na te gorące dni
i na koniec Zębacz Wspaniały ...jedyny taki okaz na świecie :D :D
No to do zobaczenia za czas jakiś ...teraz Krakowie uważaj...przybywam...wydeptywać cię :D
Mimo afrykańskich upałów miłego dnia. Ahoj. Przygodo? Przygodo! Ahoj!!!!
Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (155)
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 1051085 |
Komentarzy: | 42998 |
Założony: | 5 stycznia 2007 |
Ostatni wpis: | 27 grudnia 2023 |
Postępy w odchudzaniu
na te gorące dni
i na koniec Zębacz Wspaniały ...jedyny taki okaz na świecie :D :D
No to do zobaczenia za czas jakiś ...teraz Krakowie uważaj...przybywam...wydeptywać cię :D
Mimo afrykańskich upałów miłego dnia. Ahoj. Przygodo? Przygodo! Ahoj!!!!
...dopóki się ucho nie urwało😉 Mało mnie szlag najjaśniejszy nie trafił po południu. Jak wspomniałam wczoraj o 8 rano już byłam w przychodni ze wszystkimi papierami, dotyczącymi ostatnich " ekscesów" z mamą, zgodnie z zaleceniem ratujących poszłam ustalić dawkowanie insuliny dla mamy. Pani w kartotece wszystko ode mnie wzięła, wysłuchała moich wyjaśnienie dlaczego przyszłam 10 dni po poprzedniej wizycie i powiedziała że lekarz jest od 13, wzięła numer telefonu i nakazała czekać na kontakt. Czekałam, czekałam , czekałam a o 16 30 dzwoni pani i mnie informuje " doktor skontaktuje się z panią we środę" !!!! Koniec...pękłam, wydarłam się : we środę? A jeśli matka umrze? Mówiłam wyraźnie że do szpitala trafiła z " nieoznaczalnym poziomem cukru...czyli z 0" , a pani mi oświadcza " no to co ja pani zrobię, dzwoniłam do doktor do domu , nie ma jej już w pracy" ooooooooooooooooooo......to nikt rano mi nie powiedział że lekarza nie będzie czy po prostu pani doktor sobie olała kartę pacjentki którą " leczy" od lat czy może pani z kartoteki nie wyciągnęła karty i nie dała lekarzowi...po prostu dostałam szału. Oświadczyłam , że tak tego nie zostawię i jeśli nie daj boże coś się wydarzy to podejmę stosowne kroki prawne. Na koniec przeprosiłam za podniesiony głos i podziękowałam za informację. Ale jak wyłączyłam telefon to poleciało tyle kulsonów i do tego, seksualnie wykorzystanych, że zapełniliby chałupę i jeszcze stali na schodach. Oczywiście zaczęła się akcja, gdzie znaleźć diabetologa, który by doraźnie pomógł już ( a może i w przyszłości, bo mam dosyć obecnej lekarki i już jakiś czas temu rozważaliśmy możliwość zmienienia lekarza). Ponieważ mąż Długorękiej chodzi do diabetologa to " w pierwszych słowach" zadzwoniłam do niej, ale szwagierek nie ma telefonu do swojej doktor, a w przychodni, gdzie kobieta przyjmuje prywatnie, już nikogo nie było, więc zadzwoniłam do jednej z moich koleżanek lekarek...też nie pomogła, ale przynajmniej szukała jakiś swoich przeliczników dawkowania insuliny w zależności od poziomu cukru bo miała tatę cukrzyka, nie znalazła, ale podpowiedziała mi , żeby w razie czego kontaktować się z moją koleżanką z ławki licealnej, bo co prawda ona pediatra ale i lekarz rodzinny i prowadzi diabetyków. Długoręka dodzwoniła się do koleżanki, która jest zdyscyplinowanym diabetykiem i okazało się że kobitka akurat jest na rehabilitacji, gdzie mieli jakieś konsultacje z diabetologiem..obiecała zapytać. Miałam też szczęście, że mój wczorajszy wpis przeczytała jedna z naszych Vitalijek i podpowiedziała mi to i owo. Najśmieszniejsze ( a i tragiczne) jest to że w środę to ja już jestem w Krakowie , więc muszę do tych cymbałów zadzwonić w poniedziałek i zmienić numer kontaktowy do " teleporady" , raniutko śmigam do mamy to przesłucham domowników czyj numer podać...najpewniej będzie to siostrzeniec. O i tyle się wydarzyło wczorajszego popołudnia...niech szlag trafi całą tę organizację z gów...i papieru i to nie toaletowego . Jedyna radość ( dla mnie osobiście), że Senat powiedział nie " bezprawnej" kandydatce na RPO. No to teraz trochę przyjemności dla zatarcia żałości.
