeżdżają w tempie ekspresowym. No damie nie wypada podciągać rajstop na ulicy, a szelek do nich nie będę przecie zakładała. Więc bieliznę odpuściłam. Wracając do domu wpadłam do minicentrum , które jest niedaleczko ode mnie , najpierw do ulubionej apteki gdzie zakupiłam sobie maść na hemoroidy, którą będę stosowała do ....a nie ...pudło ...nie do życi , tylko do twarzy :D bardzo dobrze działa na pękające naczyńka , które niestety upodobały sobie szczególnie mój organ węchowy i wyglądam czasami, jak zatwardziały konsument napojów wyskokowych pt. " mózgojeb luksusowy" . Skusiłam się na początku na rzekomo " bardzo skuteczny markowy krem antynaczynkowy" no ...skusiłam się i już odkusiłam. Krem za 51 zł ( 30 ml) starczył mi na 3 tygodnie, efektów specjalnych nie widzę...to ja już wolę dupomoaść za 15 zł, pojemnośc ta sama ( albo i większa, jeszcze nie oblukałam) a już widzę że konsystencja inna i to będzie bardziej wydajne . Potem wpadłam do wpłatomatu, bo małż wręczył kasę...na zapłacenie jego faktury , a potem wydałam parę groszy w Rossmanie, kupiłam sobie pastę do targania moich kudłów, żadne babskie specyfiki mi się nie sprawdzają, najlepszy efekt osiągam na paście dla mężczyzn 8) kupiłam też jakąś nowość do czyszczenia ( akurat łazienek) ale jest kilka rodzajów do różnych różności, najszybciej będę myła właśnie łazienkę, więc sprawdzę czy to faktycznie takie skuteczne. Kiedyś się skarałam " ekologicznym" środkiem z żabą ( na metce a nie w środku butelki ) wlazłam do brodzika, żeby umyć kabinę od środka, oczywiście zawarłam wrota i zaczęłam rozpylać ów " bezpieczny dla środowiska preparat" nooo....dla środowiska może , dla sprzątaczki absolutnie. Jak to cholerstwo zaczęło dusić, to z trzecim przyspieszeniem ziemskim( a może wręcz nieziemskim) wystrzeliłam spod prysznica, żeby moje drogocenne życie i drogi oddechowe ocalić. Więcej już żadnego z ropuszych preparatów do łap nie wzięłam a tym bardziej do koszyka . Przy okazji powrotu do Ferdka stwierdziłam że stan zaśnieżenia, roztopienia i śliskości na chodnikach nie odpowiada mojemu stanowi psychicznemu i zdecydowałam o pozostaniu dzisiaj w domu. Tym bardziej że w planach mam sporo ilość perpedesowania w tym tygodniu , jutro stacja krwiodawstwa, we środę fryzjer , w czwartek pazury .....ale jak chodniki się nie poprawią, to trudno wykorzystam niewolniczo Ferdynanda , już ja wolę losu nie kusić. Naddupie wciaż nie wygojone , choć w lepszym stanie  niż w sobotnie przedpołudnie. I tą oto deklaracją was żegnam i pełznę obrabiać krewetki do obiadku (homar)

24 stycznia 2016 , Komentarze (31)

ten wpis to taka szybka myśl, po przeczytaniu wpisu jednej ze " znajomkiń" a propo męskiej domyślności. To faktycznie nasza babska cecha, patrzymy,zapamiętujemy, wykorzystujemy w działaniach. Chociaż....obserwując kolejne pokolenia dochodzę do wniosku że jednak leniwość umysłowa zaczyna bić rekordy, jak się nie ma laptopa albo smartfona pod ręką to się nie wie co zrobić w całej masie , wcale nie tak skomplikowanych sytuacji. A wracając do " męskich" obserwacji , kiedyś w towarzystwie poruszyliśmy temat czy wiemy jakie są nasze największe marzenia ....a wiemy, wiemy , mój mąż oświadczył  " wiem , chcesz być skremowana" ( choć nie wiem czy to jest marzenie, to jest dyspozycja w razie mojego zejścia, bo jak nie to będę ich straszyła co noc i do tego usilnie),  oczywiście natychmiast odpowiedziałam " no patrz..jaką masz doskonałą pamięć , ale nie miej nadziei, nie ma opcji żebym umarła przed tobą" oczywiście towarzystwo sikało ze śmiechu, ale tak naprawdę, tylko on wiedział ...o marzeniach drugiej połówki , no jeszcze potem wydukał o podróży do Kenii , dobre i to ...ja w zasadzie aż tak bardzo nie marzę. Nie żyję przeszłościa bo jej nie zmienię....nie robię planów na zbyt daleką przyszłość bo to jest wielka niewiadoma, w zasadzie żyję tu i teraz. 