O i to by było na tyle w telegraficznym słupie....ba, nawet w skrócie. No to miłej soboty , prażące słonko już na niebaskłonie. Ahoj!!!!
jestem,ale już zaliczyłam poranną aktywność. Wczoraj znowu było u mamy pogotowie, tym razem siostra szybko zauważyła niedocukrzenie, ale cukier spadał w tempie kosmicznym, przy mierzeniu o 18 było 88 a przed 21 już tylko 22 , tym razem nie zabrali jej do szpitala , ale wyszły niespodzianki o których kompletnie nie wiedzieliśmy a przecież 10 dni temu rozmawiałam z diabetolog i wiedziała o tym i co? I nic....dzisiaj rano z papierami z SOR i z pogotowia już pognałam do przychodni, tym razem trafiłam na jakąś normalną kobietę w recepcji, przyjęła dokumenty , wyciągnęła kartę, lekarz będzie od 13 i zadzwoni nie tak jak ta pinda przedwczoraj, która kazała iść do rodzinnego ( a rodzinny bo byliśmy w sprawie dawkowania insuliny odesłał do diabetologa). Szlag najjaśniejszy mnie trafia , nie mówię że wszyscy to opier****cze w naszej służbie zdrowia, ale mam od jakiegoś czasu wrażenie, że większość z nich to albo kontynuuje tradycje rodzinne albo idzie żeby kasę natrzepać, no nic....wróciłam do domu pieszko, tuniczka ( a z cieniutkiej bawełenki) mokra , przedzierzgnęłam się i trochę pozłocę skórkę i po 10 chodu do domu. A tymczasem ...wędrujemy ( przynajmniej podczas tej wędrówki nie będzie upocenia)
No to mimo gorąca miłego piąteczku a ja lecę produkować sobie witaminkę D. Ahoj!!!!
tak mogę rzec o potężnym niedocukrzeniu mamy w dniu wczorajszym. Dzięki temu że cukier spadł jej do 0 i była niekontaktowa, pogotowie zabrało ją do szpitala. A przecież opierała się przed tym od kilku dni ( pogotowie było już wzywane we wtorek w nocy i mama odmówiła jazdy do szpitala), na razie wciąż na SOR mam dzwonić za godzinę. Poza tym zaczyna się nam Afryka ( albo i gorzej), dobrze że wczoraj pobrykałyśmy z Anią to jeszcze załapałyśmy się na " południe Europy" klimatycznie😁. Jak przystało na diablicę skusiłam ją na to i na owo, zabrałam tu i tam ...ba nawet służyłam " pomocną dłonią" a na koniec namówiłam ją na niedzielny seans Sztuki na ekranie, więc zobaczymy się w niedzielę w kinie. Poza ganianiem wokół spraw matczynego zdrowia, we wtorek myślałam że zejdę ze zmęczenia, przybył Paszczur młodszy, pojechała z drogi do babci, gdzie spotkała się z Długoręką, jak intuicyjnie wyczułam przywlekła stado źmij do nas - zrobiłam więcej bułeczek hamburgerowych i hamburgerów , nakarmiłam ( niezwykle użyteczny siostrzeniec nawet na początek pożarł giga tortille z grillowanym kutakiem i dodatkami), napoiłam winem i odleciałam po 22 ( głównie z racji zmęczenia zapitego winem) a małż odwiózł siestrę mą 1 30 do domu ( bo jej menszczyźni pojechali sobie et chałupa przed 22), no pozwoliłam gadzinie siedziec ...bo urodzinki miała wczoraj , stara jest 😁, powiedziałam że te hamburgery to urodzinowe , miast tortu, tylko świeczki nie wtyknęłam w bułeczkę, sam patyczek szaszłykowy, który spajał konstrukcję ...kurczę , a mogłam go podpalić 🤪.
No dobra pora spełznąć na kawkę , bo po 7 mam dzwonić na SOR co dalej z mamą. Tymczasem zapraszam do zdjęciowa - ogrodowo botanicznie dzisiaj.
No to miłego dzionka . Ahoj!!!
już za nami. Martwi was pęd czasu? No to popatrzcie i uśmiechnijcie się. Ja mykam niedługo na kawkę z Anią . Ahoj
zostało spełnione, wstałam 3 15 godzinę później już jechaliśmy do Niebieskich Źródeł, byliśmy tam koło 5 30 . Wczoraj " marudzenie" Szczeżui zostało nagrodzone :D, bo nawigacja doprowadziła nas faktycznie do niebieskich źródeł, ale zaczął marudzić, że nie ma gdzie zaparkować, więc wróciliśmy do miejsca, gdzie zauważyliśmy tablicę " obszar natura 2000" i bardzo dobrze, bo tak to pewnie byśmy postali przy niebieskości a tak to do niebieskości doszliśmy wzdłuż przepięknego rozlewiska śródleśnego i tak poszliśmy i wróciliśmy tym samym brzegiem, ale następnym razem okrążymy wodę. Po drugiej stronie jest skansen ( niestety czynny od 10 a my byliśmy dużo wcześniej) ale daleko nie jest , wrócimy ( o dziwo nawet małż to potwierdza) bo do obejrzenia są jeszcze groty w Tomaszowie. Ale wracając , ponieważ pora wczesna, to wpadliśmy do Inowłodzi ( nie wiem jak to się prawidłowo odmienia😛), gdzie okrążyliśmy ruiny zamku Kazika Wielkiego i pojechaliśmy do Szańca Hubala - małż był zdziwiony, że pomimo wczesnej pory nie tylko my przybyliśmy do obu miejsc, więc go uświadomiłam, że ludzie tak robią w weekendy - zwiedzają różne miejsca. Teraz w planach Baranów Sandomierski, Krzyżtopór a może i Sandomierz no ale najpierw ja ...wydeptywanie Krakowa. Tymczasem ...wschód słońca i początek Niebieskich Źródeł.
I tym oto optymistycznym i bardzo zielonym akcentem życzę wam wspaniałego popołudnia. Ahoj!!!!
ze mnie. Wczoraj wieczorem pojechałam do mamy, po telefonie Brzydrzej Siostry Kapciuszka " Musisz porozmawiać z K. trzeba zorganizować opiekę nad mamą bo ja chcę jechać na daczę" ...przy okazji się okazało, że " nie ma insuliny" - a to, zaginione ogniwo ewolucji, między nami a małpami, ma przecież do wykonywania dożywotkę, więc zadzwoniłam, zdobyłam receptę, częściowo ją zrealizowałam i pojechałam do mamy wieczorem, przeżyłam horror, łóżko, kompletnie mi nie pasujące, siostrzeniec, który powrócił ze spotkania z kumplami, wśród nocnej ciszy...którą " naruszył" a potem naruszał jeszcze ze dwa razy bo jeździł do Rygi. W ogóle spanie w domku znajdującym się w szeregowcu nie pasuje mi, podobnie jak dźwięki za oknem i powiem wam, że chociaż mieszkam przy mocno ruchliwej ulicy, to jednak w mojej chałupie ( w porównaniu tej babcinej) panuje błoga cisza i spokój. Rano się okazało że mama ma potworne dreszcze, jest jej zimno, test mojej " ręki" wykazał, że nie ma gorączki, więc natychmiast przyniosłam jej cały osprzęt cukrzyka i okazało się, że ma dość wysoki cukier , zrobiła insulinę, ja szybko jej zaordynowałam dwie gorące herbaty, potem wmusiłam w nią kawałek bułki i zawezwałam Długoręką, zresztą taka była umowa..ja wczoraj z mamą ona dzisiaj. Mój nadzwyczaj spokojny szwagier , w czasie odwożenia mnie bluźnił na czym świat stoi, że to bezczelność, że zostawiając w domu męża i syna, dzwoni po siostry, żeby dopilnowały matki, no pies ją pies...ale żeby to zrobiła w normalny sposób a nie w trybie rozkazującym. Podsumowując: wróciłam do domu niewyspana, nienakawiona, wpadłam i rzuciłam się do robienia chleba, przesadzania storczyków, pojenia ich, zrobię co nieco i idę spać, bo trzeba będzie wstać znowu po 3, żeby na 5 być w Niebieskich Źródłach ( w Tomaszowie) - tak sobie małż zażyczył, bo chce wrócić na południe , żeby , cytuję : Opalać się. A bardzo proszę, mówisz...masz, u mnie ze wstaniem skoro świt nie będzie problemu. Jeśli nie zacznie lać, to jeszcze pognam przed wieczorem do parku, bo wypatrzyłam wczoraj piękne trawy😁. A tymczasem możemy posnuć się chłodnymi wnętrzami Bazyliki Mariackiej.