A propo życia....moja dupka poszła wczoraj w ruch. Goście zachwyceni, Kudłata romansowała więc taneczne szaleństwa zostały dla mnie, oczywiście podążałam na parkiet do co .....żwawszych kawałków. Choć pod koniec baletów, Bacha się śmiała, że widać było jak ja dupką cyk w lewo...a tu zamiast, długiego rzutu biodrem jest...przykurcz. No cóż...jeszcze troszkę boli , na szczęście to tylko potłuczenie. No panie, pora wywlec się na świat, czyli iść na wodę z cytrynką, kawę i śniadanie :D miłego dnia

23 stycznia 2016 , Komentarze (41)

....jeszcze wciąż. Z nogą ok, gorzej z naddupiem, ale żyję i jest nadzieja że żyć będę i dręczyć was :D:D. Chyba potłukłam mięsień jakiś naddupny albo i przykręgosłupowe nadciągnęłam wchodząc ślizgiem prostym pod szafkę z pachnidłami , dzisiaj Paulina mało się nie posikała jak usłyszała relację ze stawania się kobietą upadłą. Najważniejsze że mój " barceloński kubek Mirro", ocalał, jakimś cudem wylądował na ubraniach na kaloryferze, miast w skorupach koło mnie na parkiecie 8). Miałam trochę problemów z dotarciem w nocy do łazienki, bo pobolewało mnie dość mocno z lewej strony kręgosłupa ale dałam radę. Rano Paszczurzątko obejrzało okolice blizny i stwierdziło że siniaka nie ma, wtarło Traumon i pokuśtykałam do kuchni żeby ja nakarmić , bo jak to " odpowiedzialna młodzież" grzała wyro do 7 15 a na 8 do fryzjera, na co najmniej 3 godziny. Oczywiście poleciałaby głodna bo po co śniadanie, zrobiłam jej grzanki z mojego chlebka tostowego z szyneczką ( nie moją) pomidorkiem i serem. Kawą pogardziła, powiedziała że wypije u Dawida , a pies ją pies i małe pieski też. Na razie nawróciłam się na łóżko żeby godnie cierpieć :p jak zięcio ( potencjalny) otworzy ślepia to mu coś wyprodukuję na śniadanie w zależności od jego zachcianki, na razie regeneruję dupsko na wieczór, może jak jeszcze ze dwa razy posmaruję to mi się nawet uda zakręcić co nieco wieczorem (kreci) pośladami. Najważniejsze żebym wdrapała się do kobyły poniatowskiej Kudłatej :D bo jak nie to przyjdzie nam doczepić sanki i niech mi kulig robi po ulicach (zimno), chociaż do kuligów to też mam wyjątkowe szczęście, drzewiej ...zrobiliśmy sobie kulig u niej w lesie...oczywiście ja pojechałam na pierwszych sankach...za mną sanek z 8 głupie małże jej i mój dawali czadu BMW, pokazuję durakom, że wjechali na koleiny i sanki zaczynają się niebezpiecznie przechylać, chociaż ja wyginam się w drugą stronę dla równowagi to czuję że chylę się ku upadkowi , macham do nich łapą żeby zwolnili  a ci rajdowcy stwierdzili iż oznajmiam im sygnałami ( prawie dymnymi) że jadą za wolno, no i przyspieszyli , sanki wpadły w fest dół, ja wypadłam z pojazdu....po mnie przejechała reszta sanek a panowie zauważyli że brak im pierwszej saneczkowej po jakiś 50 m . Ja leżę w śniegu na poboczu , reszta gna do mnie ...z małymi wyjątkami które siedziały na sankach i sikały ze śmiechu. Skończyło się na ogromnym siniaku na udzie i soczystej wiązance dla tumanowatych woźniców. Żeby było sprawiedliwie, chwilę później, już beze mnie ( ja zostałam pilnować ogniska i kiełbasek na patykach) towarzycho pojechało na drugą rundkę, Kudłatej but zaczepił noskiem o ziemię, wyleciała z sanek jak z procy i przejechała ćwarzą po szlace jaką wysypana była droga żeby zmniejszyć poślizg, generalnie wizualnie ja lepiej wypadłam na tym " wypadaniu" z trasy. Wiec chyba wspomniawszy owo zdarzenie ...za ew. kulig podziękuję ( tym bardziej w obecnym stanie mojego szkieletu)  I tym oto ciągiem wspomnień witam was i życzę milutkiej soboty i cieplejszej niż u nas bo tutaj - 12. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.