No to boskiego popołudnia, wieczoru a nawet dnia jutrzejszego. Ahoj!!!!
jednak się odezwała, chociaż dopiero w nocy, bo przy którymś obrocie na bok, poczułam że trochę boli, z zemsty za jej pobolewanie, zabrałam ją dzisiaj na pływalnię, musiała cholera pracować przez prawie 50 minut😁. A co nie będzie mi tu rządziła. W ogóle to chyba zareklamuję te chipy ( co to nam wszczepiali) bo kuźwa pierwszy mi drzwi nie otwierał, a drugi ani drzwi ani bramy automatycznie nie odsuwa😉. A poważnie cieszę się, że już po wszystkim i że nic mi nie dokucza, w piątek drugą dawkę dostanie młodsza Paszczurzyca, a w przyszły wtorek Starsza. Jeszcze tylko zardzewiały Bankomat się opiera, wczoraj się poryczałam ( z bezradności) podczas rozmowy z córką, ale ..." zamkłam mych ust korale" , co chyba wystraszyło chłopa, bo nawet mi kasę położył, sam z siebie ...niemolestowany. Nie będę się z nim komunikowała, pies to pies i małe pieski też. Niech sobie radzi sam, skoro troskę uważa za " napastowanie". Niemniej , jestem mu potrzebna, bo rano przylazł do mnie " pod niebiosa" przydźwigał laptopa, którego dostał w spadku po mnie i powiedział " odblokuj to proszę, bo coś się stało, może coś nacisnąłem" no i niedobra żona mu odblokowała.😁. Tymczasem, czekając aż mi wyrośnie drożdżowe ( pod rabarbar i kruszonkę) porywam was w siną dal, w siną dal...co prawda kochasia nie mam do wędrowania ....ale siną dal wam zafunduję.
No to miłego popołudnia :D :D
jak to mawiają niektórzy. Dwie godziny temu dostałam drugiego Pfizera....mogę ruszać ...w świat, na podryw, do kina, na imprezę, właściwe podkreślić ( wężykiem, wężykiem). Dzień nienajlepszy, znowu problemy z mamą, zadzwoniła brzydsza siostra Kapciuszka i zaczęła " Musisz zadzwonić po lekarza" ..k...mać, póki matka żyje to będę z nią utrzymywała służbowe kontakty ale potem koniec...niech sobie w buty wsadzi to swoje " musisz", " trzeba" i całą resztę mam tego dosyć ( nie tylko ja) no ale Długoręka pojechała z Misiem na urlop, nie będę jej doopy zawracała, zadzwoniłam, nawet się zadeklarowałam, że jeśli lekarz powie że przyjedzie koło 15 ( a ona do pracy a siostrzeniec na jazdy) to ja zaraz po szczepieniu wsiadam w taksówkę i jadę do mamy, ale doktor był o 13 , skierowania do szpitala na razie nie dał, przepisał leki, zabronił dawać owoce i warzywa , wody dużo ale niegazowanej, ja rano rozmawiałam z diabetolog mamy , ale i tak będę musiała jeszcze we czwartek zadzwonić do niej, bo w szpitalu ( mama wyszła z niego tydzień temu) zmienili rodzaj insuliny i dawkowanie - idzie zwariować. No ale na ukojenie nerwów...trochę przyrody, czyli ogrodu botanicznego cd.
No to miłego popołudnia, lecę umyć podłogi a potem może w park :D Ahoj!!!!
Oczywiście Kazimierz Niesamowity :D :D . Sączę kawę, robienie chleba musi chwilkę poczekać, Sake wlazła w miskę z wodą i zalała pół kuchni, podłoga schnie, psice wyprowadziły pańcia na spacer do parku, ja szybciutki wpis i jeszcze ciasto zrobię, bo młodszy Paszczur dzisiaj zjeżdża chyba zabiorę ją na imienionowo urodzinowe sushi, bo mi zastępstwo w sądzie zburzyło porządek dnia. Pięknego poniedziałku. Ahoj!!!